Cytaty

"To jest pająk, ich nie ogarniesz..."
Sabira, 10.12.2014., rozdział 20

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 15

   Wijące się korytarze królewskiego mauzoleum zdawały się nie mieć końca. Magnus i Sabira od kilku godzin przymierali głodem. Z coraz większym trudem przechodzili przez zawalone korytarze. Zapału do dalszej podróży nie ułatwiał też zapach unoszący się w grobowcu. Przypominał on pleśń o słodkim zapachu, przypominającym zapalone cygaro. Oboje wiedzieli co, to oznacza. Tylko jedna roślina posiadała woń podobną do tego. Nie miała ona konkretnej nazwy. Każdy Erwariańczyk wiedział jednak, że należała ona do najbardziej zdradzieckiej flory. Jednak szamani nazywali tą roślinę bardzo konkretnie:
- Smocze ziele- odrzekła Sabira z pogardą.
-Smocze ziele? A co, to niby jest? Jakieś zioło tylko dla szamanów?
-Nie. Czarny Łbie co ty masz pod "kupą" tych ciemnych włosów? Smocze ziele jest to roślina magiczna, która może w każdej chwili zmienić owoc przez siebie wydawany. A jak wszyscy wiedzą owoce te posiadają różnorakie właściwości.
-Rozumiem, ale jakie to są właściwości?
-Nie wiemy tego, ponieważ, co chwilę się zmieniają.
-To, czy bezpiecznie jest je jeść?
-Powiem tak, jeszcze nikt od nich nie umarł.
- Zastanawiam się jednak, czemu czujemy ich zapach, skoro jest tutaj tylko kamień i nie ma żadnej zie...-przerwał Magnus.
   Przed towarzyszami broni rozciągał się piękny ogród. Nie przypominał on tych występujących na powierzchni. Pod sufitem krążyły chmury bursztynowego pyłu, które formowały się w najróżniejsze kształty. Czasem zmieniały się w gwiazdy, które lśniąc oświetlały to magiczne miejsce. Trawa poruszała się niczym żywa. Jeszcze dziwaczniejszego charakteru dawał jej srebrzysty kolor. Gdzieś w oddali ogrodu słychać było szmer wody wypływającej z pojedynczych skał. Rzeki te nawadniały drzewa o złotej korze i białych liściach. Zdumiona dziewczyna zdjęła buty i poszła w stronę niewinnie rosnącego drzewa. Rosły na nim srebrne owoce. Sabira złapała się za brzuch, po czym sięgnęła w stronę srebrnych kwiatów. Zatrzymał ją jednak stanowczy ścisk nadgarstka. Spojrzała zdumiona na sceptycznego Magnusa. Ten pociągnął ją w dalszą drogę.
- Przestań!-krzyczała.- Co, ty wyprawiasz?
- Nie pamiętasz, co sama mówiłaś? Mają one jakieś dziwaczne właściwości. Całe, to miejsce jest dziwaczne. A ty tak po prostu chcesz zjeść ten owoc.
- Przecież i tak nie było przypadków śmiertelnych. Co może się nam stać?
- A, co jeśli będziemy pierwszym takim przypadkiem?
-Zapewniam cie na moje szamańskie zdolności, że nie będziemy pierwszymi, którzy umrą.
-No nie wiem, w sumie, to jestem bardzo głodny.
-Przecież mówię, że nic nam się nie stanie. Jak chcesz mogę spróbować pierwsza.
-Nie, to może zróbmy to na trzy.
W tym momencie oboje zerwali srebrny owoc z drzewa.  A po chwili każde z nich ugryzło po małym kęsie. Przez chwile czuli się normalnie, ale w pewnym momencie przez ich ciało przeszły setki, a nawet tysiące drgawek. Ich ciała złączyły się ze sobą i zaczęli tańczy tango.
- Co my wyprawiamy?- zdziwił się Magnus.
- Nie ma pojęcia- zawtórowała Sabira.- Ale to chyba właściwość tego owocu.
- Rozumiem, że tańczymy. Walc jeszcze bym wytrzymał. Ale tango?- jęknął.
- Ała... Złapałeś mnie za tyłek.
- Nie tylko dla ciebie jest to niezręczne. Dla mnie wręcz lekko obrzydliwe.
- Jak tylko wybudzę się z tego transu to cię zabiję- warknęła Sabira.
   Przez dobre kilka minut oboje tańczyli płomienny taniec. Coraz to bardziej ponętne pozy zamiast spinać sytuację, rozluźniały ją. Chwilę potem młodych Erwiańczyków nie obchodziło już nic oprócz tańca. Ich głowy były tak blisko siebie, że stykały się policzkami. Mocny uścisk Magnusa kierował oddanej jego woli Sabirą. Dwójka towarzyszy działała pod wpływem czaru, który zniwelował ich nienawiść do siebie przez pewien czas. Ponętne lustrady i cariciasy mieszały się z pasadami oraz enrosquesami. Taniec mimo chaotycznego wyglądu posiadał harmonię, żyjącą w rytmicznym tempie wydawanym przez różnorakie rośliny. Uno, dos, tres, cuatro, cinco, seis, siete, ocho. Uno, dos, tres, cuatro... Początkowe abrazo cerrado, pod koniec zmieniło się w doble frente. Muzyka roślin ponownie zaakcentowana tupnięciami butów powoli cichła. Pod sam koniec Sabira założyła swoją nogę na zgiętą kończynę Magnusa. Wtedy nuty natury przestały grać melodię zakochanych. Oboje stali tak jeszcze, dopóki nie odzyskali świadomości. Ich twarze znajdowały się blisko siebie. Rozwścieczona Sabira popchnęła Magnusa. Przez taniec była głodniejsza niż wcześniej.
- Mówiłem, że nie będzie z tego nic dobrego- warknął Magnus.
- Ja chętnie spróbuję innego owocu. Może będzie jakiś, który zamieni cię w żabę...
- Bardzo zabawne- uśmiechnął się, po czym dołączył do nastolatki w przeszukiwaniu ogrodu.
   Po kilku minutach znaleźli różowe melony. Wyglądały smacznie, więc Magnus zerwał jeden z owoców i przekroił nożem. Drugą połowę rośliny dał swej towarzyszce. Niepewnie wgryźli się w miękki owoc o delikatnym smaku. Odczekali kilka sekund, a gdy zobaczyli, że nic się nie dzieje, postanowili zerwać ich jeszcze trochę.
- Widzisz. Nic nam się nie stało- odezwała Sabira głosem piskliwszym niż zazwyczaj.
 Na jej słowa Magnus parsknął śmiechem i równie piskliwym głosem odpowiedział:
- Zwłaszcza twojemu głosowi. Z nim jest 'wszystko' w porządku. 
-Ej, ta właściwość mi się podoba. 
-Ciekawe jak długo będziemy tak rozmawiać?
-Nie wiem, ale pewnie długo, bo przecież ile my tego zjedliśmy?
-Duźiooo-powiedział wybuchając śmiechem.
-Nie rozśmieszaj mnie, bo zaraz wybuchnę.
-Kujde, będę mówił tejaz jak małe dziecko.
-Ej, seljo przestań, bo zaraz mnie rozsadzi.
-Rozsadzi? Kujcze rozsadzi. Musimy przestać, bo na serio wybuchniemy i zostanie z nas paćka.
-Dobzie, koniec śmiania. 
W tym momencie oboje postarali się pohamować. Zaczęli rozmawiać o rzeczach bardziej poważnych. Rozmowa nie kleiła się zbytnio. Po kilku minutach głos powrócił do normalności. Zadowolona dziewczyna wstała i zaczęła spacerować po ogrodzie. Po chwili dogonił ją Magnus. Gdy miał już wypowiedzieć ostrą mantrę Sabira zatrzymała się i wskazała chłopakowi złotą jabłoń.
- To jak próbujemy?- spytała.
- Tak, ale to już ten ostatni raz- oznajmił.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny jakże barwny rozdział ;D Jeszcze te tango, to istna bajeczka. Muszę się kiedyś nauczyć i to będzie mój pierwszy taniec na weselu ^_^ Nie jakiś walc czy coś tam tylko tango ;D

