Cytaty

"To jest pająk, ich nie ogarniesz..."
Sabira, 10.12.2014., rozdział 20

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 20

   Szli ciemnym korytarzem, z którego raz na jakiś czas wychodziły młode, kilkucentymetrowe pająki. Nie przypominały one Webberusa. Zamiast białej skóry i czarnych jak smoła oczu wyglądały jak zwyczajne pająki leśne z erwarskich kniei. W końcu cała trójka, z Webberusem na czele, doszli do ciemnego kokonu. Zbudowano go z tego samego rodzaju pajęczyny co ściany w sypialni pary młodej. Wielki pajęczak zaprowadził ich do środka i wskazał na biały głaz, a przynajmniej na coś co głaz przypominało. Dopiero po głębszym przyjrzeniu się, Sabira spostrzegła, że to wcale nie jest skała lecz kokon. W jego wnętrzu coś buzowało, coś magicznego i wręcz mrocznego. Ciszę przerwał głos Magnusa:
- To gdzie ta Matka czy jak jej tam?
- Stała przed wami i będzie się na ciebie patrzyła, o boski.
   Dopiero po tych słowach kokon poruszył się i wyszła z niego czarna pajęczyca dwukrotnie przewyższająca Webberusa. Jak się okazało kokon był przytwierdzony do odwłoka i co kilka minut wychodził z niego nowy pająk. Matka wstała i spojrzała na Magnusa i Sabirę.
-Witajcie o bogowie, cieszymy się że mogliśmy was zobaczyć. Przepowiednia będzie spełniać się.
-Czemu ona mówi jak potłuczona?-szepnął do Sabiry
-To jest pająk, ich nie ogarniesz.-odszepnęła.
-Poprosiliśmy Webberusa, aby was przyprowadzał do mnie.
-Właśnie, szanowna matko chciałam się dowiedzieć w jakim celu i co to za cholerna przepowiednia.
-Sabiro, nie przyszliśmy tutaj, abyśmy się na siebie denerwować.
-Sabi, spokojnie zaraz się wszystkiego dowiemy.
-No ja mam nadzieje. Bo nie zamierzam być niczyją marionetką.
 Matka wskazała im dwa głazy, na których mogli usiąść, a sama stanęła przed nimi. Z jej odwłoku nadal wychodziły małe pająki. Zdawać by się mogło, że to nigdy się nie skończy. Jednak, gdy na świat wyszedł pająk wyglądem różniący się od pozostałych, a przypominający Webberusa pająki przestały się wykluwać. Matka wyjaśniła, że przed chwilą widzieli właśnie następce Wielkiego Webberusa. Jak się okazało rodziły się niezwykle rzadko. Po zakończeniu tej opowieści w końcu przyszła kolej na rzecz właściwą, a mianowicie przepowiednię.
- Czas jest, był i będzie naszym sprzymierzeńcem. Nie jesteśmy zwykłymi pająkami. Przepowiednia ta którą usłyszeliście, zostanie napisana. Wiele tysięcy lat zajęło, zanim Erwar stanie się mocarstwem, lecz nawet na wspaniałe krainy nakładano klątwy, bohaterowie umierali, a najżyźniejsze ogrody dotykała szarańcza. To stanie się trzysta lat temu, gdy potężny mag kreował to co dziś zwiemy wiecznością. Wtedy Erwar stanie się królestwem dóbr. Wtedy rodzi się królewna Arrina. Był to czas wspaniały, a teraz... Teraz wielkie chmury powstały nad wiecznością i harmonią. Bazyliszek w ludzkiej skórze. Pomiot klątw i choroby. Orgius van Ertios uzyskuje władzę. Tylko potężni bogowie, potężni wybrańcy stawiają im czoła. Kobieta o włosach jasnych jak słońce zwana przez nas Stworzycielką. Młody amant zauroczony w Desmatce. Dwójka wrogów, dawnych przyjaciół których losem jest połączenie węzłem małżeńskim. I baron o mrocznej przeszłości. Gdy walczą ze złem, z antycznymi strażnikami, wtedy świat będzie dążył ku lepszemu. Czeka was dwanaście prób. Nie obawiacie się. I dobrze to o was świadczyć będzie. Lecz widziałyśmy w waszych oczach zwątpienie i mroczne tajemnice skrywane w waszych sercach. Czy jesteście gotowi, by podróżować z osobą, która będzie skrywała przed wami tajemnice? Tajemnice których konsekwencje są okropne i niebezpieczne...
- A co myślałaś?- warknęła Sabira.- Może i Magnus jest najgorszą osobą jaką znam, ale ufam mu jak nikomu innemu. Należę do ROPO i wierzę każdemu, kto walczy po jego stronie.
- Zgadzam się z Sabirą. Może i siebie nienawidzimy. Może mamy przed sobą tajemnice. Wiele tajemnic. Ale ufamy sobie. Ufamy sobie, bo siebie szanujemy i wiemy, że ten kto walczy po stronie ROPO odda za innych życie. I nawet jak skrywa coś podłego, to i tak jest bardziej godny zaufania niż inni...
- Widzimy, że ufać będziecie sobie bezgranicznie. Cieszymy się. Zdajecie test. Udowadniać będziecie żeście godni naszych opowieści. Zafascynowaliście nas- strażników zaufania. Mówcie, a my wysłuchamy. Rozkażcie, a my wykonamy.
-Wszystko?-spytała Sabira
-Co rozkażecie, my będziemy wykonywać.
-No dobrze, więc chcemy abyście doprowadzili nas do Thei i Nestusa.
-Dobrze. Tak będzie.
***
   Mathias leżał na łóżku, rozmyślał o tym co powiedziała mu Thea. Nie mógł zrozumieć czemu wybuchał, gdy tylko ona wspominała o tej niezwykłej krainie.Co tak go denerwowało? Może to wszystko przez Magnusa. Ten chłopak doprowadzał go do szału. A co jeśli dziewczyna ma przez niego kłopoty? Ta myśl przeszyła głowę chłopaka. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Wyciągnął go z kieszeni i przeciągnął palcem po wyświetlaczu, aby zobaczyć od kogo dostał wiadomość. Na ekranie widniało imię jego dziewczyny. Otworzył wiadomość i zaczął czytać na głos. "Mathi! Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie. Wściekły. To lepsze określenie... Proszę, wybacz mi. Gdybyś jednak mógł pójść ponownie do fabryki i przenieść się do Erwaru. Sama nie mogę. Dostałam szlaban. Proszę cię. Tak bardzo jest mi przykro. Całuję, Thea." Mathias kilkakrotnie przeczytał treść tego sms-a. Nie wiedział, co ma teraz począć. Czy zrobić to o co poprosiła go Thea, czy zostać w domu i udawać,  że nic się nie stało. Wybrał opcje pierwszą. Nie mógł zawieść ponownie. Chciał pokazać, że i on coś potrafi, jest lepszy od tego całego Magnusa. Nie wiedział czego się spodziewać po tej krainie. Co powinien ze sobą zabrać? W co się ubrać? Tyle pytań nasuwało mu się do głowy. Nie przebierał się. A miał na sobie wojskowe spodnie i czarny t-shirt. Zabrał z wieszaka skórzaną kurtkę i wyszedł z domu. Podążył dobrze znaną sobie drogą. Po jakiś piętnastu minutach był przed budynkiem fabryki.
-Co ja tu właściwie robię?- szepnął sam do siebie.
   Odpowiedź była oczywista. Chłopak ruszył, aż w końcu doszedł do znanego sobie portalu do Erwaru. Zaskoczyło go, że magiczna aura nadal w nim buzowała. Zastanawiał się czy takie rzeczy długo się trzymają. Osobiście nie chciał trafić do tego magicznego świata na zawsze. Obawiał się też. Skoro Erwar to magiczna kraina stworzona przez Theę, to co jeśli zapomniała ona o jakimś ważnym szczególe, który może zaważyć na szali życia i śmierci. Mathias bał się jak cholera, ale wiedział, że nie może się poddać. Wszedł do magicznego światła. Czuł jak magia oplata jego nadgarstki i kostki. Czuł jak wpychała go do środka. O on? Cały czas powtarzał sobie:
- To wszystko dla Thei... To wszystko dla Thei... To wszystko dla Thei...
   Nagle zapadła ciemność...
----------------------------------------------------------------
Hejka kochani! Jak widzicie akcja się rozkręca :D Mathias w końcu trafi do Erwaru. Ale jeśli myślicie, że spędzi tam spokojne wakacje, to się mylicie. Show must go on! Przy okazji postanowiłyśmy na naszym blogu zrobić mały kącik z genialnymi cytatami z naszych rozdziałów. Być może jak już zakończymy sezon pierwszy, kącik ten zasłuży sobie na osobną stronę na blogu i zaczniemy tam umieszczać niewykorzystane pomysły, rysunki i ciekawostki dotyczące 1 sezonu, ale... Do tego jeszcze długa droga ;) Oddaję głos norce :D

Pierwszy cytat należał do mnie " To jest pająk, tego nie ogarniesz" ;D Ja tam nie będę się rozpisywać. Podoba mi się pomysł z tym kącikiem ;D Yeah, Mathi wreszcie w Erwarze ;) Jesteście ciekawe jak potoczą się jego losy? To tyle ode mnie pozdrawiam i do następnego ^-^

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 19

Jej, to już 19 rozdział :D To taka okrągła liczba xd I co z tego, że piszę to ja- Szałwia, mimo że powinna norka98. Zostałam oficjalną osobą od rozpoczynania rozdziałów, więc preludium też napiszę xd
-----------------------------------------------------

