Cytaty

"To jest pająk, ich nie ogarniesz..."
Sabira, 10.12.2014., rozdział 20

sobota, 16 września 2017

Rozdział 26

 Po chwili grupa ponownie spotkała się z Theą i Nestusem. Nastolatka przestępowała z nogi na nogę, gdy chłopak próbował ją uspokoić. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Sprawiło jedynie, że dziewczyna wierciła się coraz bardziej. W końcu kątem oka zauważyła Semira prowadzącego Magnusa i Sabirę. W tle włóczył się też Seider bawiący się ostrzem swego sprężynowego noża.
- Witaj piękna dziewojo- wykrzyknął Magnus, gdy tylko Thea odwróciła głowę, za co dostał silnego kuksańca w bok.
- Pohamuj swe wodze, dobrze?- Sabira wycedziła przez zęby, patrząc na niego zwijającego się z bólu z nieskrywanym zadowoleniem.
 Thea jedynie westchnęła, patrząc na Sabirę, która pastwiła się nad czarnowłosym. Gdyby słowa mogły ranić, to chłopak umierałby już na podłodze poszatkowany w drobne plasterki. Oczywiście czysto teoretycznie. W praktyce Magnus by żył. To czy odporność na słowa wynikałaby z jego wysokiego mniemania o sobie, czy jego głupoty, to już niezbyt ważna sprawa.
- Powinniśmy ich zatrzymać, prawda?- spytał zrezygnowany Nestus, wwiercając spojrzenie w blondynkę. Fakt. Teraz była jej kolej na uspokojenie ich.
 Gdy już miała zacząć wygłaszać przemowę o minusach przemocy, Seider schował nóż do kieszeni, podszedł od tyłu do Magnusa i... uwiesił się na nim, blokując jakąkolwiek możliwość poruszania się bruneta.
- Nie umiecie w małżeństwo- stwierdził, przytulając Magnusa jeszcze mocniej.
- Na bógów, Seider. Co ty robisz? Nie... Mogę... Oddychać- nastolatek próbował się wyrwać z uścisku, lecz mu się nie udawało.
- Pracuję, zarabiam, odwiedzam dziadka, ratuję najlepszego przyjaciela przed złymi decyzjami życiowymi i chronię przed brutalną żoną. No wiesz, takie codzienne sprawy.
- Zgiń.
- To pewnie też się kiedyś wydarzy- uśmiechnął się, po czym poluzował uścisk, wypuszczając Magnusa.- Jednak wiesz, tyczy się to też ciebie, Komarze. I jeśli nie przestaniesz podrywać jakiś tępych blondynek przed obliczem swojej żony, to możesz zginąć trochę wcześniej ode mnie. Wiesz. Przemoc w rodzinie, te sprawy- po chwili odwrócił się do Sabiry, uśmiechając się trochę za szeroko.- Ciebie też to się tyczy, Sarenko. Powinnaś zacząć brać coś na uspokojenie.
 Sabira zmierzyła ponownie Seidera wzrokiem. Tylko jedna osoba z opowieści Magnusa się tak zachowywała. Używanie zwierzęcych przydomków. Ubieranie się na czarno. Ten dziwny, wahający się charakter. I te oczy... To bez wątpienia on.
- Więc to ty jesteś Seider- odparła z trudem kamuflując strach w jej głosie. Chłopak jedynie się uśmiechnął. Zgadła.- Rozumiem, że ciebie i Magnusa łączy pewna... Specyficzna relacja. Jednak nie powinieneś się wtrącać w nie swoje sprawy. Zwłaszcza, że zniknąłeś na kilka dekad. Świat już nie jest taki sam.
- Wiem to doskonale- Seider wciąż się uśmiechał. W jego słowach dało się poczuć jad.- Przypominam tylko to, co stwierdziły pająki. Jesteś szamanką, tak jak ja. Doskonale rozumiesz, że takie zachowanie wobec ich decyzji, to obraza ich majestatu, prawda? Oboje- spojrzał łagodnie na Magnusa, a w głosie dało się słyszeć gorycz - powinniście szanować ich decyzje. I być przykładnym małżeństwem, jakim was uczyniono...
- Seider...- szepnął Magnus, patrząc mu w oczy. Tancerz tylko niepewnie się uśmiechnął i odwrócił wzrok, i również wyszeptał:
- Nie podrywaj innych kobiet, dobrze? Kiedyś tak nie robiłeś...
- Ktoś mi w końcu powie, co tu się dzieje?!- wykrzyczał Nestus.
-Ja też chciałabym wiedzieć-odezwała się poirytowana Thea.
Mogłoby się wydawać, że nikt z dziwnie zachowującej się trójki nie odezwie się ani słowem. Każdy patrzył na każdego, ale nikt nic nie mówił. To milczenie postanowił przerwać Seider, jako że i tak powiedział już o dwa słowa za dużo, nie miał nic do stracenia. Wyszedł na środek i już chciał zacząć mówić, kiedy to poczuł, że obrywa po głowie. Wiedział od kogo pochodził cios, a zresztą każdy by się chyba domyślił.
-Zanim coś powiesz, to pomyśl dwa razy-wykrzyczała mu prosto w twarz, a podsuwając się bliżej szepnęła jeszcze tak aby nikt nie słyszał.- Chyba nie chciałbyś abym, to ja powiedziała o dwa słowa za dużo.
Sabira, zajęła miejsce swojego poprzedniego mówcy, wzięła kilka głębokich oddechów, po czym spojrzała na Magnusa. Po czym zaczęła swoją opowieść. Mówiła o tym jak wszyscy wyruszyli do tuneli po to aby rozeznać się w terenie. Wszystko szło dobrze do momentu, kiedy to zostali pojmani przez Orgiusa. Dziewczyna myślała wtedy, że to już koniec, koniec, który będzie musiała spędzić z Czarnym Łbem. Pomyliła się jednak udało im się uwolnić. Opowiedziała też jak na swojej drodze natknęli się na ogród Arriny.
-To było coś niesamowitego, a zarazem odrażającego- powiedziała spoglądając na Magnusa.- Niesamowite było to, że spotkaliśmy drzewo Arriny, a ona do nas przemówiła.
Później nastąpił krytyczny moment w ich wędrówce. Ostrzeżeni przez księżniczkę opuścili cudowny ogród. Wtedy też na ich trop wpadli słudzy Orgiusa. Wpadli w potrzask, nie mieli jak się uratować, ani nikogo do pomocy.
-A gdy się obudziłam byłam w jakiejś ciemnej komnacie. Ubrana w białą prześwitującą suknię do ziemi, a na twarzy miałam już te dziwne znaki. I wtedy zobaczyłam...