Hue, hue- tango :3 Oto jak miało wyglądać tango Sabiry i Magnusa, ale pojawił się nasz przyjaciel leń i tak fajnie ten taniec w rozdziale nie wygląda :< Taniec Sabiry i Magnusa, który wygląda fajniej niż w rozdziale. 

To tango jest jest super <3 

3 komentarze:

  1. Takie rozdziały chcę widzieć już zawsze, licząc od teraz! Opisy są naprawdę barwne, słowa dobrze dobrane, dzięki czemu można w końcu wczuć się w opowiadanie. Ale koniec tego dobrego. Proszę Cię Julio, przeczytaj jeszcze raz zdanie dotyczące zapachu wynoszącego się po korytarzu.
    Tyle ode mnie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szłwia sorki, że zrzucam to na Ciebie ;P Ale to ty pisałaś o tych zapachach. Cieszę się, że Ci się podoba ;) Też mam taką nadzieje, że tak barwnie będzie już zawsze ;)

      Usuń
  2. Poprawione :D Dzięki Universe, że zwróciłaś na to uwagę, bo nie zauważyłam tego powtórzenia ;)
    A skoro Norka zrzuciła to na mnie, to bez przeszkód mogę napisać, że następny (jak i wszystkie rozdziały) piszemy wspólnie :)

    OdpowiedzUsuń