   Sabira otworzyła oczy. Znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie jedynym oświetleniem były pochodnie, które świeciły się białym ogniem. Ledwo pamiętała zdarzenia z poprzedniego dnia. Ucieczka przed sługami Orgiusa. Rychła śmierć. Cudowne ocalenie przez... No właśnie... Przez kogo? Powoli wstała. Przykryto ją delikatną kołdrą, która w dotyku przypominała pajęczynę. Tym samym materiałem okryto łóżko, tworząc pewnego rodzaju baldachim. Dziewczyna położyła swe gołe stopy na podłodze. Wyglądała ona jak czarny kamień, lecz w przeciwieństwie do niego, ten emanował ciepłem, jakiego od dawna nie czuła. Spojrzała na miejsce, w którym ją zamknięto. W powietrzy unosił się dziwny zapach. Słodki, a równocześnie ostry i duszny. Czasem gorzkie nuty traciły intensywność przy orzeźwiającej woni wiatru. Dziewczyna usilnie próbowała przypomnieć sobie wydarzenia minionej nocy, jednak mimo starań nie udało jej się to. Sabira nie wiedząc, co ma teraz zrobić przejechała wierzchem dłoni po swojej twarzy. Pod jej dotykiem poczuła jakieś nieregularne kształty. Wstała gwałtownie i podeszła do lustra, które właśnie zauważyła. Nie mogła uwierzyć w swoje odbicie lustrzane. Czy to była ona? Kto ją tak przebrał? Miała tyle pytań na które nie znała odpowiedzi. Pierwsze z nich, to gdzie zniknęły jej ubrania i czemu była ubrana w sięgającą do ziemi zwiewną nieco prześwitującą białą sukienkę. Jak się później okazało była ona wykonana z jakiegoś rodzaju pajęczyny, która gdy tylko padło na nią światło iskrzyła się, jakby wytrawne krawcowe posypały ją pyłem z drogocennych kryształów. Na twarzy miała swego rodzaju maskę wykonaną z białych wzorów. Jej włosy również były posypane błyszczącymi kryształkami. Gdy tak sobie się przypatrywała nagle w lustrze na palcu serdecznym lewej dłoni coś błysnęło. Płowowłosa* podniosła dłoń i spostrzegła, że na jej palcu jest obrączka, ale nie złota tak jak wszystkie. Była wykonana z czarnego złota.
   Sabira przyglądała się sobie jeszcze przez chwilę. Na jej ramionach narysowano dziwne czarne znaki. Dziewczynie wydały się one znajome, jakby już kiedyś widziała coś takiego, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy. Stała jeszcze chwilę przed lustrem. Nie wiedziała, czemu tu jest. Bała się nie tylko o siebie. W końcu Magnusa zapewne też zamknięto. Ciekawe gdzie? Pierwszy raz martwiła się o tego głupka, lecz nie wiadomo czemu, jej serce nie pałało już do niego taką nienawiścią. Dziwiła się. Na jej twarzy rozkwitł uroczy rumieniec, gdy przyłapała się na tym, że naprawdę za nim tęskni. Patrzyła dalej w lustro. Nagle zauważyła delikatny ruch na łóżku. Widząc to, przeszył ją piorun. Szybko, a jednocześnie jak najciszej, pobiegła w tamtą stronę. Lekko odchyliła kołdrę. Jej oczom ukazały się czarne jak smoła włosy. Należały one do chłopaka, ubranego w prześwitującą bluzkę oraz czarne spodnie. Mimo ubrania Sabira widziała całą sylwetkę nastolatka. Jego chuda postura ukazywała każdy mięsień, który poruszał się wraz z jego oddechem. Na jasnej skórze miał wymalowane podobne symbole co ona. Dziewczyna dotknęła ramienia śpiącego. Zastanawiała się kto to może być. Nie widziała jeszcze jego twarzy, a bała się odgarnąć jego włosy. Patrzyła więc tylko. Czuła się dziwnie. Nie wiedziała co zrobić. Zbliżyła się do jego głowy i powąchała jego czarne kosmyki. Pachniały znajomo, lecz nie mogła zrozumieć, kim on jest. Przyjrzała mu się dokładniej. Większość twarzy zasłaniały włosy. Jedyne co widziała to wąskie usta w różanym odcieniu oraz krótką, delikatną brodę. Sabira nie mogła dłużej wytrzymać z ciekawości i jednym delikatnym ruchem odgarnęła ciemne kosmyki. Zamarła.
-Czarny Łeb?!-powiedziała zszokowana i lekko wystraszona.
-Sabira?!-powiedział równie zdziwiony.
-Co, ty do cholery tu robisz?!
-Mógłbym spytać o to samo!-powiedział lekko podniesionym głosem-Czemu jesteś tak ubrana?
-Spójrz lepiej na siebie-poleciła mu.
Chłopak wstał i tak samo jak Sabira podszedł do lustra. Nie mógł się przyzwyczaić do swojego nowego stroju. Nie pasował do niego. Chociaż podkreślał jego sylwetkę, a Płowowłosa siedząca teraz z kolanami pod brodą, co mógł zauważyć w odbiciu, bardzo mu się podobała. Nie długo potem tak samo jak ona zauważył na swoim palcu obrączkę z czarnego złota.
-Sabi?... Co, to ma niby być?
-Masz na myśli obrączki?
-Tak. Właśnie, to mam na myśli-powiedział przysiadając się obok niej.
Chwilę siedzieli w ciszy, po czym Magnus przeniósł wzrok na obraz wiszący przed nimi. Trochę się zaniepokoił tym, co tam zobaczył.
-Sabi...
   Dziewczyna również spojrzała na obraz. To co zobaczyła, kompletnie wyprowadziło ją z równowagi:
- Co to jest?!
- Więc...- zaczął Magnus.- Ja myślę, że to jest obraz. Całkiem dobrej jakości.
- Tyle to ja wiem! Ale... Ale... Co my tam cholera robimy?!
- To chyba ślub, ale nie przejmuj się. Zapewne to jakiś psikus ze strony Nestusa. No bo myśląc racjonalnie... Kto normalny malowałby ślub, na którym ksiądz oraz goście to wielkie, białe pająki z czarnymi melonikami na głowach?
   Nagle czarna ściana rozchyliła się, a z niej wyszedł dwumetrowy, biały pająk z czarnym melonikiem na głowie. Magnus przestał się uśmiechać, a Sabira szepnęła:
- Może jakiś inny biały pająk z kapeluszem na głowie, Sherlocku?
   W tej samej chwili stworzenie pokłoniło się i rzekło:
-Erona witent schasjj Bogoffn un ezenasjj skrosjj proffn.**
-Witenten.-odpowiedział Magnus kłaniając się nisko.
-Będziemy mówić teraz po erwiarańsku?-szepnęła Sabira
-Ni konechn, eze moente eronasjj jezyfnn mowient.***-odpowiedział słysząc słowa dziewczyny.
-No, więc dobrze...co to w ogóle jest? Co tu się wydarzyło, panie Czarny Meloniku.
-Nazywamy się Webberus.
-Szanowny Webberusie, czy mógłbyś raczyć powiedzieć nam o co w tym wszystkim chodzi?-powiedział oburzona.
-Ależ oczywiście panienko-odparł spoglądając na nią trzema parami oczu.
-No właśnie ja też chciałbym wiedzieć.
Webberus zaczął opowiadać od początku:
-Wczoraj gdy będziecie przed sługusami Orgiusa, którzy już prawie miają Was w garści, wtedy wkroczyliśmy ja z moją armią. Przejmiemy was. Musieliśmy doprowadzić do waszego ślubu, aby przepowiednia mogła się spełnić.
-Zaraz, zaraz... jaka przepowiednia?-spytał chłopak.
- Przepowiednia o Bóstwach z powierzchni. Mieli przyjść, gdy Erwar miał być w opłakanym stanie. Dwójka kłócących się ludzi z żelaznymi pazurami. Jeden z nich miał przebić ścianę naszego kokonu. Stało się tak, więc przybędziemy, bo uratowaliśmy naszą rasę. Każdego dnia przygotowywaliśmy się do Waszego nadejścia. Mieliście być znakiem nadziei, jedności i wierności, a żeby tak się stało musimy złączyć Was węzłem małżeńskim, bo tylko on potrafi złączyć tak, jak nić przeznaczenia. I oto wczoraj przyjdziecie. Webberowie byli szczęśliwi i czekają na rychłą śmierć Orgiusa, a to wszystko dzięki Wam, o Bogowie. Możecie zostać tu ile chcecie, każdy Wasz rozkaz będzie wykonywany z przyjemnością, a gdy będziecie chcieli nas opuścić, zaprowadziliśmy Was do najdalszych zakątków Erwaru.
- Nie zrozum nas źle, ale my nie jesteśmy jakimiś bóstwami. My nawet nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Wybacz Webberus, ale taka jest prawda- powiedział Magnus.
- Prawda jest Wami, a Wy jesteście Prawdą. Tak nakazuje wierzyć Królowa-Matka i tak wierzymy po dziś dzień. Zapewne będziecie ciekawi jak się odbył wasz ślub... Opowiem Wam o tej pięknej ceremonii, a raczej nie ja, tylko Królowa-Matka. Pokazała Wam przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Ukazuje Wam Wasze serca, dusze, umysły i ciała, byście mogli zrozumieć przeznaczenie.
- Mówisz tak dziwnie. Czemu?
- Mowa Webberów będzie dziwna. Jesteśmy kimś nad czasem. Przyszłość, przeszłość, teraźniejszość nie ma dla nas różnicy. Jednocześnie rozmawiam z Wami, rozmawiałem i rozmawiać będę. Cóż w tym trudnego? Byłem Webberusem, jestem Webberusem i będę Webberusem. Żyliśmy, żyjemy, żyć będziemy. Niestety mowa nasz będzie trudna dla większości. My Webberowie unikamy istot z powierzchni. Widzimy dziwne wydarzenia. Nasze nauki trudne będą do zrozumienia, lecz wy byliście mądrzy. Wy będziecie Bóstwami. Wy rozumiecie. A teraz poszliśmy do Królowej-Matki.
- - - - - - - - - - - - - - - - -
* płowowłosa- osoba, której włosy są w sarnim kolorze (czyli jasnobrązowym) z lekko złotym odcieniem.
**  Erona witent schasjj Bogoffn un ezenasjj skrosjj proffn.-Witamy was szanowni bogowie w naszych skromnych progach.
*** Ni konechn, eze moente eronasjj jezyfnn mowient.-Nie koniecznie, mogę mówić waszym językiem.

No i kolejny rozdzialik ;) 19, który pojawi się o 19:19 ;D Te filozofie Szałwi ;D

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam Webberusa, a to wszystko dzięki jego mowie, filozofiom itp. Jak ktoś grał w The Longest Journey, to widzi, że mówi i pojmuje świat zupełnie jak Venarowie (tylko, że on jest pająkiem, a Venarowie to coś w stylu gadających drzew). No i wielce przepraszamy za to, że od tak dawna nie było rozdziału. Mam nadzieję, że ten Wam się podobał. Trzymajcie się i do następnego ;)

Też mam taką nadzieję i liczę na zwiększoną obecność ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału z Sabirką i Magnusem w roli głównej ;D

czwartek, 30 października 2014

Informacja

Razem z Norką chciałam poinformować, że założyłyśmy aska, gdzie możecie się nas pytać o różne rzeczy :)
Tutaj kliknij, by wejść
Ja kończę i oddaje głos Norce, jeśli ma coś do dodania :)
Dziękuję za głos ;D Tak jak Szałwia powiedziała możecie tam pytać o wszystkie nasze blogi i nie tylko ;) Zapraszam serdecznie i miłego nocki ;)

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 18

   Thea jak najszybciej tylko mogła, ubrała się i wybiegła z pokoju. W jej myślach głowiły się setki myśli. Martwiła się o Nestusa, Magnusa i Sabirę. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Mathiasem. Tylko on mógłby jej pomóc w tej sytuacji. W kuchni zastała Emmę. Ta siedząc na krześle, patrzyła na rozczochraną siostrę, która patrzyła nerwowo na całe pomieszczenie. Dociekliwa blondynka spytała:
- Szukasz czegoś?
- Komórki. Widziałaś ją?- odparła szybko, po czym ponownie zaczęła przeszukiwać mieszkanie, mrucząc pod nosem.- Gdzieś ona musi być. Ostatnio przecież ją ładowałam. No znajdź się, no.
   Po kilku minutach poszukiwań telefon został znaleziony. Leżał on zasłonięty przez ścierkę do naczyń. Dziewczyna wiedziała, że sprawcą zniknięcia jej smartfona była jej młodsza siostra. Thea nie umiała jednak się zezłościć, za bardzo się śpieszyła. Gorączkowo napisała sms-a do swego chłopaka i chwyciła za kurtkę. W tym momencie znowu przerwała jej Emma:
- Gdzie się tak śpieszysz?
- Idę do Mathiasa- odparła niechętnie.
- A czemu?- mówiła coraz wolniej, widząc pośpiech siostry.
- Nie twoja sprawa. Muszę już iść.
- Powiedz, bo inaczej zawołam mamę.
   Thea będąca na przegranej pozycji, zmarszczyła czoło i wytłumaczyła powody swego pośpiechu. Po opowiedzeniu całej historii z Erwarem, Emma rozpromieniła się i przytuliła siostrę.
- Weź mnie. Weź mnie. Weź mnie- zaczęła piszczeć jak oszalała.- Ja też chcę do Erwaru.
- Wykluczone- podniosła głos.- Teraz Erwar jest zbyt niebezpieczny.
- Nigdy nie umiałaś się dobrze bawić- warknęła i odeszła.
Thea nie tracąc już zbędnego czasu wybiegła z domu zamykając za sobą drzwi. Szybko wybiegła przed dom i skręciła w lewo. Mijała dom za domem i nagle skręciła w jakąś boczną uliczkę pomiędzy dwoma bliźniaczymi domami. Była tak zajęta myśleniem o Erwarze, że nawet nie zauważyła, gdy potrąciła jakiegoś młodego chłopaka, którym okazał się Kristian-młodszy brat Mathiasa.
-Kristian? Przepraszam, nie chciałam.
-Spokojnie nic mi nie jest. A ty co tak się spieszysz?
-Nieważne.-powiedziała krótko.-Jest Mathi w domu?
-Tak.
-Dzięki i do zobaczenia.
Blondynka po tej krótkiej rozmowie była już prawie u celu. Od domu chłopaka dzieliło ją zaledwie kilkanaście metrów. Gdy znalazła się pod drzwiami nawet nie zapukała tylko od razu weszła do środka. W przedpokoju natknęła się na mamę Mathiasa, przywitała się i pobiegła do pokoju blondyna. Zastała go siedzącego na bujanym fotelu. Chłopak czytał jedną z jego licznych książek. Słysząc skrzypienie drzwi, spojrzał na dziewczynę. Widząc ją, uśmiechnął się i wstał. Objął ją ramieniem i pocałował na przywitanie. Thea nie była jednak skwapliwa do odwzajemnienia jego pocałunku. Szybko wytłumaczyła mu wszystko, co się stało, a następnie czekała na odpowiedź. Młodzieniec był zszokowany tymi słowami. Słysząc imię Magnusa, jego oko delikatnie pulsowało. Thea wiedziała, że chłopak go nie lubił, lecz mimo niepewności rzekła:
- Musimy wrócić do Erwaru.
- Jak to my?- zszokował się nastolatek.- Ja nigdzie nie pójdę. Nie chce widzieć twarzy tego gnojka.
- Mathi- szepnęła słodko.- Będę wtedy z ciebie taka dumna. Naprawdę nie pójdziesz? Idąc tam pokażesz mu, że nie boisz się o moje uczucie i jesteś pewny, że nigdy cię nie opuszczę. Magnus nie będzie wtedy mógł cię złamać w żaden sposób.
- I tak nie idę- wybuchnął.- Jak tu wchodziłaś, myślałem, że chcesz spędzić ze mną czas, a ty znowu paplasz o Erwarze. Zrozum! Thea! Mnie nie obchodzi Erwar ani jakaś tam Arrina! Obchodzi mnie to co jest teraz. My! A przez ten Erwar, nie ma nas! Są tylko oni, a ja przestaję się liczyć. Proszę cię bardzo, idź se tam, ale beze mnie! Ja nie chce tam postawić stopy!
- Mathias...- szepnęła dziewczyna.
- Idź stąd. Muszę pobyć sam- dodał ciszej.
   Thea posępnie opuściła dom swojego chłopaka. Nie wiedziała, czemu tak się zachował. W jej oczach zakręciły się pojedyncze łzy. Powoli wróciła do domu, gdzie czekała na nią gorsza niespodzianka. W salonie zastała wściekłego ojca. Mężczyzna wetknął jej pod nos kartkówkę z fizyki. Nie owijając w pętelkę- ocena była średnia. Dziewczyna spuściła wzrok, gdy jej rodzic zaczął monolog:
- Ja w twoich czasach zawsze uczyłem się dobrze. Czemu więc ty nie możesz dostać porządnej oceny z tak ważnego przedmiotu jak fizyka? Oboje dobrze wiemy, że stać cię na więcej, a ty przynosisz takie okropne stopnie! Nie tak cię wychowywałem.
- Po prostu nie miałam czasu...- próbowała wyjaśnić.
- Miałaś go w bród! Już się od Emmy dowiedziałem, na jakie rzeczy ty go zużywasz! Nie sądzisz, że powinnaś w końcu przestać marzyć o jakichś magicznych krainach, które i tak nie istnieją? Nie rozumiem, po co ci takie bzdety.
- Tato- jęknęła.- Ja postaram się poprawić tą ocenę.
- Nie córciu. Ty się nie postarasz poprawić. Ty ją poprawisz, a ja tego dopilnuję! Szlaban do czasu, aż nie polepszysz swych ocen z fizyki, zrozumiano?
- Ale... Tato! Nie możesz!
- Ależ oczywiście, że mogę, a teraz marsz na górę.
   Zrezygnowana Thea teraz totalnie się załamała. Położyła się na łóżku w swoim pokoju i spojrzała tęsknie za okno. Słyszała stłumioną rozmowę jej rodziców, którzy kłócili się o jej szlaban. "Może jeszcze się wszystko ułoży?" pomyślała. Wiedziała jednak, że są to złudne marzenia. Chwyciła więc za komórkę i napisała sms'a do Mathiasa:

Mathi! Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie. Wściekły. To lepsze określenie... Proszę, wybacz mi. Gdybyś jednak mógł pójść ponownie do fabryki i przenieść się do Erwaru. Sama nie mogę. Dostałam szlaban. Proszę cię. Tak bardzo jest mi przykro. Całuję, Thea.