-Mnie-powiedział wtrącając się w jej zdanie Magnus-Ja również miałem na sobie jakieś dziwne ubrania, a co najważniejsze oboje mieliśmy na palcach obrączki, a na ścianie wisiał obraz z sceną "wyciętą" z naszego ślubu, którego gośćmi były pająki w melonikach.-Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale to prawda. Ja i Sabiry...my...
-Wy jesteście małżeństwem-dokończył Seider.-Naprawdę wzruszająca opowieść, ale mogłaś się bardziej streścić, zanudziła mnie ona.
Nestus i Thea stali z szeroko otwartymi oczami. Nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. Po chwili jakby oprzytomnieli i podeszli gratulując, i ściskając każdego osobno.
-Wyście zwariowali? To najgorsza wiadomość jaką kiedykolwiek usłyszałam. Ja i on? Czy wy to słyszycie?
-Sarenko, skończ już. Kto by nie chciał być żoną takiego przystojniaka. Powinniśmy zająć się czymś ważniejszym, a nie tracić czas na rozmowę o was.
-Jak na przykład obecność w Erwarze Mathiasa- wtrącił Nestus.
- Co?- Magnus prawie potknął się, słysząc tę wiadomość.- Thea? To prawda?- spytał, opierając się o Seidera.
- Tak- dziewczyna kiwnęła głową.- Nie wiem dokładnie, jak to się stało, ale czuję, że gdzieś tu jest. I nie jest raczej w najlepszej sytuacji. Boję się, że ociera się o ogromne niebezpieczeństwo.
- Aktualnie na tym świecie jest tylko jedno niebezpieczeństwo... Też to odczuwam-szepnął Seider i spojrzał wymownie na Magnusa. Ten rozumiejąc informację zawartą w srebrnych oczach chłopaka, przemówił do grupy:
- Może złapał go Orgius? W Erwarze aktualnie nie ma większych niebezpieczeństw. To na pewno musi być jego sprawka.
- To możliwe- powiedział głośno Nestus, po czym kontynuował monolog opisujący okrucieństwa Orgiusa.
W tym samym czasie Magnus szepnął do ucha tancerza:
- Twoja aura rozmycia staje się coraz słabsza. Powrócił ci twój normalny kolor oczu.
- Co? To niemożliwe. Nie może być... Za szybko się kończy. Niech to!
- Masz może kogoś, kto mógłby ponownie ją na ciebie nałożyć?
Ten jedynie pokręcił głową.
- Niech to- westchnął Magnus, po czym uśmiechnął się do niego.- Nie martw się. Wymyślimy coś razem. Nie mógłbym zostawić jednej z bliższych mi osób na lodzie.
Seiderowi zrobiło się ciepło na sercu. Od kiedy ostatni raz widział Magnusa, nikt nie chciał mu pomóc. Świat mimo wszystko był okrutnym miejscem, zwłaszcza dla takich jak on, zwłaszcza po przejęciu władzy przez Orgiusa. To... To było coś nowego. Nie wiedział jak się zachować, jak podziękować. Niezręczność zabrała mu głos.
- Ja... dz...
- Proszę, proszę, a co tu się dzieje?- ich uwagę zwróciła Thea. Uśmiechała się od ucha do ucha i wwiercała swe spojrzenie w Magnusa i Seidera.- Nie wiedziałam, że jesteście aż takie z was papużki nierozłączki. No, no... Nie ładnie Seider. Najpierw zwracasz uwagę Magnusowi, że ten mnie podrywa, po czym sam wymieniasz z nim słodkie szepty, hmm?
- T-to nie tak- niezręczność Seidera wciąż dawała znaki, jakimi było jąkanie się. Nie pomagało zbytnio w tej sytuacji. Tak samo jak jego oczy, które zaczęły jarzyć się jeszcze bardziej na srebrny kolor.
- Thea, przestań- warknął Magnus.- Nie wymyślaj tu jakiś nieprawdopodobnych historii, dobrze?
- Ale...
- Dość. Jesteś stworzycielką, więc zachowuj się jak ona. Na razie jedynie przysporzyłaś nam problemów. Nie zapominaj o tym.
- Hej! Nie mów tak do niej- Nestus stanął w jej obronie.- Ty i Sabira również sprawiacie same kłopoty
 Kłótnia zaczęła w końcu żyć własnym życiem, a cała grupa podskakiwała sobie do gardeł, gdy Semir próbował ich uspokoić. Seider rozumiał, dlaczego Magnus ją wywołał. Był jeszcze bardziej wdzięczny niż wcześniej. Głęboko westchnął, po czym opuścił pomieszczenie, a za nim podążyły cienie. Kiedy krzyki ucichły spostrzeżono, że powód owej kłótni zniknął. Nikt nie dociekał gdzie. Zdaniem Semira, to młodzieniec i tak prędzej czy później się tu pojawi. Zalecił on także rozejście się do swoich komnat, bo sposób w jaki się przed chwilą zachowywali nie był godny pochwały. A tylko współpracując mogą pokonać Orgiusa, kłótnie nic nie pomogą. Wszyscy opuścili komnatę Starszego. Nestus już miał się odłączyć od swej współtowarzyszki, kiedy ta poprosiła go aby zaprowadził ją do komnaty. Bez zastanowienia zgodził się tłumacząc, że jej pokój jest w równoległym skrzydle w stosunku do jego komnaty.
-Czyli będziemy przechodzić obok twojego pokoju. W takim razie możesz wziąć Nesti i pójdziemy wszyscy do mnie.
Blondyn nie zaprzeczył. Po kilku minutach stali pod drzwiami. Nestus wszedł tylko po psa i był z powrotem na korytarzu. Gdy tylko zobaczyła dziewczynę momentalnie się na nią rzuciła i zaczęła cicho szczekać na powitanie.
-Lubi cię-powiedział z uśmiechem-No dobrze teraz twoja komnata
Doszli do końca korytarza i skręcili w lewo w następny korytarz, który po obu stronach miał po trzy pokoje. Na końcu znajdowało się kolejne rozwidlenie, gdzie znowu skręcili lewo. Trzeci pokój po lewej stronie należały do dziewczyny.
-To co wchodzimy?-zapytał
-Tak.
Będąc już w środku Thea mało co nie upadła z wrażenia. Nestus nie wiedział o co chodzi, ale gdy Thea wytłumaczyła, że całe pomieszczenie jest dokładnym odwzorowaniem jej pokoju z Norwegii. Marynarski styl, biel i granat na ścianach. Nestus był pod wrażeniem, a Nesti jakby wyczuła jego emocje, bo zaczęła biegać jak szalona i szczekać na wszystko merdając przy tym ogonem.
-I tak mieszkasz tam u siebie? Podoba mi się
Oboje usiedli po obu stronach łóżka i pochłonęli się w rozmowie, nie zwracając uwagi na czas.


