- I oto jest mój cel- dokończył wyjaśniać Magnus.
Siedziała przed nim zaskoczona Thea. Wyglądała na zszokowaną i patrzyła w czarne oczy chłopaka. Po kilku minutach zupełnej ciszy bąknęła cicho:
- Czy to naprawdę konieczne?
- Tak- odparł.- Nie masz innego wyboru. Musisz jak najszybciej coś wymyślić i przenieść się ze mną do Erwaru.
- A co z Mathiasem? Bez niego nigdzie nie jadę.
- Mnie on zbytnio nie obchodzi. Problem pojawi się dopiero wtedy, gdy moja droga szamanka wścieknie się na mnie, że marnuję jej moc.
- Myślałam, że jesteście w dobrych stosunkach? Wcześniej mówiłeś, że się przyjaźnicie...
- Z tą wredną dziewuchą?! Nigdy. Może kiedyś tak, ale nie teraz. Zbyt dużo krzywd wyrządziliśmy sobie nawzajem...
- Możesz podać jedną z nich?
-To długa historia-powiedział wymijająco.
-Lubię długie historie-powiedziała słodkim głosikiem, Emma.
Po tych słowach dziewczynka usiadła obok Magnusa i szturchnęła go lekko w bok zachęcając w ten sposób do mówienia. Chłopak niemal niezauważalnie uśmiechnął się do niej. Thea również obdarowała go promiennym uśmiechem. Po chwili Magnus zaczął swoją opowieść.
-Dawno temu, gdy byłem jeszcze małym chłopcem, razem z Sabirą wychowywaliśmy się w sierocińcu. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... do czasu... Gdy nastąpiły moje sto sześćdziesiąte piąte, a jej sto pięćdziesiąte czwarte urodziny...
-Magu, mógłbyś to przełożyć na norweski? Ile mieliście lat?-spytała Emma.
-Ja miałem dwanaście, ona jedenaście lat. Tak, więc kontynuując zabrano mnie do zamku księżniczki Arriny. Miałem zostać wychowany na jej przyszłego dygnitarza. Po Sabirę niestety nikt nie przyszedł. Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się, że jakiś szaman wziął ją pod swoją opiekę, gdyż chciał nauczyć ją swojego rzemiosła. Ale pewnego dnia Orgius przekonał rodziców księżniczki, że wszystkich szamanów należy wygnać z królestwa, gdyż knują oni coś przeciwko całemu kraju. Ja i Arrina zostaliśmy wysłani na Smoczą Górę, miejsce gdzie żyją mentorzy króla. Opiekowali się nami, gdy tuż za doliną odgrywała się wielka wojna. Trwała dokładnie do moich sto osiemdziesiątych urodzin, czyli trzynastu lat. Mówiono, że wojna ta zabiła wszystkich szamanów, podobno tylko kilkorgu udało się zbiec do pobliskiej puszczy. Nikomu jednak nie chciało się ich zabić, bo i tak byli już strasznie słabi i chorowici. Dlatego już po kilku latach większość osób o nich zapomniało. Wszelkie ślady ich dawnej obecności zostały wytępione przez Orgiusa. Po wojnie uważałem, że Sabira zginęła, była przecież taką kruchą osobą. Jednak myliłem się. Po mojej ucieczce i zdradzie wuja Arriny, spotkałem ją. Wyglądała jak dawniej. Te same oczy w kolorze bursztynu. Te same włosy pachnące lasem i przypominające dojrzałe zboże pod wieczór, gdy słońca Erwaru tulą się do snu. Ten sam uśmiech przypominający odgłosy dzwoneczków. Te same ruchy niczym zginający się bambus- takie płynnie i zwinnie. Lecz już nie ten sam charakter. Osoba kochająca słońce, stała się dziewczyną księżyca...
- Mag...- wtrąciła Emma.- Ten twój opis tej dziewczyny, wygląda tak jakbyś się w niej zakochał...
- No Maguś...- uśmiechnęła się Thea.- Nie poznaję cię... Niby taki twardziel z ciętym językiem, a tu takich rzeczy się dowiaduję...
Chłopak spojrzał chłodno na Theę, po czym syknął:
- Miłość nie jest dla nikogo w czasie wojny. Opowiadałem tylko o faktach. A ty- syknął jeszcze bardziej i pokazał palcem na dziewczynę.- Ty powinnaś myśleć nad tym jak uratować to, co spieprzyłaś...
- Dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się tak. Pamiętaj złość piękności szkodzi- dogryzła mu jeszcze bardziej dziewczyna.
Emma wyczuwając nieciekawą sytuację, wyszła szybciutko z pokoju, mówiąc przelotne: "To ja już sobie pójdę". Chłopak tylko czekał na ten moment. Chwycił nastolatkę za nadgarstki i przycisnął do łóżka. Przysunął głowę najbliżej jak tylko mógł i szepnął jej do ucha cedząc przez zęby:
- Rzadko kiedy robię takie rzeczy, ale nie zapominaj, że nie jestem tutaj z własnej przyjemności, więc zachowuj się jakoś. Pamiętaj, że tylko dzięki twojej pozycji społecznej nie obciąłem ci jeszcze tej ślicznej główki. Jasne?
-No i to jest do ciebie podobne-odrzekła z szyderczym uśmiechem.
-Niby co?!
-Ta twoja niby agresywność.
-Niby...
-A teraz mógłbyś zejść ze mnie, bo jakbyś nie zauważył to leżysz na mnie.
Magnus przeszył ją piorunującym spojrzeniem, ale już po chwili zszedł z niej uprzejmie.
- Jak myślisz...- szepnął po chwili.- Czy Erwar znowu będzie wolny?
- To już zależy, tylko od nas...- zasmuciła się nastolatka.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
To już dziewiąty rozdział ;) Fajna liczba trzy trójki ;D Rozdział nawet mi się podoba :) Zwłaszcza po tym jak z pokoju wyszła Emma :D Wczoraj byłam u konisi i było średnio. Dobra oddaje głos Szałwii :*
Tak. Pamiętam te twoje szlochy na fb :( A co do rozdziału, mi też się bardzo podoba. W ogóle myślę, że powinnyśmy pisać rozdziały wspólnie, bo wtedy są takie ekstra długie i fajne. Jako, że nie mam pomysłu co pisać dalej to życzę tylko miłego czytania :)
No, to taki rozdzialik na Dzień dziecka ;*
Ruda jak będziesz to czytać, to jakby co to, to bluźnierstwo to nie ja pisałam ;P
Tak, piszcie je razem. Tak jest wtedy najlepiej. Aż się zdziwiłam jak Magnus pokazał choć trochę uczucia.
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję tej dziewiątki. Pozdrawiam i czekam na kolejne ;)
Razem wychodzą nam bardzo fajne rozdziały, więc tak chyba będziemy pisały ;) Widzisz, ach ten Magnus... Jeszcze go polubisz ;p Dziękuje ;* Taka magiczna dziewiątka ;D
Usuń