   Leżała dalej i oczekiwała na odpowiedź swego chłopaka. Ten nie odpowiadał. Wiedziała, że zapewne nie poszedł do Erwaru. Rozumiała go. Było jej tak wstyd jej postępowania. Nagle spojrzała na dziennik. Znajdował się na nim ten sam naszyjnik, który podarował jej Magnus. Przypomniała sobie, co o nim mówił. Nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech. "Może nie wszystko na próżno?" pomyślała.
-------------------------------------------------------------
 Dawno Nas tutaj nie było, lecz powróciłyśmy z podwójną dozą pomysłów :D Rozdział lekko powrócił do klimatu tych pierwszych, gdzie wszystko działo się w Norwegii, lecz nie na długo. Poza tym śmiechłam opisując wściekłego Mathiasa xD Bez zbędnego przedłużania, oddaję głos norce.

Tak, racja dawno Nas tutaj nie było ;/ Niestety Was też nie widać, szkoda. Universe come back ;D Tak Mathias nieźle się wkurzył, ale zobaczycie jak to będzie ;) Pozdrawiam i do następnego ;*

No właśnie. Universe! Come to us! Come to Erwar! Let's drink tee with Orgius van Ertios!

Szałwia, jaki inglisz ;d To ja se poszprecham ;D Universe! Kommen Sie zu uns! Kommen Sie zu Erwar! Trinken wir Tee mit Orgius van Ertios!

No to jeszcze japoński i będzie trójka językowa ;D 私たちに来て! Erwarに来て!それではOrgiusバンErtiosとティーを飲みましょう!

Poza tym pozdrawiamy naszą nową czytelniczkę :D

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 17

   Maszerowali dalej przez jaskinie. Błękitnawe światło rzucane przez świecące grzyby tworzyło koszmarne cienie, które padały na mokre ściany w kolorach szarości. Podróż nie należała do przyjemnych. Z sufitu spadały lodowate krople wody, które przy dotknięciu z ciałem powodowały nieprzyjemny dreszcz. Magnus i jego towarzyszka nie byli zachwyceni. Chcieli jak najszybciej powrócić do głównego mauzoleum, gdzie czekali na nich Thea i Nestus. Na ich (nie)szczęście po przejściu przez oranżerię Arriny stracili łączność z Semirem. Niezależnej Sabirze pasowało to, gdyż nie przepadała zbytnio za starcem. Jednak szanowała go bardziej niż kogokolwiek innego. Magnus był z tego jednak niezadowolony. Biedaczek nie miał dokładnej pewności, co ma dalej robić. Dlatego po kilku minutach spędzonych w jaskiniach Grupa Magnusa zmieniła nazwę na Grupa Sabiry
-Czemu od razu musimy zmieniać nazwę grupy?-spytał oburzony
-Przywódcą grupy jest osoba, która prowadzi pozostałych, a skoro ty nie wiesz, co robić to ja przejmuje stery-powiedziała dobitnie.-Teraz, to jest moja grupa i ja tu dowodzę.
-To niesprawiedliwe.
-Czarny Łbie nie dyskutuj ze mną.
-To, ty ze mną nie dyskutuj. Ja tu jestem przywódcą, a ty nie masz nic do gadania. Co najwyżej możesz podrzucać mi jakieś rozwiązania.
   Nagle oboje usłyszeli niespokojny chrobot pazurów. Zbliżał się on coraz szybciej i szybciej.
- Słyszałaś to?- szepnął chłopak.
- A co? Boisz się?
- Pytałem się tylko- syknął oburzony.- W tych jaskiniach trzeba być czujnym.
   Nagle z cienia wyskoczył czarny potwór. Przypominał hybrydę olbrzymiego komara z ogarami śmierci. Na jego cienkiej szyi zwisała stalowa obroża z wyrytym symbolem Orgiusa. Przenikliwe oczy stwora patrzyły na dwójkę wojowników. Potwór wyglądał na wychudzonego i gdyby nie umięśnione kończyny można by rzec, że jest tylko skórą naciągniętą na kości. Stwór warknął, po czym zawył w celu wezwania reszty watahy.
-Magnus?
-Co? Złapałaś cykora?
-Ja? Nigdyż w życiu. Powinniśmy uciekać, bo zaraz zejdzie się reszta watahy.
-Masz racje. Zwiewamy.
Oboje rzucili się pędem w najbliższy korytarz. Nie ubiegli jednak zbyt daleko, gdy Sabira wpadła w szpony potwora. Próbowała się wyrwać, lecz nieustępliwy uścisk sługusa jeszcze bardziej się pogłębił.
-Magnus..-jęknęła błagalnym tonem.-Pomóż.
-Ale jak?
-Nie wiem. W końcu, to ty jesteś dowódcą!
-Chwila, daj mi pomyśleć.
-Rusz się w końcu, bo zaraz zleci się tu reszta.
W oddali słychać było równy marsz i ciche skrzekliwe głosy. Z całą pewnością była, to armia Orgiusa. Sabira i Magnus mieli mało czasu. Gdyby dopadła ich reszta, byli już w potrzasku. Stado wygłodniałych stworzeń zbliżało się powoli w ich stronę. Sabira próbowała wyrywać się z uścisku jednego z nich. Bezskutecznie. Był zbyt silny. Nagle koło niej pojawiło się więcej potworów.Zaczęły one obwąchiwać dziewczynę, a niektóre nawet ją oblizywały niczym smaczny kąsek, który zaraz zaczną spożywać. Przerażony Magnus wyciągnął miecz i zamachnął się w stronę jednego z ogarów. Usłyszał głośny skowyt. Nagle sługusy zaczęła atakować chłopaka. Ten z coraz większym trudem odparowywał ciosy.
- Uważaj! Za tobą!- usłyszał ostrzeżenie koleżanki.
   Magnus odwrócił się i zauważył naprężonego potwora gotowego do skoku.  Odruchowo rzucił w niego nożem. Niestety spudłował. Broń wbiła się w ścianę zostawiając ogromną szparę. Stworzenie obezwładniło chłopaka. Teraz oboje nie mieli jak się bronić.
***
-Nesti... co dalej?
-Musimy czekać na parę gołąbeczków.
-Myślisz, że oni...
-...razem?-odrzekł z lekkim zdziwieniem.-nigdy nie będą razem ich duma na to nie pozwoli.
-Ja mam inne zdanie na ten temat.
-Zakład o to, że nigdy nie będą razem, hę?
-O, co idzie, że będą razem?
-Nie wiem..a co proponujesz?
-Jak przegram (co nie nastąpi) to dam ci buziaka.
-A jak ja przegram, to zrobię, co zechcesz.
-Wszystko?
- No, tak...
- Więc zakład stoi- powiedzieli oboje podając sobie ręce.
   Jeszcze przez kilka minut rozmawiali na różne tematy, dopóki z Theą nie zaczęło dziać się coś dziwnego.
- Thea- wrzasnął Nestus.- Ty znikasz.
- Jak? Przecież...- dziewczyna spojrzała na swoje stopy. Nie było ich już. Zniknęły one jak reszta nóg.- Przecież to nie jest...

-SEN!- krzyknęła zrywając się z łóżka.
   Zauważyła dobrze znajomy pokój. Białe ściany. Marynarskie dodatki. Słodka kołdra w szarą fokę. Nastolatka chwyciła się za głowę i szepnęła:
- To nie mógł być sen. Za bardzo go pamiętam. Muszę. Muszę pobiec po Mathiasa i znaleźć drogę powrotną...
-----------------------------------------
Kolejny już 17 rozdział ;) Jak zawsze podoba mi się. Magnus jaki macho ;D Prawdziwy twardziel. Niedługo będzie najlepszy moment, hihihi ^_^

Oj tak, tak :D Czekam na ten moment z niecierpliwością :3 Jednym słowem- będzie się działo.

Oj, będzie się działo, będzie się działo ;D Kurde gdzieś, to już słyszałam ;)

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 16

Rozdział powstał pod ogromnym wpływem melisy, zielarni elfów oraz innych nienormalnych pomysłów. Dziękujemy za wytrwanie i obiecujemy, że takie nienormalne rozdziały nie będą już się pojawiały, a przynajmniej tak zakładamy. Za wszelkie uszkodzenia mózgu, problemy z tęczą na podłodze albo zatrzymanie akcji serca spowodowanego śmiechem nie odpowiadamy. Proszę mówić o tym z wujaszkiem.

Szanowne autorki bloga.
----------------------------------------------------------------------
Podeszli do jabłoni i zerwali sobie po jednym jabłku. Pierwszy kęs zrobiła Sabira. Gdy spostrzegła, że jej głos jest normalny i nie tańczy Magnus tak samo spróbował złotego owocu. Z początku nic się nie działo, ale po chwili z ich ciał wyleciały dusze i chwilę kręciły się nad ich głowami. Potem ponownie wróciły do organizmów towarzyszy. Moment później Sabira powiedziała: "Chyba nic się nie stało" I w tym momencie na jej twarzy pojawiło się głębokie zdziwienie, ponieważ nie powiedziała to ona, lecz Magnus.
-Chyba zamieniliśmy się ciałami-powiedział przerażony chłopak głosem Sabiry.
-Co jak, to możliwe jestem "sobą" tyle że  w ciele faceta? Czyli, że mam...no wiesz
-A, ja mam, to drugie?
- Raczej tak.
- To znaczy, że mogę?- odezwał się uszczęśliwiony Magnus w ciele Sabiry.
- Jak się tylko odważysz to obetnę ci...- zagroziła.
- Nawet zerknąć?
   W tym momencie zdenerwowana dziewczyna wyjęła sztylet z pochwy Magnusa.
- No okej, okej. Nie było pytania.
- Mam nadzieję. A tak w ogóle...
- O co chodzi?
- Od kiedy powstrzymywałeś mocz? Ja nie wytrzymam, a nie ogarniam jak się Tego używa.
  Magnus uśmiechnął się lekko i powiedział słodkim głosikiem:
- Oj to ja raczej ci w tym nie pomogę, skoro nie ogarniam połowy z nowych właściwości 'mojego' ciała.
- No proszę. Tak ładnie proszę.
- Oj nie przesadzaj. Poradzisz sobie.
- Chcesz go stracić?!
- No okej... Pomogę...
Sabira (ciało Magnusa) szła męskim krokiem w stronę najbliższych zarośli. Magnus (ciało Sabiry) z niewielkiej odległości wydawało jej polecenia. Po kilku minutach wróciła z kwaśną miną.
-To było najgorsze doświadczenie w moim życiu. Dobrze, że miałam zamknięte oczy i nic nie widziałam, ale za to czułam.
-Dobra nie przesadzaj. Za jakiś czas wszystko wróci do normy.
-Mam taką nadzieje.
Po tej krótkiej wymianie zdań oboje poszli w głąb ogrodu. Na swojej drodze spotkali tylko kolejne drzewa, jednak jedno wydało im się bardziej interesujące od reszty. Wyglądało bardzo normalnie. Biała kora w ciemne pasy, limonkowe liście. Jedyną rzeczą odróżniającą go od innych roślin była smukła twarz wyrzeźbiona w drzewie. Magnus przerażony cofnął się wpadając na Sabirę. Oboje wiedzieli czyją postać skrywała ta roślina.
- Księżniczka Arrina...- szepnęli przerażeni.
   Kilka minut później gdy już się otrząsnęli zaczęli rozmowę.
- Czy... Czy to na prawdę ona? Przecież Orgius mówił, że ukrył ją tam gdzie nikt nie będzie szukać. Wszyscy z ROPO obstawiali Ziemię.
- No właśnie. Wszyscy szukali jej na Ziemi, a ona zaklęta była w Erwarze. To logiczne.
- Przestań tak mówić. Tego typu słowa nie pasują do mego wizerunku.
- Bo nie myślisz logicznie?
- Przestań. To już na prawdę przestaje być śmieszne. Musimy coś wymyślić, by w końcu znowu być w swych ciałach.
- To ustanie. Jak każda właściwość Smoczego ziela.
- Nie prosiłem cię o rady, Sabi.
- A-ale to nie ja- jęknęła dziewczyna.- T-to, t-to ona- wrzasnęła pokazując palcem na drzewo.
   Po tych słowach liście zaszumiały ukazując uśmiechnięte oblicze księżniczki.
- Może i moje ciało jest uśpione, lecz dusza żyje nadal... Magnus podejdź tutaj. Tak dawno nie widziałam twojej twarzy...
   Magnus, w ciele Sabiry, dumnie podszedł do kobiety. Ta uśmiechnęła się lekko i zaszumiała ponownie:
- Opuśćcie ten ogród czym prędzej. Mój wuj ma nad nim kontrolę. Jeśli was tu zauważy to będzie po nas wszystkich. Idźcie na północ przez jaskinie. To najkrótsza droga do waszych przyjaciół.
- Dziękujemy za pomoc, Arrino. Czy mogłabyś zdjąć z nas ten czar? Jest denerwujący- spytał chłopak.
- Po co? Przecież już dawno wszystko wróciło do normy.
   Księżniczka miała rację. Ich dusze znowu znajdowały się w odpowiednich miejscach. Oboje odetchnęli z ulgą, gdy tylko to zauważyli. W pośpiechu podziękowali jeszcze raz i pobiegli w stronę jaskiń.
- Pozdrówcie ode mnie Seidera- szepnął ogród, gdy towarzysze wchodzili już do ciemnych jaskiń.
-------------------------------------------------------------------

Dzisiejszy rozdział jest nienormalny. Dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Norka też. Przepraszamy wszystkich poszkodowanych. A osoby głodne mogę poczęstować waflami, które aktualnie spożywam.