                                                                        * * *

Ojciec Thei siedział w swoim pokoju razem z żoną. Oboje czytali jakieś norweskie czasopisma. George nie mógł się jednak skupić, na tym co czytał. Cały czas myślał o Thei i o tym jak na nią naskoczył. Wiedział, że jest bardzo dobrą uczennicą i z łatwością poprawi te ocenę, która w prawdzie nie była taka zła.
-Elissa, chyba powinienem przeprosić Theę.
-Moim zdaniem jest to dobry pomysł. Idź do niej, George
Po chwili mężczyzna był pod drzwiami pokoju córki. Pukał kilkakrotnie, ale nikt nie odpowiadał. Postanowił więc, że wejdzie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a wtedy tylko jedno słowo przeszło mu przez gardło.
-Elissa!
Kobieta szybko weszła na górę, gdzie zastała wstrząśniętego męża.
- Co się stało?
- Nie ma jej. Thea uciekła.
- To niemożliwe! To do niej niepodobne- założyła ręce na piersi i weszła do pokoju.- Ona by nigdy...- zastała ją pustka.- Nie uciekła...
 Małżeństwo stało w ciszy, układając sobie w głowie zastaną sytuację. Matka Thei pobladła. Apatycznie odwróciła się i wyszła z pokoju, kierując się do sypialni swojej drugiej córki.
- Może, może jest u Emmy. Tak. Na pewno jest u Emmy- szeptała.
 U Emmy jednak również jej nie było. Thea nie odbierała telefonu. Nikt w sąsiedztwie jej nie widział. Jedyną szansą był Mathias, lecz ironia losu sprawiła, że on też zniknął. Sprawa była prosta. Thea...
- Uciekła- matka wciąż wyszeptywała to słowo.
 Stan Elissy zauważyła Emma. Postanawiając ją pocieszyć, rzekła:
- Nie martw się mamo! Na pewno nie uciekła. Pewnie wezwał ją Magnus.
- Magnus? Ten chłopak z obiadu?
- Tak! Właśnie on- uśmiechnęła się Emma.
Rodzice spojrzeli po sobie.
A co, jeśli Thea została porwana?

-------------------------------------
Powróciłyśmy, by zakończyć to opowiadanie. Yay, może w końcu jakieś uda się skończyć ;P Przerwa dość długa i trochę się w życiu pozmieniało, ale lepiej późno niż wcale...

Przepraszam Cię bardzo, ale mi do końca mojego został jeden rozdział haha Jednak nie mogę się z Tobą nie zgodzić przerwa była dłuuga... Tutaj  do końca zostało kilka rozdziałów :D Oj, pozmieniało, pozmieniało haha Ja na studia zaraz o: I powiem jeszcze jedno Przed chwilą pozyskałam kolejnego czytelnika i uznał on że to opowiadanie to będzie "hicior" Także lecim z tym do jakiegoś wydawnictwa hahah