Tak rozdział jest dziwny, nawet bardzo ;D Universe mam nadzieje, że Erwar jest wystarczająco ubarwiony ;P A Szałwia mi tu cały czas chrupie tymi waflami ;d

Wybacz :3 Zostały mi już tylko dwa.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Informacja

W dniach 11.08.-24.08. zostajecie sami z Szałwią ;) Mnie nie będzie. Wyjeżdżam na kolonie ;) Na Mazury. Do zobaczenia wkrótce :*

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 15

   Wijące się korytarze królewskiego mauzoleum zdawały się nie mieć końca. Magnus i Sabira od kilku godzin przymierali głodem. Z coraz większym trudem przechodzili przez zawalone korytarze. Zapału do dalszej podróży nie ułatwiał też zapach unoszący się w grobowcu. Przypominał on pleśń o słodkim zapachu, przypominającym zapalone cygaro. Oboje wiedzieli co, to oznacza. Tylko jedna roślina posiadała woń podobną do tego. Nie miała ona konkretnej nazwy. Każdy Erwariańczyk wiedział jednak, że należała ona do najbardziej zdradzieckiej flory. Jednak szamani nazywali tą roślinę bardzo konkretnie:
- Smocze ziele- odrzekła Sabira z pogardą.
-Smocze ziele? A co, to niby jest? Jakieś zioło tylko dla szamanów?
-Nie. Czarny Łbie co ty masz pod "kupą" tych ciemnych włosów? Smocze ziele jest to roślina magiczna, która może w każdej chwili zmienić owoc przez siebie wydawany. A jak wszyscy wiedzą owoce te posiadają różnorakie właściwości.
-Rozumiem, ale jakie to są właściwości?
-Nie wiemy tego, ponieważ, co chwilę się zmieniają.
-To, czy bezpiecznie jest je jeść?
-Powiem tak, jeszcze nikt od nich nie umarł.
- Zastanawiam się jednak, czemu czujemy ich zapach, skoro jest tutaj tylko kamień i nie ma żadnej zie...-przerwał Magnus.
   Przed towarzyszami broni rozciągał się piękny ogród. Nie przypominał on tych występujących na powierzchni. Pod sufitem krążyły chmury bursztynowego pyłu, które formowały się w najróżniejsze kształty. Czasem zmieniały się w gwiazdy, które lśniąc oświetlały to magiczne miejsce. Trawa poruszała się niczym żywa. Jeszcze dziwaczniejszego charakteru dawał jej srebrzysty kolor. Gdzieś w oddali ogrodu słychać było szmer wody wypływającej z pojedynczych skał. Rzeki te nawadniały drzewa o złotej korze i białych liściach. Zdumiona dziewczyna zdjęła buty i poszła w stronę niewinnie rosnącego drzewa. Rosły na nim srebrne owoce. Sabira złapała się za brzuch, po czym sięgnęła w stronę srebrnych kwiatów. Zatrzymał ją jednak stanowczy ścisk nadgarstka. Spojrzała zdumiona na sceptycznego Magnusa. Ten pociągnął ją w dalszą drogę.
- Przestań!-krzyczała.- Co, ty wyprawiasz?
- Nie pamiętasz, co sama mówiłaś? Mają one jakieś dziwaczne właściwości. Całe, to miejsce jest dziwaczne. A ty tak po prostu chcesz zjeść ten owoc.
- Przecież i tak nie było przypadków śmiertelnych. Co może się nam stać?
- A, co jeśli będziemy pierwszym takim przypadkiem?
-Zapewniam cie na moje szamańskie zdolności, że nie będziemy pierwszymi, którzy umrą.
-No nie wiem, w sumie, to jestem bardzo głodny.
-Przecież mówię, że nic nam się nie stanie. Jak chcesz mogę spróbować pierwsza.
-Nie, to może zróbmy to na trzy.
W tym momencie oboje zerwali srebrny owoc z drzewa.  A po chwili każde z nich ugryzło po małym kęsie. Przez chwile czuli się normalnie, ale w pewnym momencie przez ich ciało przeszły setki, a nawet tysiące drgawek. Ich ciała złączyły się ze sobą i zaczęli tańczy tango.
- Co my wyprawiamy?- zdziwił się Magnus.
- Nie ma pojęcia- zawtórowała Sabira.- Ale to chyba właściwość tego owocu.
- Rozumiem, że tańczymy. Walc jeszcze bym wytrzymał. Ale tango?- jęknął.
- Ała... Złapałeś mnie za tyłek.
- Nie tylko dla ciebie jest to niezręczne. Dla mnie wręcz lekko obrzydliwe.
- Jak tylko wybudzę się z tego transu to cię zabiję- warknęła Sabira.
   Przez dobre kilka minut oboje tańczyli płomienny taniec. Coraz to bardziej ponętne pozy zamiast spinać sytuację, rozluźniały ją. Chwilę potem młodych Erwiańczyków nie obchodziło już nic oprócz tańca. Ich głowy były tak blisko siebie, że stykały się policzkami. Mocny uścisk Magnusa kierował oddanej jego woli Sabirą. Dwójka towarzyszy działała pod wpływem czaru, który zniwelował ich nienawiść do siebie przez pewien czas. Ponętne lustrady i cariciasy mieszały się z pasadami oraz enrosquesami. Taniec mimo chaotycznego wyglądu posiadał harmonię, żyjącą w rytmicznym tempie wydawanym przez różnorakie rośliny. Uno, dos, tres, cuatro, cinco, seis, siete, ocho. Uno, dos, tres, cuatro... Początkowe abrazo cerrado, pod koniec zmieniło się w doble frente. Muzyka roślin ponownie zaakcentowana tupnięciami butów powoli cichła. Pod sam koniec Sabira założyła swoją nogę na zgiętą kończynę Magnusa. Wtedy nuty natury przestały grać melodię zakochanych. Oboje stali tak jeszcze, dopóki nie odzyskali świadomości. Ich twarze znajdowały się blisko siebie. Rozwścieczona Sabira popchnęła Magnusa. Przez taniec była głodniejsza niż wcześniej.
- Mówiłem, że nie będzie z tego nic dobrego- warknął Magnus.
- Ja chętnie spróbuję innego owocu. Może będzie jakiś, który zamieni cię w żabę...
- Bardzo zabawne- uśmiechnął się, po czym dołączył do nastolatki w przeszukiwaniu ogrodu.
   Po kilku minutach znaleźli różowe melony. Wyglądały smacznie, więc Magnus zerwał jeden z owoców i przekroił nożem. Drugą połowę rośliny dał swej towarzyszce. Niepewnie wgryźli się w miękki owoc o delikatnym smaku. Odczekali kilka sekund, a gdy zobaczyli, że nic się nie dzieje, postanowili zerwać ich jeszcze trochę.
- Widzisz. Nic nam się nie stało- odezwała Sabira głosem piskliwszym niż zazwyczaj.
 Na jej słowa Magnus parsknął śmiechem i równie piskliwym głosem odpowiedział:
- Zwłaszcza twojemu głosowi. Z nim jest 'wszystko' w porządku. 
-Ej, ta właściwość mi się podoba. 
-Ciekawe jak długo będziemy tak rozmawiać?
-Nie wiem, ale pewnie długo, bo przecież ile my tego zjedliśmy?
-Duźiooo-powiedział wybuchając śmiechem.
-Nie rozśmieszaj mnie, bo zaraz wybuchnę.
-Kujde, będę mówił tejaz jak małe dziecko.
-Ej, seljo przestań, bo zaraz mnie rozsadzi.
-Rozsadzi? Kujcze rozsadzi. Musimy przestać, bo na serio wybuchniemy i zostanie z nas paćka.
-Dobzie, koniec śmiania. 
W tym momencie oboje postarali się pohamować. Zaczęli rozmawiać o rzeczach bardziej poważnych. Rozmowa nie kleiła się zbytnio. Po kilku minutach głos powrócił do normalności. Zadowolona dziewczyna wstała i zaczęła spacerować po ogrodzie. Po chwili dogonił ją Magnus. Gdy miał już wypowiedzieć ostrą mantrę Sabira zatrzymała się i wskazała chłopakowi złotą jabłoń.
- To jak próbujemy?- spytała.
- Tak, ale to już ten ostatni raz- oznajmił.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny jakże barwny rozdział ;D Jeszcze te tango, to istna bajeczka. Muszę się kiedyś nauczyć i to będzie mój pierwszy taniec na weselu ^_^ Nie jakiś walc czy coś tam tylko tango ;D

Hue, hue- tango :3 Oto jak miało wyglądać tango Sabiry i Magnusa, ale pojawił się nasz przyjaciel leń i tak fajnie ten taniec w rozdziale nie wygląda :< Taniec Sabiry i Magnusa, który wygląda fajniej niż w rozdziale. 

To tango jest jest super <3 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 14

-Nie mam ochoty siedzieć tutaj z tobą do końca życia.-powiedziała z oburzeniem.
-Sabi, nie przesadzaj mi wcale się nie spieszy.
-Dawno tak do mnie nie mówiłeś, ale to nie zmienia faktu, że chce się stąd wydostać.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze. Wiesz, co mam pomysł.
-Jaki?
-Po pierwsze przez słuchawki możemy połączyć się z Semirem, a po drugie mogę skomunikować się z Theą tak jak na początku.
   Po chwili brunet próbował połączyć się z Semirem. Jednak coś nie łączyło. Podejrzewał, że może to być spowodowane jakimiś zakłóceniami lub brakiem zasięgu. Zostało im drugie wyjście: połączenie się z blondynką. Magnus skupił się i użył całej swojej energii. Czuł jak przepływa ona przez całe ciało. Wiedział już, że za chwile nastąpi połączenie.
-Thea! Thea!-wołał.- Thea! Słyszysz mnie? Jesteśmy w lochach Orgiusa! Pomóżcie!
   Odpowiedziały mu tylko głośne trzaski i donośny wrzask zniekształcony przez niedoskonałe urządzenie. Chłopak westchnął głęboko i odłożył słuchawkę. Popatrzył na Sabirę i odrzekł:
- Możliwe, że przez jeszcze jakiś czas będziemy tu tkwili. Właściwie... Co cię oszukuję... Sądząc po tych krzykach mogą mieć większe kłopoty od nas...
- No świetnie- jęknęła kobieta.- Więc będę musiała z tobą spędzić jeszcze długi czas.
- Oj nie marudź... Mogło być gorzej.
- Na przykład?
- Na przykład mogliśmy już zaprzyjaźnić się z gilotyną albo ze stryczkiem.
- O super- krzyknęła.- Wolałabym już umrzeć niż spędzać z tobą resztę swego kiepskiego życia!
- To proszę! Rób se co chcesz! Nienawidzę cię! I najlepiej będzie jak zejdziesz mi z oczu!
- Nienawidzisz? Nienawidzisz?- zaczęła płakać Sabira.- Czy ty naprawdę jesteś taki głupi?
   Chłopak wystraszył się nagłej zmiany tonu dziewczyny. Odpowiedział ciszej:
- Nie rozumiem pytania...
- Gdybyś. Gdybyś tylko nie opuszczał tego domu dziecka. Bylibyśmy. Bylibyśmy razem. Na zawsze. Czemu? Czemu los chciał inaczej? Powiedz mi, bo nie rozumiem...
-A czy uważasz, że to jest moja wina, że rodzina królewska wybrała akurat mnie?!
-No..
-No widzisz. Myślisz, że mi było dobrze z tym, że mnie od ciebie zabrali?!
-Magnus, mogłeś chociaż odwiedzać mnie częściej lub sprzeciwiać, że nie chcesz jechać beze mnie. A ty nic.
Sabira nagle załkała i wtuliła się w umięśnione ciało chłopaka. On nie protestując odwzajemnił jej uścisk.
-Musimy się stąd wydostać. Nie możesz użyć swoich czarów?
-W tym przypadku jestem bezsilna.-powiedziała z smutną miną.-może spróbuj jeszcze raz połączyć się z Theą.
Ponownie użył całej swojej mocy by połączyć się z koleżanką. Tym razem dziewczyna odpowiedziała.
-Magnus! Gdzie wy jesteście?
-W lochu.
-Gdzie? Jak to się stało?
-Długa historia. A wy z Nestusem gdzie jesteście?
-W maluzoleum. Znaleźliśmy trumny królewskiej pary.
- To dobrze. Podobno stamtąd jest najbliższa droga do Orgiusowych katakumb.
- Wiemy.
- A tak w ogóle. Gdy wcześniej do was dzwoniłem, usłyszałem dziwne odgłosy.
- Aha... Chodzi ci o Marę i Maro?
- Kogo?
- Eh... Nie ważne. Macie połączenie z Semirem?
- Niestety... Udało nam się skontaktować tylko z wami.
- Ok. Poinformujemy go o waszej sytuacji. Może wyśle po was innych ROPO-wców.
- Dobrze to słyszeć... Ja kończę! Sługusy Orgiusa nadchodzą!
Sługusy próbowały rozwścieczyć ich na różne możliwe sposoby: od wyzywania, od czarownic po zdrajców Orgiusa.
-Wiesz, co mam pomysł.
-Jaki?
-W tym pomieszczeniu starczy mi odrobinę magii na małą iluzje.
-To znaczy?
-Zaraz zobaczysz.-powiedziała uśmiechając się.
Złotowłosa stanęła po środku celi. Biła od niej złota aura. Strażnicy widząc to spojrzeli przez zakratowane okienko drzwi. Ona tylko na to czekała. W tym momencie wykonała serie delikatnych ruchów rąk. Następnie przez ułamek sekundy pozostała w pozycji jaskółki, a na koniec magicznym ruchem dłoni przesłała coś w stronę ciągle patrzących się na nich strażników. Ich wzrok nagle zmętniał, a ona zaczęła wydawać przeraźliwe okrzyki jakby była poważnie ranna.
-Błagam wypuśćcie nas. Ja tu zaraz umrę.-spojrzała znacząco na Magnusa.
On jakby zrozumiała i począł to samo, co ona. Po chwili drzwi się otworzyły. Dwójka młodych wyszła na zewnątrz. Dwaj strażnicy przypatrywali się nim uważnie. Sabira wykonała ostatni ruch: otwartą dłonią nakreśliła w powietrzu literę "P". Następnie wyprostowała rękę, przyciągnęła ją do siebie po czym znów wyprostowała i falistym ruchem przyciągnęła do siebie.
-Zostańcie tu.-rozkazała im.-Magnus spadamy stąd zanim czar przestanie działać.
   Oboje pobiegli szybko w stronę najbliższych drzwi. Sabira i Magnus dobrze wiedzieli, że przy lochach znajdują się ukryte drzwi do królewskich katakumb. Przez najbliższe minuty tylko one będą ich obchodzić...
***
   Thea i Nestus przyglądali się uważnie mauzoleum. Stali w oszołomieniu i podziwiali doskonałe pomieszczenie. Dziewczyna postanowiła jeszcze raz pomówić z Magnusem. Skupiła więc całą swą energię i rzekła:
-Gdzie, wy do jasnej anielki jesteście?
-Idziemy do was.
-Co? Jak wydostaliście się z celi?
-To dzięki Sabirze.
- Miło wiedzieć.
- Powiedz mi... Co to za Mara i Maro?
- A... oni... To tylko bliźniaki.
- Czyli?
- Fiolus podziemus...
- Chwila... Ten fiolus podziemus?!
- Tak, raczej tak.
- Toż to one są strasznie rzadkie! Pamiętam jak Orgius przepędził je z Erwaru, a ty mi mówisz, że dwójka z nich mieszka w katakumbach?!
- No... Tak?
----------------------------------------------------------------------
  Kolejny, ekstra długi rozdział :D Znowu pojawiły się nowe postacie. Jak my to lubimy robić :D Nie mam pojęcia o czym pisać :/ Więc przekazuję głos Norce ;)

Ymmm, też nie wiem co napisać ;/ Ach te słodziaki fiolusy podziemusy *.* Ja sobie oglądam "Pierwszą miłość". Zjadłam trzy kawałki domowej pizzy i pękam ;P
Kochane fioluski ;*

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 13

   Kiedy udało się już uspokoić Sabirę i Magnusa, ROPO przeszło do celu spotkania. Były nim rodowe klejnoty księżniczki. Jak mawiały plotki, tylko one mogły odnaleźć zaklętą w wierzbę Arrinę. Mówiono, że Orgius ukrył je w jednym z mauzoleów, które wiły się pod całym pałacem. Podobno zamknął je w wielkim pozłacanym kufrze z dwunastoma kłódkami, których strażnikiem był ogromny wywern. Lecz to nie koniec przeszkód. Każda kłódka miała osobny klucz, a każdy klucz osobnego strażnika. Potwory te ukryte w najeżonych pułapkami i żywymi trupami korytarzach nazywano chlubą Etriosa. Jeszcze nikt nie wrócił z tych lochów żywy, no chyba, że sam pan ciemności i jego poplecznicy. ROPO nie było zachwycone tymi informacjami, lecz co innego mogliby zrobić dla ukochanej księżniczki. Postanowiono, że wyślą kilka 'oddziałów' złożonych z dwóch-trzech osób. Nie mieli oni walczyć z potworami, lecz zbadać okolicę i dowiedzieć się jak najwięcej o wrogach. Drużyny wybierano losowo i jak niestety los postanowił Sabira musiała zadowolić się tylko towarzystwem Czarnego Łba, co nie zapowiadało dobrej współpracy. Thea została wylosowana do tej samej drużyny co Nestus. Semir natomiast postanowił nie opuszczać bazy i komunikować się z członkami ROPO poprzez malutkie słuchawki. Po chwili cała czwórka udałą się do podziemnych korytarzy, które doprowadzić ich miały do zamku. Początkowo szli razem, ale w pewnym momencie musieli się rozdzielić. Thea razem z Nestusem skręcili w lewo, a Sabira i Magnus w prawo.Byli zaopatrzeni w mapy podziemia, ale niestety nie posiadali planu zamku. Dlatego, więc Semir miał im wszystko mówić, naprowadzać. W pewnym momencie obie grupy dotarły do momentu gdzie korytarze się kończyły, a przed nimi wyrastały ściany, w których były przejścia do zamku. Ostrożnie uchylili swoja wrota i grupa Thei znalazła się w ogromnej sali, która chyba od lat nie była odwiedzana. Wszystko było tam zakurzone, wszędzie wisiały pajęczyny, a pod ścianą w rzędach były ustawione metalowe zbroje. Magnus z Sabirą natomiast wylądowali w jakimś ciasnym schowku, w którym znajdowały się różne szczotki, mopy, a także fartuchy kucharskie. Brunet chcąc dowiedzieć się gdzie jest wyjrzał przez dziurkę od klucza i ujrzał ludzi gotujących jakieś dania.
-Musimy się przebrać w te fartuchy.
- Wylądowaliśmy w kuchni?- przeraziła się Sabira.
- No tak.
- Toż to ja gotować nie umiem!
- A kto tak doskonale mikstury waży?
- Ale to zupełnie co innego!
- Weź przestań paplać i zakładaj ten fartuch- syknął Magnus ubierając się w kucharski strój.
   Kilka minut później oboje brylowali w towarzystwie innych kucharzy. W pomieszczeniu wszelkiego typu zapachy mieszały się w jedną mieszankę. Nie była ona zbyt przyjemna, lecz nie odrzucała. Magnus i Sabira doszli do blaszanych drzwi z dużym okrągłym oknem. Oboje zobaczyli tam Orgiusa rozmawiającego z jakimś typem spod ciemnej gwiazdy. Czekali oni na posiłek. Sabira widząc zbliżającego się kelnera szybko przechwyciła posiłek i wyszła razem z Czarnym Łbem z serca pałacu.
   Kobieta z szerokim uśmiechem na ustach podała władcy dorodnego indora i poszła w stronę dalszych sal. Ertios przyjrzał się uważnie obojgu kucharzy. Widząc charakterystyczne oczy Magnusa szepnął do swego przyjaciela parę słów. W tym samym czasie Sabira i Czarny Łeb znaleźli się w sali wypoczynkowej. Niestety... Ich euforia nie trwała zbyt długo. Oboje jak za dotknięciem magicznej różdżki poczuli na nadgarstkach nieprzyjemny chłód kajdan. Nie próbowali się nawet wyrywać, bo wiedzieli, że i tak nic tym nie wskórają. Dlatego już po chwili znaleźli się w ciemnym, zimnym lochu, który wzdłuż jednej ściany był wyłożony słomą. Przed wejściem kajdany zostały zrzucone, a oni niemalże wepchnięci do środka. Thea i Nestus nie zdawali sobie sprawy z sytuacji, w której znaleźli się Sabira wraz z Magnusem. Sala, w której się znaleźli jak im powiedział Semir znajdowała się bezpośrednio nad podziemnym mauzoleum. Musieli tylko znaleźć ukryte przejście. Szukali dobre kilkanaście minut i nic nie znaleźli.
-Nestus, poddaje się-powiedziała podchodząc do niego.
Oboje byli zwróceni do siebie twarzami w pewnej chwili chłopak oparł się o kamienną ścianę. Jego dłoń przypadkowo natrafiła na kamień, który jak się okazało otwierał podziemne przejście. W jednej chwili posadzka rozstąpiła się a oni zjechali po metalowej zjeżdżalni. Na samym dole po szybkiej jeździe w dół Thea leżała na rozłożonym na łopatki Nestusie.
- Boli- jęknął chłopak.
- Oh... Wybacz- szepnęła dziewczyna i zeszła z młodzieńca.
   Oboje powoli wstali i dokładnie obejrzeli miejsce, w którym się znaleźli. Jak na mauzoleum przystało pomieszczenie zbudowano z ogromnym przepychem. Pozłacane ściany, porozrzucane gdzieniegdzie monety i drogie draperie. Na podłodze leżało kilka materiałów, wyglądających na atłasy, które okrywały dwie trumny. Pomieszczenie wyglądało na nowo wybudowane. Dziewczyna podeszła powoli na podwyższenie i zdjęła tkaniny. Jej oczom ukazały się dwie trumny zbudowane z brzozowego drewna. Delikatne pozłacane litery ukazywały napis, który wypełnił przerażeniem Nestusa i Theę: "Saria i Neoir- władcy Erwaru".
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny rozdzialik ;) Długi i fajny. Sabira i Magi ♥ Jak suodko ^_^ Końcówka mnie przeraziła o.O Szałwia jakie Ty masz pomysły ;D  

Podobne do pomysłów Universe (pozdrawiam gorąco). A co :D Niech się Nestus boi xD Tak... Sabira i Magi ♥ Buahahahaha jesteśmy złe xD

Przynajmniej Mathi będzie zadowolony ;P

No fakt. Niech Magi na dwa fronty robi xD

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 12

Szły powolnym krokiem i już po chwili znalazły się w kuźni. W środku były trzy osoby. Młodzieniec uderzał ogromnym młotem w rozgrzane żelazo przypominające podkowę. Dwaj pozostali mężczyźni podkuwali potężnego karego ogiera. Gdy tylko Sabira znalazła się w środku przywitała się z męską częścią towarzystwa ruchem ręki i wypowiedziała tylko jedno zdanie: Łysi buddyjscy mnisi w dresach. Mężczyźni spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się do dziewczyny. Następnie najmłodszy z nich wskazał im ścianę, za którą jak się okazało było ukryte przejście.
- Łysi buddyjscy mnisi w dresach?-spytała Thea z rozbawieniem.
- Tak. Musieliśmy wymyślić coś czego Orgius nie zna, a jako, że jeden z kadetów ROPO jako jedyny miał pomysł to używamy właśnie tego hasła- odparła chłodno kobieta.
- Ale przyznacie, że nieźle wymyśliłem- uśmiechnął się młodzik prowadząc ich długim korytarzem.
- Tak, tak Nestus. Przepięknie- rzuciła ironicznie Sabira.- Możesz zaprowadzić Theę do Wielkiego, Czarnego Łba? Muszę jeszcze coś załatwić.
- Jasne, ale weź go przestań tak nazywać, bo w końcu się obrazi.
- Mam to gdzieś- odparła chłodno i zwróciła się do Thei.- Bądź grzeczna, nie wystawiaj rąk poza korytarze, nie kichaj, patrz pod nogi, nie sfajcz się od pochodni, a Wielkiego Czarnego Łba obraź ode mnie.
- To koniec ogłoszeń parafialnych?- zażartowała nastolatka.
- Nie... Jeszcze nie. Jak Łeb znowu się będzie obijał to go walnij- powiedziała i poszła innym korytarzem.
-Nestus?
-Tak?
-Kim jest ten Wielki Czarny Łeb? I czemu ona jest na niego taka cięta?
-Nie domyślasz się jeszcze?-pokręciła przecząco głową.-To Magnus.
-No to rzeczywiście dobre porównanie.-powiedziała, a oboje się zaśmiali.-Daleko jeszcze? 
Jego odpowiedź była przecząca. Oznaczało, to, że droga do celu była już bliska. Wystarczyło przejście tego korytarza do końca, a następnie skręcenie w lewo. Po chwili im oczom ukazała się wielka sala. Była utrzymana w ziemistych kolorach, a pochodnie rozświetlające jej wnętrze nadawały jej nastroju tajemniczości i grozy. Cała sala była wypełniona ludźmi siedzącymi w kilkunastu rzędach ławek ustawionych równolegle do siebie. Przed wszystkimi ławkami znajdowało się niewielkie wzniesienie, na którym ustawione były pięć mosiężnych krzeseł. Dwa pierwsze krzesła od środka po prawej stronie zajmował Magnus i Semir. Nestus udał się z blondynką do wzniesienia i kazał jej zająć środkowe krzesło sam zaś usiadł po jej prawej stronie. Pozostało już wolne tylko jedno krzesło, które jak się dowiedziała zajmowała Sabira.  
-Gdzie Sabira?-spytał Magnus
-Właśnie, Czarny łbie masz pozdrowienia od kochanej Sabirki.-powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
-Możesz chociaż ty tak do mnie nie mówić?
-Dobra. Powiem ci jeszcze jedno. Ona wciąż cie kocha.
   Magnus spojrzał na nią zszokowany i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, cała sala usłyszała donośny głos Sabiry, który brzmiał inaczej niż zwykle. Stał się on potężny, wysoki i przesycony magią:
- Ten kto rozpuszcza takie plotki jest kłamcą i oszustem. Ot co!
- O proszę- szepnął Magnus.- Panna Sabira spóźniła się, gdyż zapomniała założyć odciętej bawolej głowy.
- Zamilcz Czarny Łbie- krzyczała dalej podchodząc do chłopaka.- Po pierwsze- to symbol szamanizmu! A po drugie- to czaszka zakuty łbie!
- Najpierw czarny, teraz zakuty. Brakuje tylko przymiotnika kozi! Wtedy to będzie idealnie, hę?
- A wiesz, że tak?!
- Semir- jęknął Nestus.- Weź ich uspokój, bo znowu nie zorganizujemy tego spotkania.
- Teraz twoja kolej- odparł starzec.- Ostatnio to ja ich rozdzielałem.
- Jak tam se chcesz- posmutniał i wstał, by zażegnać spór.
-----------------------------------------------------------------------------------
   Myślę, że ten rozdział udał się i to bardzo :3 ROPO jest the best ♥ A jako, że nie wiem co pisać dalej, to daję głos Norce ^_^

ROPO ;d Ja to wymyśliłam ;P Tak rozdział jest super ^_^ Nie mam nic więcej do powiedzenia ;)Nie no może mam przed chwilą zostałam wykorzystana (pewnie macie już dziwne myśli ;P) do przyniesienia mleka, bo oczywiście nikomu nie chce się ruszyć dupy i wysyłają młodszych ;/

Dziwniejsze myśli to liczba Niemców, która Theę odwiedziła :D Ta piękna liczba jaką jest 69 xD Przypadek? Nie sądzimy!