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 25

   Semir wszedł powolnym krokiem do swojej komnaty. Usiadłszy na krześle, otworzył gruby wolumin oprawiony skórą. Wraz z opadnięciem okładki w powietrze wzleciały tumany kurzu. Starzec chwycił świecę i zapalił ją, mówiąc jednocześnie:
- Gdy wejdziesz, zamknij za sobą drzwi. Nie chcesz chyba, by ktoś cię zobaczył?
   Odpowiedziała mu głucha cisza, a drzwi nie ruszyły się ani o milimetr.
- Chyba, że wolisz, by ktoś pomylił cię z twoim ojcem, gdy tylko zdejmiesz tę cienistą płachtę. Obawiam się, że tutaj byłoby to nierozsądne...
- Zamknij się- odwarknął głos, a drzwi zamknęły się z impetem.- Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Nie ściągałem cię tu, mój drogi. Nigdy nie zmuszałem cię do wstąpienia do ROPO. Czy pamiętasz bym kiedykolwiek nachodził cię?
   W pokoju zrobiło się cicho, lecz Semir szybko znów zaczął mówić:
- Odpowiem za ciebie- nie. Nigdy cię nie nachodziłem. Nigdy nie zmuszałem cię, do czegoś, czego nie chciałeś. Nigdy nie wpajałem ci nienawiści do twojego ojca, mimo że nienawidzę go z całego serca. Jedyne, co robiłem, to uczyłem cię kontrolować twą moc i wychowywałem na porządnego człowieka. Nie sprzeciwiłem się nawet, gdy pewnego dnia oznajmiłeś, że opuszczasz rodzinny dom.
- Mimo wszystko jakoś się tu znalazłem- odparł zdenerwowany głos.- Słowa wyjaśnienia?
- Nie jestem wszystkowiedzący mój drogi. Gdybym wiedział, powiedziałbym ci od razu, lecz mam pewne podejrzenia...
- Jakie?
- Spotkałeś Stworzycielkę, prawda?
- ... i co z tego?
- Ta dziewczyna ma moc, której nie potrafię sobie wyobrazić, lecz obawiam się, że nie pokona nią Orgiusa. Mimo wszystko... Jej aura... Samo spojrzenie jej oczu zachęca cię do rebelii. Może dlatego tu jesteś? Bo cię wybrała?
- Nie mów bzdur. Jak ona mogła mnie wybrać?
-Nie potrafię ci tego wyjaśnić
-To wszystko nie ma najmniejszego sensu. Widziałem się z nią raz... no dwa i za każdym razem to ona na mnie wpadła. Ja niczego od niej nie chce i nigdy nie chciałem
-Ona pomoże nam pokonać Orgiusa, ale ty musisz nam w tym pomóc
Spojrzał na starszego jakby przetwarzał teraz jego ostatnie słowa dotyczące pokonania przez niego Orgiusa. Racja nienawidził go, ale nie wiedział czy chce go zabijać, czy chce się plątać w ROPO. Nie wiedział nawet czemu tu przyszedł. Ale wiedział, że nie może dłużej się ukrywać we własnym cieniu. Musiał się ujawnić, powiedzieć kim jest i skąd pochodzi. Semir przyglądał się cieniowi, który z każdą chwilą stawał się coraz gęstszy i bardziej wyrazisty.
-Wiesz, że zaraz tu będą moi ludzie?
-Nie chcę dłużej się ukrywać.
Kilka minut później drzwi komnaty otworzyły się, a do środka wszedł Nestus wraz z Theą.
-W jakim celu nas tu sprowadziłeś?-spytała
-Chciałem wam kogoś przedstawić.
W tym momencie zza jego pleców wyszedł...
-To ty! Co tu robisz?
-Ty go znasz?-zapytał równie zdziwiony Nestus
- Tak- powiedziała Thea. 
- Nie- rzekł równocześnie chłopak.
- Nie kłam! Spotkałam cię dwukrotnie, a teraz jeszcze mnie śledzisz i pojawiasz się, mówiąc, że mnie nie znasz. Nie rób ze mnie idiotki!
- Robienie z kogoś idioty to mniejsze zło niż niszczenie komuś życia.
- Jak ci niby życie zniszczyłam? Bo co? Bo ci wizerunek zniszczyłam? Bo byłeś taki wspaniały i genialny i nikt cię nie znał?! Nie możesz po prostu zapomnieć o tym co się stało i robić dalej swoje, nie niszcząc innym życia?
- To nie jest takie proste. Ty...- nagle oczy młodzieńca zaczęły się świecić, a jego ciało, wraz z narastającymi emocjami, coraz bardziej emanowało cieniem, którym ostatnio był.
   Thea ponownie doznała tego dziwnego uczucia, co wcześniej. Ten chłopak naprawdę jej kogoś przypominał... Ale kogo? I czemu włada magią?
- Uspokój się Seider. Złość piękności szkodzi~~- zanucił Semir i szturchnął wściekłego nastolatka w kolano, co spowodowało jego upadek na ziemię.
Wściekły chłopak rozmasował czoło i spojrzał wilkiem na starego mędrca:
- Za co to było?
- Kiedy zdecydowałeś się dołączyć do ROPO, powinieneś wiedzieć, że nie toleruje się tutaj walk pomiędzy sobą. Musisz to uszanować. Nie zawsze będę stał za tobą murem, nawet jeśli znam cię od dłuższego czasu.
- Ej! Jeszcze nie zdecydowałem czy dołączę! Nie podejmuj za mnie dezycji- Seider zerwał się na równe nogi.
- Może ty jeszcze nie podjąłeś decyzji, ale bóstwa czuwające nad Erwarem już tak- odparł spokojnie Semir i poczochrał włosy tancerza ognia.
Mędrzec spojrzał następnie na Theę, podchodząc do niej:
- Ty też pozbądź się złości z twego serca. Pamiętasz, czym ostatnio to się skończyło?
Nastolatka spuściła wzrok na te słowa. Było jej tak strasznie wstyd. Od tego dnia, gdy rzuciła swoim dziennikiem, wszystko stanęło na głowie. Thea zdawała sobie sprawę, jak bardzo to musiało zniszczyć spokój w Erwarze, lecz jednocześnie cieszyła się, że mogła spotkać wszystkich z ROPO. Tutaj przynajmniej była kimś, kogo doceniano. Nie to, co w Norwegii. Dziewczyna głośno westchnęła i szepnęła:
- Przepraszam Semirze. Nie powinnam wybuchać...
- Cieszę się, że to rozumiesz moja droga- odparł chłodno starzec, po czym uśmiechnął się i złapał ją za policzek, wykrzywiając go na kształt uśmiechu.- A teraz nie smuć się. Od teraz wszystko powinno pójść lepiej niż dotychczas.
- Dlaczego?- do dyskusji włączył się Nestus.
- Ponieważ ten zadufany w sobie chłopczyk postanowił w końcu do nas dołączyć- zaśmiał się mędrzec, wskazując Seidera.
-Po pierwsze nie zadufany, po drugie to ty wciągnąłeś mnie w to bagno. Ja tego nie chciałem
-Przestań już marudzić. Mamy misje do dokończenia.-powiedział starzec
-A Sabira i Magnus... nie wiecie nic o nich?-zapytał Nestus
-Z tego co wiem uciekli od Orgiusa, powinni zaraz tu być.
Theą jakby coś poruszyło. Przez myśl przeszedł jej Mathias. Co się z nim działo? Czy nadal jest w Norwegii, czy w Erwarze? Poczuła, jakby stało się coś złego. Jakby on był gdzieś blisko.
-Mathias, tu jest!-krzyknęła nagle.
-Kto?-spytał poirytowany Seider.
-Mój chłopak, idioto. Jest tu, czuję to. To moja wina-powiedziała osuwając się w dół ściany
Nestus zareagował natychmiastowo. Usiadł obok blondynki i objął ją ramieniem, szepcząc coś do ucha. Ktoś, kto nie znałby tych dwoje, mógłby pomyśleć, że mają coś ku sobie. Ale, czy to prawda, nie wie nikt oprócz tej dwójki. Pozostała dwójka patrzyła się tylko, nic nie mówiąc. Semir dał znak chłopakowi, aby opuścili to pomieszczenie. Być może pozostała dwójka powróciła już z przerwanej misji.
Gdy wyszli wiele spojrzeń było skierowanych w ich stronę. Ludzie przyglądali się nieznajomemu dla nich Seiderowi. Przypominał on im kogoś, ale nie wiedzieli kogo. Mimo wszystko woleli być nieufni. Takie oto piętno wyryły na nich te czasy.
Droga na główny plac ROPO trwała w ciszy- ani Seider, ani Semir nie mówili nic. Mędrzec chciał sprawdzić czy kłócąca para totalnego zniszczenia wróciła, a chłopak chciał mieć święty spokój. Wolał nie patrzeć na twarz Thei. Zbyt go denerwowała. Młodzieniec nie wiedział, czemu wszyscy uznają ją za kogoś wielkiego. Dla niego nie zasługiwała na te tytuły. Chociaż... Jeśli nie ona, to kto? Większość ludzi, których znał, była jeszcze gorsza niż ona. Rozmyślania przerwało mu nagłe szarpnięcie w stronę najbliższej kolumny. Zobaczył przed sobą chłopaka o przeszywającym, bladoniebieskim spojrzeniu oraz dziwnych białych znakach na skórze. Młodzieniec patrzył na niego i szepnął:
- Co ty tu robisz?
- Hę?- odparł głupawo Seider.
- Żadne 'hę'. Jak odkryją, kto jest twoim tatusiem, to zrobią ci jesień średniowiecza. Oczywiście, jeśli wpierw nie wbiją cię na pal.
- Skąd... Skąd ty wiesz, kim jest mój ojciec?- na twarzy tancerza wymalował się strach.
- Skąd?- czarnowłosy chłopak spojrzał głupio na Seidera, po czym na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek.- Naprawdę tego nie pamiętasz, droga Panterko?
Spojrzał na niego chwilę się zastanawiając i nagle krzyknął:
- Komar! To ty?!
-Noo, pamięć Ci wróciła!
-Tak, ale nie powinieneś mnie rozpoznać. Jestem otoczony aurą rozmycia. Każdy mnie z kimś kojarzy, ale nikt nie może mnie rozpoznać. Chyba, że na to pozwolę, a tobie mój Komarze nie pozwalałem.
-Przestań, te twoje czary nigdy na mnie nie działały. Chodź, lepiej wróćmy do Starego. Wiesz, jaki on jest.
-Lepiej niż ty. Pewnie będziemy musieli wracać do Thei i tego drugiego...
-Thea już wróciła? Ten drugi to Nestus
-Wróciła i płacze... Gadała coś o jakimś Mathiasie, że niby tu jest. Nie wiem zresztą.
-On tutaj?-zrobił wielkie oczy.-Robi się ciekawie.
- A tak w ogóle- Seider przerwał "Komarowi".- Co to za pierścień?
- To?- chłopak spojrzał na swoją dłoń.- To obrączka.
- Nie widzieliśmy się tylko kilkadziesiąt lat, a ty już się hajtnąłeś?- zaśmiał się tancerz.- Musiałeś być bardzo niewyżyty.
- To nie tak!- żachnął się.- Sam się po fakcie dowiedziałem. W dodatku... Ta moja żona taka trochę brutalna jest.
- Czarny Łbie? Kto to jest?- do "Komara" podeszła Sabira, mierząc wzrokiem Seidera.
- Oho. O wilku mowa- szepnął Magnus.
- Czarny Łeb? Na serio?- Seider znowu się zaśmiał.- Jak widzę nieźle się beze mnie bawiłeś.
Rozmowę przerwał Semir:
-No widzę żeście się już poznali. To teraz wracamy do Thei, a później porozmawiamy o waszej dwójce- uśmiechnął się starzec, wskazując na nowożeńców.- Widzę po was, że mieliście styczność z pająkami.
Magnus i Sabira spojrzeli na siebie. Wydarzenia ostatnich godzin jeszcze do końca nie dotarły do młodego małżeństwa. Nie wiedzieli jeszcze czy chcą oficjalnie uznać to za realność, a rychłe spotkanie z Theą i Nestusem to zapowiadało...
 - - - - - - - - - - - - - - - -
Witajcie Kochani! Mam wrażenie, że wy przykryliście się jakąś pelerynką  niewidką Gdzie się podziewacie? Ostatnio przeczytałam, że to nie chodzi o to, że nie mamy czasu, bo zawsze jest tylko brak nam chęci. Także chciałam podziękować Koniowatej za danie mi kopa :D