Hihihih 69 ;D

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 11

    Po zniknięciu Magnusa Thea wyprosiła swojego chłopaka. Nie czuła się zbyt dobrze. Była bardzo zmęczona. Położyła się na łóżku i myślała na temat wszystkich ostatnich wydarzeń. Nigdy by nie pomyślała, że coś takiego może jej się wydarzyć. Trochę śmieszyła ją ta sytuacja. Rozmyślając powoli zapadała w błogie skrzydła snu... Spała, widziała różne twarze: księżniczkę, Orgiusa, Mathiego, Magnusa, a także twarz nieznanej jej dziewczyny. Nagle poczuła, że leci... Leciała i leciała... Czuła jakby płynęła w powietrzu. Nagle pod swoimi stopami ujrzała drewniany pomost. Po chwili nie zdając sobie z tego sprawy wylądowała na nim. Nie wiedziała gdzie była, ani dlaczego. Po prostu miała wrażenie, że będzie tutaj potrzebna. I nie myliła się.
    Koło niej na pomoście siedziała młoda dziewczyna. Upychała tytoń do ogromnej fajki, który następnie zapaliła i wciągnęła szarawy dym do ust. Nieznajoma spojrzała swym bursztynowym wzrokiem na Theę i wypuściła obłok wprost na twarz nastolatki. Śpiąca zaczęła mocno kasłać.
- Witaj Theo- odrzekła spokojnie.- Miło znów cię widzieć w naszych skromnych progach...
- Co? Skąd znasz moje imię? To... To niedorzeczne. Znamy się?- przeraziła się.
- Nie. Nie znamy się. Lecz wiele o tobie słyszałam. Obserwowałam każdy twój ruch, każde skinienie palcem, każdy uśmiech. Czy to nie wystarcza?
- Niestety nie, proszę pani. To co pani mówi jest szalone. Nie ufam pani.
- A po cóż to "pani"? Mów mi na ty...
- Czyli?
- Czyżbyś to też zapomniała?- kobieta pochyliła się nad Theą.- Jak byłaś tu ostatni raz to wiele osób mówiło ci moje imię...
- Ostatni? Przecież nigdy tu nie byłam!
-Jesteś tutaj już czwarty raz.
-Ja nic nie pamiętam.
-Wystarczy, że my ciebie pamiętamy-powiedziała znużona.
-Jacy "my"?
-No jak to kto? ROPO.
Thea spojrzała na nią nic nie rozumiejąc. Złotowłosa wypuściła obłok dymu w jej twarz, nie pojmując tego, że Thea była taka nierozumna.
-ROPO... Ruch Oporu Przeciwko Orgiusowi.
-Temu Orgiusowi? Temu samemu co objął władzę...
-Wreszcie zaczynasz coś rozumieć.-powiedziała z ledwie zauważalnym uśmiechem.-Chodź przejdziemy się... ale na początek muszę ci załatwić jakieś normalne ciuchy bo jesteś w piżamie.
Siedemnastolatka wraz z wypowiedzianymi słowami rozmówczyni, zauważyła co ma na sobie. Jej piżama była dwuczęściowa: koszulka z krótkim rękawem i luźne spodenki. Całość była koloru fioletowego pokryta równomiernie w małe czarne koniki. Złotowłosa spojrzała na nią krytycznym wzrokiem po czym zaczęła grzebać w swojej torbie. Zajęło jej to dobre kilka minut, ale już po chwili znalazła to czego szukała i podała to dziewczynie. Był to wąski pasek na którym były metalowe literki. Thea domyśliła się że są w języku erwiarańskim, dlatego nie wiedziała co oznaczają.
-Co, to jest.
-Ujednolicacz.
-Co? Nie ma takiego słowa?
-Załóż, a zobaczysz.
Thea zrobiła, to co jej kazano. Wzięła cienki pasek i obwiązała go wokół talii. Dziewczyna poczuła dziwne mrowienie. Było ono niezbyt przyjemne, więc zamknęła oczy. Otwierając je zauważyła swój nowy strój. Wyglądał on zupełnie inaczej niż jej codzienne ubrania. Thea miała na sobie lnianą bluzkę z długimi rękawami. Jej biust utrzymywany był przez skórzany gorset z wyhaftowanymi roślinnymi symbolami. Jak zauważyła spodnie przypominały norweskie rurki, lecz uszyte z bawełny. Buty wyglądały niczym rzymianki. Na końcach rzemyków przyklejono malutkie bursztyny, które świeciły w blasku słońca. Thea była zachwycona. Z promiennym uśmiechem spojrzała na złotowłosą, która odwzajemniła jej uśmiech.
- Teraz tylko trzeba ci dobrać odpowiednią fryzurę, bo z tymi rozpuszczonymi włosami długo tutaj nie zabawisz- stwierdziła erwarianka i chwyciła włosy Thei związując je w zgrabny kucyk.- Teraz możemy iść.
    Kobieta zaczęła iść w stronę latarni morskiej. Nastolatka poszła za nią. Dochodząc do latarni dziewczyna zauważyła ogromny rynek. Poustawiano tam wiele stoisk gdzie sprzedawano różnorakie towary- od pięknych biżuterii do świeżych ryb i innych owoców morza. Znad zatoki rozchodziła się przyjemna bryza. Nastolatka rozkoszowała się tym, dopóki kobieta nie zaciągnęła jej do kuźni.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jedenasty rozdział, to już coś ;D Thea pojawiła się w Erwarze. Koniec roku tuż, tuż ;D Jakie tam średnie Wam wychodzą?  Ja myślę że u mnie nagroda będzie ;) Do środy muszę przeczytać książkę, która ma 500 stron. Oddaje głos Szałwi ;)

No to życzę, byś ją przeczytała :D U mnie raczej nagrody nie będzie- nie poprawiłam się w porównaniu z zeszłym rokiem. Ba! Nawet mam gorszą średnią :( Tylko 5,00- staczam się xD Jezu... Ja naprawdę jestem kujonem xD A mnie złapał kaszel, katar i Orgius wie co jeszcze :/

Ale kujonica z Ciebie ;D 5,00 to jest duuuuuuuuuuuużo ;P Ja w życiu takiej nie będę miała ;/

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 10

   Ciszę w pokoju przerwał dzwonek domofonu. Thea wyrwana z zamyślenia poszła wraz z Magnusem do drzwi. Otwierając je zobaczyła Mathiasa. Był on cały przemoczony, gdyż złapała go przejściowa ulewa, występująca często w norweską wiosnę. Chłopak widząc obok swej dziewczyny przybysza z innego wymiaru prychnął głośno i syknął:
- Nie wiedziałem, że on tu nadal jest. Nie przychodziłbym.
- Mathi- zaczęła przymilać się dziewczyna.- Przestań już z tą swoją zazdrością. To jest trochę... denerwujące.
- Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Bo kiedyś tak się nie zachowywałeś...- mówiła dalej słodkim głosem.
Mathi spojrzał na nią pytającym wzrokiem, jakby chciał spytać "Niby jak kiedyś się zachowywałem". Od kiedy, w ich życiu pojawił się Magnus często się kłócą. Brunet na dodatek dogryzał mu, co jeszcze bardziej dolewało oliwy do ognia. Po chwili The widząc jak obaj mierzą się wzrokiem zaproponowała przejście do pokoju, do którego później się udali.
-On-powiedział wskazując na swojego "rywala"-Jak długo tu jeszcze będzie siedział?!
-Mogę tu być nawet do wieczora-odparł z cwaniackim uśmiechem.
-Serio? Chyba najpierw mnie musisz zapytać o zdanie.
-No właśnie-przytaknął jej blondyn.
-A właśnie, ty nie miałeś już przypadkiem wracać do Erwaru?-spytała patrząc na niego.
- To tylko mój wewnętrzny zegar każe mi wracać, ale dopóki Sabira mnie nie zawoła to nie wracam.
- Sabi... Sabira?- spytał zszokowany Mathias.- Kto to?
- Ktoś kogo nie obchodzisz...- syknął Magnus.
   Gdy chłopak próbował wypowiedzieć ciętą ripostę, przerwał mu dźwięk grzmotu. Zwrócił on uwagę Magnusa, który wlepił wzrok na widok zza oknem.
- To tylko burza- zadrwił Mathi.- Nic nie warta burza.
- U nas wszystkie burze mają znaczenie. Zwłaszcza te wywoływane przez magiczne zwierzęta...
- Co?- krzyknęła Thea i wyjrzała za okno.
 Znajdowała się ona tak blisko chłopaka, że ten delikatnie ją objął. Wprowadziło to w furię jej ukochanego, który za wszelką cenę próbował opanować swoje emocje. Gdy już się uspokoił również spojrzał na widok za oknem. Widok ten nie był zbytnio magiczny. Nic się nie działo. Wiosenna szaruga rozjaśniana błyskawicami. Ciszę w pokoju przerwał szept Magnusa, który szybko otworzył okno pozwalając wlecieć wiatrowi do pokoju:
- Jest...
- Co jest? Tutaj niczego nie...- warknął Mathias.
   Jego słowa przerwał gwałtowny grzmot, który wleciał do pokoju. Błyskawica zataczała kręgi wokół Magnusa, aż w końcu przystanął na podłodze i uformował się na kształt konia. Był on burguntowej maści i mlecznej grzywie. Na głowie widniała biała plama przypominająca czaszkę założoną na jego głowę. W grzywę i ogon konia wplótł ktoś ptasie pióra oraz koraliki z kości słoniowej. Ogier stanął dęba i spojrzał na Magnusa. Thea i Mathias spojrzeli po sobie, ponieważ zaskoczył ich ten widok. Rzadko kto widzi grzmot, który zamienia się w konia. Dziewczyna wstała i ostrożnie podeszła do pięknego ogiera próbując go pogłaskać. Ten jednak potrząsnął głową  i prychnął cicho.
-To jest Tide. Nie lubi, gdy ktoś obcy go dotyka.
-Mam pytanie... czy to sprawka tej całej Sa... Sabiry?
-Tak mądralo... -nie zostało mu dane jednak dokończyć, bo do pokoju wemknęła się Emma.
-Co to jest?
-Koń?-odparł nieco sarkastycznie.
-To wiem, ale skąd się tu wziął?-powiedziała podchodząc do Tide'go i ku zdziwieniu innych koń nawet nie drgnął i stał spokojnie.-Co się tak na mnie gapicie? Jakbyście pierwszy raz widzieli kogoś kto głaszcze konia.
-Nic-odpowiedzieli zgodnie.
-Na mnie już czas-powiedział Magnus.-A, ty Thea nie zapomnij założyć naszyjnika.
   Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. Gdy chłopak to zobaczył, uśmiechnął się lekko, po czym pokój rozświetlił blask błyskawicy. Gdy zrobiło się już bardziej widocznie Thea ani Mathias nie zobaczyli Magnusa i Tide'a. Dziewczyna szepnęła tylko:
- No i widzisz Mathias. Teraz już cię nikt nie będzie denerwował...
------------------------------------
10- to taka ładna liczba :D Cieszę się, że dotrwałyśmy do tego momentu. Nie wiem jak to ująć w słowach, więc daję głos Norce :D

Tak, tak ;D Nie wiem, co powiedzieć ;) To już normalnie 1/3 pierwszego tomu ;P 

A co ty sobie myślisz? Przecież to ma być długości Mody na Sukces, nieprawdaż? :D