Nie tylko ty chcesz podziękować Koniowatej :D Jej słowa zawsze dają taką dozę energii ^_^ Dlatego też chcemy dedykować Tobie ten rozdział. Zapewne gdyby nie Twoja notka, to jeszcze długo nie zostałby ukończony, także dziękujemy jeszcze raz ^_^

środa, 14 października 2015

Rozdział 24

   Thea spacerowała po Erwarze. Już od dobrych kilku minut szukała znajomo wyglądającej kuźni. Niestety po miejscówce ROPO nie było ani śladu. Z każdym krokiem czuła się coraz bardziej bezradna. Zrozumiała, że mimo, że stworzyła ten świat, nic o nim nie wie. Przeszukała już całą przystań, kurczowo trzymając magiczny naszyjnik w dłoni. W jej sercu nadal został obraz tamtego tancerza ognia. Jego chłodno-niebieskie oczy patrzyły na nią z nienawiścią. Tak jakby zniszczyła mu życie. Dziewczyna westchnęła i spróbowała skupić umysł na poszukiwaniu kuźni. Bezskutecznie. Jej serce nadal myślało o tym chłopaku. Było w nim coś dziwnego, znajomego, a jednocześnie przerażającego. Mimo że jej serce błagało ją, by unikała go jak ognia, którym tak pięknie się obsługuje, ona chciała go spotkać jeszcze raz. Chciała spytać kim jest, jaki jest... Z myślenia wyrwało ją nagłe szarpnięcie i zimne kamienie na jej policzku. Upadła. Delikatnie otworzyła oczy i spojrzała na rzecz, o którą się wywróciła, a raczej o kogo...
   'Cień w srebrnej masce' siedział oparty o jednej z budynków i wnikliwie przyglądał się dziewczynie. Thea poznała go po oczach, które potrafiły zahipnotyzować. W tym nocnym mroku, rozpraszanym przez kilka lamp oliwnych wyglądały cudownie. Można było pomyśleć, że ten tancerz nie jest zwykłym człowiekiem. Należał mu się przydomek albo króla, albo cesarza. Nie! To tylko by obraziło jego majestat! Te oczy musiały należeć do boga...
   Nagle zmrużył oczy i ścisnął krawędź czarnego kaptura. Gdy schował oczy, śmiało można było powiedzieć, że zniknął w mroku. Wszystko z powodu grafitowego płaszcza, którym był owinięty. Thea zauważyła nagle silny błysk w jednej z rąk tancerza. Była to ta sama srebrna maska, którą miał podczas występu. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, przeprosić, lecz gula w jej gardle skutecznie jej w tym przeszkadzała. Patrzyła tylko przerażona w jego stronę. Cień widząc to zgrzytnął zębami i zdjął kaptur, ukazując swoją bladą, szarawą cerę oraz czarne włosy z lekkim srebrno-sinym połyskiem.
- To ty...- odparł szorstko, wpatrując się w Theę.
-Ja?-spytała zmieszana-O co ci chodzi?
-To ty mnie zdemaskowałaś, nie mam już...
-Chłopaku, ogarnij się. Korona ci z głowy nie spadła.
-Korona...-szepnął-Maska mi spadła idiotko! I to wszystko przez ciebie.
-To nie moja wina, że ta głupia maska spadła ci z tej jakże pięknej buziulki.
-Nie twoja?! A kto na mnie wpadł podczas pokazu?
Wstał wyraźnie zdenerwowany, patrzył na nią z góry. Mimo, iż było ciemno w jego oczach widziała nienawiść. Zastanawiała się, co takiego właściwie mu zrobiła. Przecież to tylko głupia maska. Nic nie znaczący przedmiot. Spojrzała na jego dłonie... Zobaczyła tam formujące się kule cienia, lecz tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły. Ten chłopak zaczął jej kogoś przypominać. Nie wiedziała jednak kogo. Tak jakby cień wszedł jej do głowy i zasłonił wspomnienia związane z tą osobą. "To było niemożliwe" powtarzała sobie. Przecież to ona stworzyła ten świat. Powinna wiedzieć wszystko o wszystkich. Jego jednak nie znała.
-Czego się tak gapisz?
-Mam oczy.
-Tak? No jakoś zderzając się ze mną nie miałaś.
-Co ty sobie myślisz? Nie jesteś pępkiem świata. Mam cie dość! Jesteś...
Wtedy to usłyszała. Młot uderzający w coś metalowego. To musiała być kuźnia. Wstała pośpiesznie, bo dopiero teraz uświadomiła sobie, że nadal siedzi.
-Już uciekasz? Tylko to potrafisz?
-ROPO...
-Co powiedziałaś?
-Muszę pokonać Orgiusa.
-Co?
-Na słuch ci padło?! Nie mam czasu na pierdoły. Żegnaj zamaskowany.
Nie zwracając uwagi na chłopaka pobiegła przed siebie w stronę, skąd dochodził wcześniej słyszany dźwięk. Była coraz bliżej, czuła to. Miała nadzieję, że nie myli się, co do tego miejsca. Wreszcie, gdy stanęła przed drzwiami, chwilę się zawahała. Nie trwało to jednak zbyt długo. Chęć odnalezienia przyjaciół była silniejsza.
   Delikatnie otworzyła drzwi. Zauważyła znajomego kowala. Ulżyło jej na jego widok. Podeszła z uśmiechem na twarzy i przywitała się:
- Witaj!
- Oh! Znajoma twarz. To ty byłaś tu niedawno z Sabirą. Jak się miewasz?
- Dobrze, ale chciałabym się spotkać z Semirem. Jak to było? Łysi buddyjscy mnisi w dresach?
- Nawet pamięć masz dobrą. Pamiętasz drogę?
- Tak- odparła Thea i weszła przez ukryte przejście w ścianie.
   Korytarz wyglądał jak wcześniej, lecz coś jej się nie zgadzało. Cienie znajdujące się w nim były upiorniejsze niż zazwyczaj. Jakby żyły i obserwowały ją z zaciekawieniem. Nie wiedziała czy to tylko złudzenia czy może w tym świecie zmieniło się już tak wiele i w nocy cienie zaczynają ożywać. Miała nadzieje, że nie. Po spotkaniu z Cieniem w srebrnej masce nie chciała mieć już żadnych 'przypadkowych' spotkań z magicznymi rzeczami. Zwłaszcza z osobami w czarnych płaszczach i srebrnych maskach. Co dziwniejsze- tak jak wcześniej nie mogła o nim zapomnieć, tak teraz jej serce coraz szybciej chciało o nim zapomnieć, jakby każda myśl o nim sprawiała im niemałe zakłopotanie.