No tak ale wszystko razem wzięte ;P

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 9

- I oto jest mój cel- dokończył wyjaśniać Magnus.
   Siedziała przed nim zaskoczona Thea. Wyglądała na zszokowaną i patrzyła w czarne oczy chłopaka. Po kilku minutach zupełnej ciszy bąknęła cicho:
- Czy to naprawdę konieczne?
- Tak- odparł.- Nie masz innego wyboru. Musisz jak najszybciej coś wymyślić i przenieść się ze mną do Erwaru.
- A co z Mathiasem? Bez niego nigdzie nie jadę.
- Mnie on zbytnio nie obchodzi. Problem pojawi się dopiero wtedy, gdy moja droga szamanka wścieknie się na mnie, że marnuję jej moc.
- Myślałam, że jesteście w dobrych stosunkach? Wcześniej mówiłeś, że się przyjaźnicie...
- Z tą wredną dziewuchą?! Nigdy. Może kiedyś tak, ale nie teraz. Zbyt dużo krzywd wyrządziliśmy sobie nawzajem...
- Możesz podać jedną z nich?
-To długa historia-powiedział wymijająco.
-Lubię długie historie-powiedziała słodkim głosikiem, Emma.
Po tych słowach dziewczynka usiadła obok Magnusa i szturchnęła go lekko w bok zachęcając w ten sposób do mówienia. Chłopak niemal niezauważalnie uśmiechnął się do niej. Thea również obdarowała go promiennym uśmiechem. Po chwili Magnus zaczął swoją opowieść.
-Dawno temu, gdy byłem jeszcze małym chłopcem, razem z Sabirą wychowywaliśmy się w sierocińcu. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... do czasu... Gdy nastąpiły moje sto sześćdziesiąte piąte, a jej sto pięćdziesiąte czwarte urodziny...
-Magu, mógłbyś to przełożyć na norweski? Ile mieliście lat?-spytała Emma.
-Ja miałem dwanaście, ona jedenaście lat. Tak, więc kontynuując zabrano mnie do zamku księżniczki Arriny. Miałem zostać wychowany na jej przyszłego dygnitarza. Po Sabirę niestety nikt nie przyszedł. Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się, że jakiś szaman wziął ją pod swoją opiekę, gdyż chciał nauczyć ją swojego rzemiosła. Ale pewnego dnia Orgius przekonał rodziców księżniczki, że wszystkich szamanów należy wygnać z królestwa, gdyż knują oni coś przeciwko całemu kraju. Ja i Arrina zostaliśmy wysłani na Smoczą Górę, miejsce gdzie żyją mentorzy króla. Opiekowali się nami, gdy tuż za doliną odgrywała się wielka wojna. Trwała dokładnie do moich sto osiemdziesiątych urodzin, czyli trzynastu lat. Mówiono, że wojna ta zabiła wszystkich szamanów, podobno tylko kilkorgu udało się zbiec do pobliskiej puszczy. Nikomu jednak nie chciało się ich zabić, bo i tak byli już strasznie słabi i chorowici. Dlatego już po kilku latach większość osób o nich zapomniało. Wszelkie ślady ich dawnej obecności zostały wytępione przez Orgiusa. Po wojnie uważałem, że Sabira zginęła, była przecież taką kruchą osobą. Jednak myliłem się. Po mojej ucieczce i zdradzie wuja Arriny, spotkałem ją. Wyglądała jak dawniej. Te same oczy w kolorze bursztynu. Te same włosy pachnące lasem i przypominające dojrzałe zboże pod wieczór, gdy słońca Erwaru tulą się do snu. Ten sam uśmiech przypominający odgłosy dzwoneczków. Te same ruchy niczym zginający się bambus- takie płynnie i zwinnie. Lecz już nie ten sam charakter. Osoba kochająca słońce, stała się dziewczyną księżyca...
- Mag...- wtrąciła Emma.- Ten twój opis tej dziewczyny, wygląda tak jakbyś się w niej zakochał...
- No Maguś...- uśmiechnęła się Thea.- Nie poznaję cię... Niby taki twardziel z ciętym językiem, a tu takich rzeczy się dowiaduję...
   Chłopak spojrzał chłodno na Theę, po czym syknął:
- Miłość nie jest dla nikogo w czasie wojny. Opowiadałem tylko o faktach. A ty- syknął jeszcze bardziej i pokazał palcem na dziewczynę.- Ty powinnaś myśleć nad tym jak uratować to, co spieprzyłaś...
- Dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się tak. Pamiętaj złość piękności szkodzi- dogryzła mu jeszcze bardziej dziewczyna.
   Emma wyczuwając nieciekawą sytuację, wyszła szybciutko z pokoju, mówiąc przelotne: "To ja już sobie pójdę". Chłopak tylko czekał na ten moment. Chwycił nastolatkę za nadgarstki i przycisnął do łóżka. Przysunął głowę najbliżej jak tylko mógł i szepnął jej do ucha cedząc przez zęby:
- Rzadko kiedy robię takie rzeczy, ale nie zapominaj, że nie jestem tutaj z własnej przyjemności, więc zachowuj się jakoś. Pamiętaj, że tylko dzięki twojej pozycji społecznej nie obciąłem ci jeszcze tej ślicznej główki. Jasne?
-No i to jest do ciebie podobne-odrzekła z szyderczym uśmiechem.
-Niby co?!
-Ta twoja niby agresywność.
-Niby...
-A teraz mógłbyś zejść ze mnie, bo jakbyś nie zauważył to leżysz na mnie.
Magnus przeszył ją piorunującym spojrzeniem, ale już po chwili zszedł z niej uprzejmie.
- Jak myślisz...- szepnął po chwili.- Czy Erwar znowu będzie wolny?
- To już zależy, tylko od nas...- zasmuciła się nastolatka.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
To już dziewiąty rozdział ;) Fajna liczba trzy trójki ;D Rozdział nawet mi się podoba :) Zwłaszcza po tym jak z pokoju wyszła Emma :D Wczoraj byłam u konisi i było średnio. Dobra oddaje głos Szałwii :*

Tak. Pamiętam te twoje szlochy na fb :( A co do rozdziału, mi też się bardzo podoba. W ogóle myślę, że powinnyśmy pisać rozdziały wspólnie, bo wtedy są takie ekstra długie i fajne. Jako, że nie mam pomysłu co pisać dalej to życzę tylko miłego czytania :)

No, to taki rozdzialik na Dzień dziecka ;*
Ruda jak będziesz to czytać, to jakby co to, to bluźnierstwo to nie ja pisałam ;P

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 8

  - Niewiele osób widziało... Niewiele osób słyszało... Niewielu zna tą tajemnicę... Niewielu zna mroczną anielicę... - śpiewał kobiecy głos, siedzący nad jeziorem. Moczyła stopy w wodzie i jednocześnie strugała w drewnie figurkę konia. Bursztynowym wzrokiem wodziła po błękitnych ognikach, które zaczęły już zbierać się na okolicznych polanach. Wędrowały one nad taflą jeziora, zbliżając się do dziewczyny swym posuwistym ruchem. Kobieta widziała w nich ludzkie dusze błądzące po świecie w celu pomocy innym, zwłaszcza w tych czasach... One o tym wiedziały i z każdym jej uśmiechem wydawały z siebie cichutkie, delikatne dźwięki przypominające wydechy małych dzieci. Niektóre z nich przypominały śmiech, a inne płacz. Z każdą sekundą były bliżej dziewczyny, aż w końcu ustawiły się w okrąg. Ona tylko na to czekała. Powoli wstała i zapaliła kilka świec. Następnie sypnęła w górę gwiaździstym pyłem, który rozświetlił czerń i ciemność puszczy. Kobieta chwyciła figurkę i zaczęła śpiewać dalej:
- Tam gdzie boru kraniec jest... Tam gdzie wierzba w tonie łez... Błyszczy niczym kwiat... Niebezpieczny krańca świat... Rozpoczyna podróż swą... Brat Twój powiązany nicią tą... 
   Po zaśpiewaniu pieśni konary drzew zaczęły szumieć. Powoli wyginały się w inne strony, ukazując grafitowy nieboskłon usiany milionem gwiazd oraz dziesięcioma księżycami różnej wielkości. Kobieta kucnęła i narysowała na ziemi kilka run, po czym sypnęła na nie pyłem. Trzymając w ręku figurkę, zaśpiewała resztę piosenki:
- Czarna toń nieba świeci nad nami... Lecz z tym problemem radźmy mu sami... Dziesięć jednością stanie się o świcie... Słuchaj uważnie, bo to twoje życie... Mglisty zaświeci ostatni raz w tym rzędzie... Jasny umrze pewien dawnej zgody... Wielki myśli swe zachowa... Czarny tajemnic dochowa... Srebrny ucieknie razem z wami... Błękitny pomoże, myślą będąc z nami... Biały stchórzy, schowa się w pamięci... Skalny rytuały uświęci... Święty nadciągnie znad północy... By zniszczyć tego kto ciemnością nocy...
   W tym momencie dziewczyna przestała śpiewać. Zamknęła figurkę w dłoniach i dmuchnęła. Z figurki zaczął ulatniać się dym, który uformował się na kształt konia. Wyskoczył on i zaczął galopować w stronę miasta Eivarov- świętej stolicy. Po tym wydarzeniu ogniki zniknęły, a cała puszcza pogrążyła się w ciemnościach. Dało się słyszeć tylko pohukiwania sów oraz wycie wilków. Kobieta głośno westchnęła po czym szepnęła zwracając się do dziwnego zwierzątka, przypominającego lisa:
- Czarny to los szykują nam gwiazdy mój lisi przyjacielu... Od kiedy Orgius przejął władzę tylko Ona może nam pomóc. Mam nadzieję, że księżyce dadzą nam czas...
   Lisek spojrzał niezrozumiale na kobietę, a ta uśmiechnęła się tajemniczo, po czym powiedziała:
- To zaczęło się już dawno temu... Już dawno temu gwiazdy zapowiedziały przemianę Arriny w wierzbę oraz przejęcie władzy przez Orgiusa. Nikt jednak nie brał tego do siebie. Uważano, że to niemożliwe... Toteż stało się to. Ertios przejął władzę i próbował zabić święte konie żywiołów. Dobrze, że był tam on... Uratował je, narażając własne życie. Od tej pory Ertios go ściga. Mam nadzieję, że nie odnajdzie żadnych śladów. Zbyt skrzętnie je ukryłam. Uciekł do mnie... Do osoby o której świat zapomniał. On jednak pamiętał. Pomogłam mu, bo musiałam... Miał u mnie dług, a ja jestem honorowa. Przybył i poprosił o pomoc. Błagał na kolanach. Ukryłam konie, ukryłam też jego. Lecz ogarów Orgiusa się nie zmyli. Wcześniej czy później go znajdą. Dlatego przeniosłam go tam. Za wielkimi górami, tam gdzie smoki tworzą swe gniazda i gromadzą skarby... Tam gdzie domy zamieniają się w wieże i świecą niczym słońca. Tam gdzie księżyce stają się jednością, a Słońce jest tylko jedno. Przeniosłam go tam, by Ją znalazł. By znalazł tą co stworzyła ten świat... By odnalazł Theę...
---------------------------------------------------------------------------------
Przed Wami wylądował rozdział 8. Nagła zmiana scenerii i... przenieśliśmy się do Erwaru :D Jestem szczęśliwa, ponieważ ten rozdział bardzo mi się podoba. Zmusiłam się do rymowania i powstała taka se piosenka o... A to o czym jest nie jest ważna, ponieważ to tajemnica (i dowiecie się o tym kiedyś tam ;) ). A teraz przekazuję głos Norce...

Ty jesteś świetna ;* Ten rozdział jest super, super i jeszcze raz super ;) Ja nigdy bym czegoś takiego nie napisała :D I jeszcze słowa tej piosenki? Po prostu świetne ;)

Miłuję słowniki rymów :D Gdyby nie one to byłyby tu same idiotyczne rymy ;)

poniedziałek, 19 maja 2014

Urodzinkowo ;D

Chciałam Wam powiedzieć, że Szałwia ma dzisiaj urodziny ;D I ponownie składam jej najserdeczniejsze życzenia ;* Sto latek, miśku ;)