   W końcu dotarła do bazy ROPO. Mimo że był środek nocy, wiele osób krzątało się w każdym rogu wielkiej sali. Posmutniała, bo nie wiedziała, jak znajdzie w tym tłumie Semira. Westchnęła i weszła wgłąb tłumu. Nagle jeden z wozów, koło których przechodziła, wywrócił się, wywalając przy okazji zapasy pożywienia. Thea mechanicznie łapała warzywa i odkładała do wozu, który znowu stał w poprawnej pozycji. Dopiero, gdy ostatnia kapusta znalazła się na swoim miejscu, spojrzała na właściciela wozu. Szczęśliwa uśmiechnęła się, gdy odkryła, że był nim sam Semir.
- Oh! Szukałam cię, czcigodny Semirze!
- Jak widzę, powróciłaś do nas. Nestus od razu jak wrócił, powiedział mi, co się stało.
- Nestus? Wrócił? Myślałam, że jest nadal w katakumbach.
- Za bardzo się przejął twoim zniknięciem. Poza tym to niebezpieczne chodzić po katakumbach samotnie. Nawet jeśli za przewodników ma się fiolusy podziemusy. Nigdy nie sądziłem, że kilka z ich gatunku zamieszkują podziemia stolicy.
- Myślę, że mogą być naprawdę dobrymi przewodnikami. Z nimi Orgius nie da nam rady.
- Widzę entuzjazm w twych oczach, ale nie zapominaj, kim jest Orgius i jaką moc posiada. To naprawdę niebezpieczny przeciwnik. Myślę, że tylko ktoś do niego podobny, mógłby go pokonać.
- Ktoś do niego podobny? Co masz na myśli?
- Nieważne. To tylko spekulacje. Nie powinniśmy na nich polegać, musimy wierzyć we własną siłę. To, że spotkamy jakiś zaginionych członków rodu królewskiego, jest niemożliwe... Ale skończmy o tym mówić. Czuję po twojej aurze, że kogoś ze sobą przyprowadziłaś, Theo...
- Nie. To niemożliwe, Semirze. Przyszłam sama. Może jest to spowodowane tym, że przed moich przybyciem, poprosiłam swego chłopaka- Mathiasa, by dostał się do Erwaru. Może to dlatego?
- Możliwe...
-Gdzie znajdę Nestusa?
-Jest w swojej komnacie?
-Komnacie?
-Każdy z członków ROPO ma swoją komnatę. Podziemia są ogromne-odrzekł poważnym tonem, a Thea spojrzała na niego z iskierką w oku-Twoja komnata jest w trakcie przygotowań. Na razie możesz przebywać u Nestusa. A teraz już leć już czeka na ciebie.
-Dziękuję, czcigodny.
Stała przed  starszym, ale ten jakby jej już nie widząc zaczął mówić donośnym głosem...do kogoś znajdującego się za nią. Lecz gdy się odwróciła nikogo tam nie było. To wydało się bardzo dziwne.
-Każdy kto ma na uwadze dobro Erwaru powinien pomóc w zgładzeniu Orgiusa. Zwłaszcza jeśli jest się kimś z jego krwi. To podobieństwo może mieć decydującą rolę w jego obaleniu. Tylko Ty możesz to zrobić z pomocą stwórczyni i jej przyjaciół. Nie możesz działać na własną rękę i wiecznie się ukrywać. Zostałeś zdemaskowany. Musisz działać wspólnie z nami. Przeczuwałem, że w końcu się pojawisz, ale nie wiedziałem kiedy to nastąpi. Witaj w szeregach.-mówił poważnie- Pójdę teraz do swojej komnaty- powiedział bardziej wymownie
-Semir? Do kogo mówisz?
-Myślałem, że już poszłaś. Starzy ludzie gadają czasem bez sensu Nie zwracaj na to uwagi
Zostawiła Semira i poszła w kierunku pomieszczeń mieszkalnych. Nie wiedziała skąd wie, że tam właśnie ma pójść. Ale nie myliła się. Po chwili stanęła przed drzwiami koloru purpury. Była na nich tabliczka z imieniem Nestusa i numer pokoju: 333  Chciała zapukać, ale drzwi same się otworzyły i stała teraz twarzą w twarz z blondynem
-Thea-rzucił jej się na szyję-Martwiłem się.
-Też się cieszę, że cie widzę.
Weszli do środka, a jej oczom ukazała się prosta komnata. Pod ścianą stało ogromne łoże, a po prawej stronie biurko. W pomieszczeniu znajdowała się również szafa i to był ostatni mebel, jaki tu znajdował. Oboje usiedli na łóżku i przyglądali się sobie. Milczenie przerwał chłopak.
-Tak strasznie się bałem, kiedy twój duch opuścił Erwar. Postanowiłem natychmiast wrócić do bazy. Coś mi mówiło, że tu cie znajdę. Fiolusy pomogły mi znaleźć drogę, a teraz smacznie sobie śpią razem z Nesti. Teraz czuję pomiędzy nami jakąś więź. Tak jakbym wiedział, co czujesz, gdzie jesteś.
-Kim jest Nesti?
-Moim psem. Mam ją od urodzenia. Wiem, że nigdy o niej nie mówiłem, ale jest dla mnie bardzo ważna. Śpi po drugiej stronie łóżka.
   Thea spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyła zadbaną suczkę rasy golden retriever, która leżała zwinięta w kulkę. Nie miała obroży, zamiast tego posiadała czerwoną chustę.
- Jest bardzo do ciebie podobna- uśmiechnęła się Thea.- Nawet imię ma podobne.
- Tak- zaśmiał się Nestus.- Na początku nazywała mnie tak matka, lecz potem okazało się, że Nesti podłapała to imię.
- Twoja matka? Co się z nią stało?
   Nestus spojrzał na Theę, a następnie spuścił wzrok i zaczął głaskać Nesti.
- Wybacz... Nie chce o tym mówić- odparł w końcu.
- Przykro mi... Nie wiedziałam, że ona...
- Nie. To nie tak. Ona żyje- sprostował Nestus.- Po prostu dawno jej nie widziałem... Ale obiecuję, że kiedyś Ci opowiem o mojej rodzinie. Na razie powinniśmy znów wyruszyć w drogę. Semir ma dla nas zapewne kolejną misję.
- To nie wracamy do katakumb?
- Plany się pozmieniały. Chodź. Opowiem Ci po drodze...
---------------------------------------------------