Dla Ciebie ;*

Rozdział 7

-Thea? Kto to jest?
-To... on...
-Hej, Emma-powiedział uprzejmie wyciągając dłoń, chcąc się przywitać.
-Cześć.-odpowiedziała niepewnie.
-Dlaczego on wygląda jak...
-Jak Magnus?-odparł z nieukrywanym uśmiechem.
-Ale jak to możliwe?
- Jak by to wyjaśnić?- zaczął zastanawiać się chłopak.- Może ujmę to tak... Na świecie istnieje wiele zjawisk niewytłumaczalnych. To że świat wymyślony przez twoją siostrę stał się żywy i istniejący to jedna z zagadek wszechświata...
- Nie o to mi chodziło...- stwierdziła Emma.
- Jak to?!
- Chciałam tylko wiedzieć czy ktoś z twoim znajomych jest charakteryzatorem. Bo Mathias bardzo przypomina Magnusa. Zapewne wystawiacie sztukę teatralną czy coś w tym stylu. Będę mogła grać księżniczkę? Proszę... Proszę... Proszę...- zaczęła obsypywać pytaniami siostra Thei.
Theę rozśmieszył trochę sposób w jaki Emma postrzegała całą tą sytuacje-pojawienie się Magnusa. Pokazywała jej kilkakrotnie swój pamiętnik, w którym opisywała losy mieszkańców Erwaru. Tym bardziej, że Emma wierzyła w magie, jakieś bajkowe stworzenie i różne tego typu rzeczy. Dlatego pomyślała, że młodsza siostra od razu będzie wypytywać jak Magnus znalazł się w ich świecie. A tu nagle wyskoczyła jej z jakimś przedstawieniem i księżniczką.
-Emma, kochana...-chłopak aż zdziwił się, że to on wypowiedział te słowa.-Nie możesz być księżniczką, bo nie ma żadnego przedstawienia.
-Tak?-spytała cieniutkim głosikiem.-W takim razie, ty...
-Tak, on jest jednym z głównych bohaterów mojego pamiętnika.
- A więc... To jest prawdziwy Magnus?
- Yyyy... No raczej to chyba pamiętam kim jestem- powiedział chłopak, po czym dodał cicho:- Chociaż byłoby miło, móc podszywać się pod Mathiasa. Mógłbym go wtedy ośmieszyć tak, że bałby się mnie do końca swych dni...
- Magnus...- warknęła ostro Thea.
   Emma patrzyła na całą sytuację z przejęciem, a gdy dwójka wreszcie przestała mówić, pisnęła:
- To prawdziwy Magnus! To prawdziwy Magnus! To prawdziwy Magnus!- po czym zaczęła obsypywać chłopaka pytaniami.- Znasz księżniczkę?! Jesteś jej przyjacielem?! A może doradcą?! Opowiesz mi o Erwarze?! Proszę! Proszę! Proszę!
   Nastolatek z wrażenia usiadł na łóżku koło Thei. Dziewczyna z uśmiechem powiedziała:
- Teraz to zapewne czujesz się wspaniale... No bo wiesz... Masz wreszcie swoją prawdziwą fankę.
-Tak, super zaraz padnę z zachwytu. W Erwarze całe sznury panienek uganiały się za mną...
-Magnus...-syknęła przeciągle.
-No co taki już jestem, takim mnie stworzyłaś.-powiedział cwaniacko.
-Może czas to zmienić? Mogę przecież dopisać wzmiankę o twojej przemianie.
-No chyba jednak nie możesz.-powiedział nie do końca wierząc w to, co przed chwilą powiedział.
Siedemnastolatka dopytywała się niby czemu nie jest to możliwe. Chłopak z kolei tłumaczył się, że nie może to nastąpić z powodu iż on jest tutaj razem z nimi. Emma przysłuchiwała się temu wszystkiemu i w większości nic z tego nie rozumiała. Nagle spojrzała na nich wzrokiem "jak zaraz nie przestaniecie zacznę krzyczeć". Gdy już miała zacząć wrzeszczeć, Magnus zauważył to i zatkał jej ręką buzię. Zszokowana dziewczynka spojrzała na chłopaka, po czym zapytała:
- Magnus... A czemu właściwie tutaj jesteś?
- Właśnie chciałem o tym opowiedzieć twojej siostrze- odrzekł nastolatek.
- A więc słuchamy...- dopowiedziała Thea.
   Chłopak uśmiechnął się i zaczął opowiadać historię opowiedzianą już Thei. Zwolnił lekko podczas wspominania o swej ucieczce i dopiero po kilku sekundach zaczął dokańczać opowieść:
- Po ucieczce z zamku wróciłem do swej przyjaciółki, która mieszka w środku lasu. Pomogła mi ona ukryć święte konie żywiołów i podpowiedziała mi co powinienem zrobić. Jako że jest ona mędrczynią, wróżbitką i znachorką, skontaktowała mnie z wami. Potem potoczyło się prosto. Skontaktowałem się z tobą, a potem się tu pojawiłem.
W tym momencie do pokoju wparowała mama dziewczyn. Stała w fartuchu cała ubrudzona mąką. W prawej ręce trzymała drewnianą łyżkę. Po chwili spytała się, co tu się dzieje i co to za zbiegowisko?
-Mamo..-powiedziała błagalnie Emma-omawiamy tutaj ważne sprawy. Mogłabyś nam nie przeszkadzać?
-Skoro, to takie ważne sprawy, to sama z ojcem zjem naleśniki.
-Nie, mamusiu-powiedziała słodziutkim głosikiem.-Ja przyniosę tutaj kilka, bo naprawdę Magnus ma nam wiele rzeczy do powiedzenia.
- Chwilę... Czy ty powiedziałaś Magnus- zastanowiła się mama Thei.
- Oj no wie pani- zaczął prostować chłopak.- Magnus to bardzo popularne imię zwłaszcza w Norwegii. Zapewne na tym osiedlu żyje z trzydziestu Magnusów.
   Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym rzekła:
- Wybacz mi to zainteresowanie, ale myślałam, że chłopakiem Thei jest Mathias.
- Proszę mi wybaczyć, ale raczej ze sobą nie jesteśmy- prostował dalej chłopak.
- A więc twoje imię musiało mi się skojarzyć z tym bohaterem, którego wymyśliła Thea, mieszkał on w takiej dziwnej krainie. Jak jej tam było... Elma, Elmar... Nie chwila. To był Erwar. Już sobie przypominam.
   Zaskoczony chłopak spojrzał na Theę i szepnął:
- Czy ty już wszystkim o mnie powiedziałaś?
Nastolatka prychnęła i zapytała mamę:
- Skąd wiesz o Erwarze?
- Och córciu... Myślisz, że Emma mi nie opowiadała o tej krainie szczęśliwości?
- Zwracam honor- szepnął ponownie Magnus.
- Chodźcie wreszcie na naleśniki. Tata chętnie ciebie pozna Magnusie. A tak przy okazji... Zdejmij te brudne buty, a ty Theo posprzątasz po swoim gościu.
- Wielkie dzięki- syknęła dziewczyna.
-Nie ma za co-powiedział z cwaniackim uśmiecham kłaniając się nisko.
Po około dziesięciu minutach wszyscy byli już najedzeni. Magnus opowiedział trochę o sobie. Nie wspominał jednak o tym, że pochodzi on z Erwaru, bo ojciec Thei by go wyśmiał. Atmosfera przystole była wspaniała. Nastolatka dawno nie czuła się tak świetnie. Dzięki Magnusowi jej rodzina odżyła, znowu słyszała śmiechy i wesołe komentarze rodziców. Od tej pory dziewczyna zaczęła chociaż trochę podziwiać chłopaka, ponieważ tylko mu udało się rozruszać jej rodzinę. Wspaniały obiad przerwał głos Magnusa, który oznajmiał, że musi powiedzieć coś Thei i Emmie na osobności.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
 Kolejny rozdział ;) Długi, yeah :D Nadal nie wiadomo, co Magnus chce powiedzieć Thei. Emma to słodziak. Czyżby Thei zaczynał podobać się Magnus? Oddaje głos Szałwi ;*

/złowieszczy uśmieszek po stwierdzeniu Norki, że Thea zaczyna lubić Magnusa/ Muszę przyznać, że zawsze jak razem piszemy rozdział to wychodzi on taki super długi, a jak oddzielnie to jest krótki. I właśnie trwają prace nad wspaniałym prezentem dla czytelników, którego nie zdradzimy. Będzie trzeba z tej okazji stworzyć nowego bohatera.
A propos... Przez to, że piszemy z takim przyśpieszeniem, powinnyśmy wymyślić ponadczasowe tematy. Ja tam już tylko życzę miłej lektury, bo mózg mi się telepie po 10 godzinnym seansie piosenki o budyniu O_O

Piosenka o budyniu :D Przy trzech minutach wymiękłam ;) A obecni w moim pokoju zaczęli tańczyć do tego, a później się bić :D


A oto link do tejże piosenki. Jednak ostrzegamy, że nie jest ona dla ludzi o słabych nerwach i mózgu. Przed obejrzeniem filmu warto skonsultować się z lekarzem bądź farmaceutą.

czwartek, 15 maja 2014

Rysunek w ramach podziękowania :D

Jak wcześniej obiecałam, narysowałam obrazek przedstawiający Magnusa. Byłby szybciej gdyby nie mój tnący się net :/ Rysowałam ołówkiem i czerwoną kredką. A tenże piękny napis: Sorayana/ Szałwia (c) to nic innego jak mój pseudonim artystyczny oraz nick z bloga :D


Teraz rzucam się w falę krytyki i do następnego rozdziału. I nie bijcie za jakość- skaner popsuty, tablet graficzny wyzionął ducha, został tylko aparat i ołówki :)

Szałwia

Podziękowania ;*

Witamy wszystkich czytelników w ten cudowny dzień!
Notkę napisałyśmy z powodu 1000 wyświetleń (chociaż miałyśmy je już kilka dni temu ;) ). Jesteśmy Wam bardzo wdzięczne i mamy nadzieję, że dotrwacie, aż do samego końca, a Nasze grono rozrośnie się :D
Oddam teraz głos Norce, bo zapewne też ma Wam coś do powiedzenia, a ja idę coś tam wymyślić ;)

No więc tak szczególne podziękowania kieruje w stronę Rudej i Universe ;* Byłyście z nami od początku, pod każdą notką widzę Wasze komentarze za co bardzo dziękuje ;)

A ja też :D I oznajmiam Universe, że ja może za czytaniem horrorów nie przepadam, ale gra w nie to zupełnie co innego ;) I dzięki pierwszej części Silent Hilla w nocy nawiedził mnie taki ciekawy pomysł na obrazek, który dziś narysuję i opublikuje. Wiem, że tak ładnie jak Ruda nie rysuję, ale warto spróbować :D

Tymi skromnymi podziękowaniami żegnają się,
Wasza Szałwia i Norka

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 6

- Do czasu?- zapytała Thea.
- Tak...-odparł Magnus.- Orgius wiedział, że jego moc może zostać pokonana. Dlatego więc chciał się pozbyć się świętych koni żywiołów. Gdyby nie moja szybka reakcja Erwar po prostu... umarłby...
- A cóż ty takiego zrobiłeś?- zadrwił Mathias.
- Uratowałem konie żywiołów. Orgius gdy dowiedział się o mojej rzekomej 'zdradzie' wpadł w szał. Teraz mnie ściga, dlatego postanowiłem skontaktować się z wami.
- To dlatego chciałeś się tu pojawić?- zapytała Thea.
   Mathias spojrzał na nią i lekko kiwnął głową.
- To czemu nie ma z tobą tych koni?
- Jak na razie nie znalazłem żadnego sposobu, by je tutaj przenieść. Zapewne potrzeba do tego ogromnej ilości energii. Tak ogromnej i potężnej, że mogłaby zasilić całe miasto. Niestety w Erwarze nie ma czegoś takiego, dlatego byłem skazany na samotne przeniesienie się tu.
- A co z nimi?- spytała Thea.
- Spokojnie- uspokoił ją Magnus.- Są w bezpiecznym miejscu. Zajmuje się nimi moja przyjaciółka i towarzyszka broni. Muszę przyznać, że całkiem mądra z niej osoba i walczy całkiem nieźle.
- To może ty byś ją całował z zaskoczenia, a nie moją dziewczynę?- syknął Mathias.
  Chłopak tylko prychnął i szepnął:
- Odkąd Orgius przejął władzę ludzie nie mają nawet czasu na śmiech...
- Coś tam mówiłeś?- warknął Mathi.
- Nie, nic nie mówiłem. Musiałeś się przesłyszeć...
   Przez kilka minut nikt się nie odzywał. Thea głowiła się co mogłaby powiedzieć bądź o co się zapytać. Ciszę przerwał jednak odgłos dzwonka komórki dziewczyny. Przerażona nastolatka wstała na równe nogi i szybko odebrała. Przez chwilę słuchała osoby po drugiej stronie telefonu i gdy skończyła, spuściła głowę i rzekła:
- Wybaczcie, ale muszę już iść... Mama dzwoniła. Oczekuje mnie w domu.
   Magnus słysząc to złapał Theę za rękę i powiedział:
- Stój! Przecież nawet nie powiedziałem ci po co tutaj jestem...
- Czyli przez te trzydzieści minut nic nam jeszcze nie powiedziałeś?!- krzyknął Mathias.
- Wybacz Magnus... Ale ja naprawdę muszę już iść...
- Skoro tak... To mam plan- szepnął chłopak, po czym tajemniczo się uśmiechnął.

***
- Cześć mamo!- przywitała się Thea, po czym weszła do domu. Zdejmując kurtkę przemknęła przez kuchnie i szepnęła:
- To nie jest dobry pomysł, Magnus...
- A masz inny?- spytał.
  Dziewczyna tylko na niego spojrzała, po czym zaprowadziła go do swojego pokoju. Chłopak rozejrzał się. Całe pomieszczenie utrzymane zostało w marynarskim stylu. Na ścianach królowały biel i granat, a najczęstszym pojawiającym się motywem były paski i statki.
- Niezły pokój- powiedział.
- Naprawdę?- zdziwiła się nastolatka.- Niewiele osób mi to mówi.
- To twoje?- spytał Magnus, stojąc nad biurkiem pełnym rysunków.
- Tak, ale nie są one ładne. Muszę przyznać, że nie mam talentu do rysowania.
- Jak możesz tak mówić!?- wściekł się Magnus.- One są piękne!
- Nie znasz się- syknęła dziewczyna, po czym wyrwała chłopakowi rysunki z rąk.
  Przez kilka minut oboje stali w ciszy, dopóki nie przerwał jej głos Emmy:
- Thea?
--------------------------------------------------
Oto przed waszymi oczyma pojawił się rozdział 6 :D Jest krótszy od poprzednich, ale dorównuje im... dorównuje im czymś innym... xD Nie wiem czym, ale dorównuje... Bez zbędnego gadania oddaje głos Norce ;)

Z pewnością dorównuje w czymś tam... Mam chyba nawet pomysł na początek kolejnego rozdziału :D Ale tylko na początek :/ Ja cierpię, Zolek robi mi warkoczyki i mnie ciągnie za włosy, a ja jej przed chwilą robiłam koreczki ;)