Witam! :D Dawno nas tu nie było, ale rekompensujemy się długim rozdziałem. Jak widać, fabuła się rozwija, nowe postacie pojawiają się i znikają, Semir powinien przejść na emeryturę bo gada do powietrza. Codzienna codzienność :D Oddaje głos Norce.

Cóż ja mogę powiedzieć? ;d Nie przesadzaj Semir ma się dobrze ;p Wie do kogo i w jakim celu mówił ;D Nestus taki kochany ^-^ Nio tak dawno nas nie było ;/ Niestety jakoś nie mam wgl czasu Teraz też zaraz lecę się uczyć, bo klasówka z niemca jutro ;o Mam nadzieje, że szybciej napiszemy kolejny rozdział ;)

Nie tylko ty musisz się uczyć. Ja za chwilę lecę na angielski, a potem będę się uczyła do historii. To pierwszy rok, gdy wracam do domu ze szkoły o 16 i do 22 lekcje robię ;d Trzymajcie za nas kciuki, by kolejny rozdział pojawił się niedługo ;)

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 23

W Erwarze nastała noc. Ponura odkąd Orgius przejął władzę, lecz to nie przeszkadzało mieszkańcom stolicy dobrze się bawić. Nadal mieli nadzieję, że księżniczka Arrina wróci na tron. Musi. Inaczej harmonia zostanie zachwiana już na zawsze... Od czasu, gdy prawowita dziedziczka tronu została przemieniona w wierzbę, gwiazdy przestały świecić jak dawniej, a księżyce Erwaru schowały się pod grubą warstwą chmur. Zawsze jednak, gdy na rynek stolicy przychodzili grajkowie, tancerze i akrobaci, świat stawał się taki jak dawniej. Księżyce wystawiały swe nosy z grafitowych kołder nieba. Gwiazdy iskrzyły się jak nowo narodzone. Ludzie mogli pewnie rzec, że niebo witało jednego z akrobatów, ale nie byle jakich. Nikt nie znał jego imienia, wieku, pochodzenia czy twarzy. Znikał, gdy księżyce ustępowały miejsca erwarskim słońcom. Pojawiał się, gdy tylko pierwsze gwiazdy zaczęły się pojawiać na niebie. Nazywano go Cieniem. Cieniem w srebrnej masce. Lecz mimo że znikał niczym duch, nie znikały wspomnienia i wrażenia po jego występach. Tylko on tworzył tak wspaniałe spektakle. Ludzie mówili między sobą, że ogień, którego używa w swych występach, słucha go niczym swego pana. Nie mogła to być jednak prawda- musiałby być albo bardzo utalentowanym szamanem, albo kimś z rodziny królewskiej. Obie opcje były niemożliwe. Każdy więc wiedział, że swe mistrzostwo zyskał dzięki godzinom żmudnych ćwiczeń, co wprawiało w zachwyt każdego, kto choć raz go ujrzał...

***
Thea otworzyła oczy. Znajdowała się w znajomym dla niej miejscu. W ręku trzymała ten sam naszyjnik, który dostała od Magnusa.
-A więc jednak działa- powiedziała ucieszona
Spojrzała na trzymany w reku przedmiot, który przestał jarzyć się już fioletową poświatą. Spełnił swoje zadanie. Dziękuję, Magnusie. Miała nadzieje, że słowa te dotrą do bruneta i poinformują go o jej powrocie do Erwaru. Musiała chronić tego magicznego przedmiotu, ponieważ mógł być jedyną szansą na jej powrót do domu i uniknięcie większego szlabanu ze strony ojca. To nie był jednak jej jedyny problem. Zastanawiała się też czy Mathias siedzi w swoim pokoju, czy jakimś magicznym sposobem znalazł się w Erwarze. Jeśli mu się udało... to żeby tylko nie spotkał na swojej drodze Orgiusa, bo wtedy byłoby naprawdę źle. Już chciał chować naszyjnik do torby, gdy nagle został wyrwany z ręki. Thea nawet nie zauważyła kiedy to się stało. Nie miała ani chwili do namysłu, ale od razu zaczęła biec za złodziejem. Pościg trwał kilka dobrych minut aż w końcu oboje wbiegli w grupkę ludzi potrącając ich przy tym. Dało się słyszeć masę erwariańskich bluźnierstw.
-Przepraszam-krzyczała tylko, biegnąc dalej.
Chwilę później złodziej ponownie wbiegł w grupkę ludzi. Tym razem Thea domyśliła się, że oglądają oni jakiś występ. Niestety jej ciało powoli odmawiało jej posłuszeństwa. Miała za słabą kondycję. Gdyby tylko więcej ćwiczyła. Czemu zawsze musiała to dokładać na później? Teraz na pewno większa wytrzymałość by się jej przydała... Widziała jak złodziej kieruje się w stronę tancerza ognia w srebrnej masce. Akrobata akurat rzucił płonący kij i gdy miał go złapać, mężczyzna, którego Thea goniła, potrącił go ramieniem. Dziewczyna gdyby tylko miała czas, zaczęłaby pomagać cyrkowcowi. Niestety ta musiała za wszelką cenę dogonić złodzieja. Nie minął moment, gdy nogi odmówiły jej posłuszeństwa i Thea z wielkim łomotem spadła na tancerza, gdy ten kucał, by podnieść kij. Po chwili odzyskała większą kontrolę nad swoim ciałem. Powoli wstała i zauważyła, że leżała na gościu w masce... a raczej, już bez niej. Ta znajdowała się trochę dalej, a dokładnie wśród tłumu gapiów. W końcu artysta, którego przygniotła, usiadł i dotknął swojego czoła. Prawdopodobnie nabił sobie niezłego guza. Tancerz obrzucił Theę wściekłym spojrzeniem, lecz zmieszał się, gdy jakieś dziecko podniosło jego maskę i powiedziało:
- Mamo. Pan Cień zgubił swoją maskę. Nadal jest Panem Cieniem, mamo?
Po tych słowach wśród tłumu rozeszły się szepty. Thea nawet nie zauważyła, gdy chłopak, którego twarz widziały setki osób, zniknął w ognistym wybuchu. Cieszyła się bowiem, złodziej, który ukradł jej naszyjnik, upuścił go podczas całego zamieszania. Poszła do niego na czworaka i wstała wraz z nim, otrzepując go z ziemi. Tylko jedna rzecz zastanawiała ją i setkę widzów 'Cienia'. Czemu jego twarz tak bardzo przypominała kogoś, kogo znali? I czemu od razu zasiał w ich sercach trwogę, gdy tylko spadła mu maska? Tego nie wiedział nikt, ale pewne było, że tej nocy wielka kariera legendarnego Cienia w srebrnej masce właśnie się skończyła...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -
Hejo Erwiaranie! Mogę zaszczycić Was swoją obecnością ;d Cieszcie się i radujcie ;) Oto nadszedł czas na nas. Wracamy w wielkim stylu ;) Nie mogliście się pewnie doczekać, co dzieje się w naszej krainie... no więc widzicie sami. Czasy się zmieniają ;d Oddaje głos naszej wspaniałej szamance Szałwii.

Tak. Natchnęło nas po wąchaniu nafty wczoraj na Starówce w Warszawie. W końcu się spotkałyśmy, więc postanowiłyśmy to uczcić nowym rozdziałem i nową postacią, którą zabraliśmy ze Starówki. Teraz szuka nas erwariańska policja, ale cii ;D Nie mówcie nikomu, bo nas znajdą. Zwłaszcza po tej sesji zdjęciowej, gdzie opętał nas wujaszek ;P Jak się dobrze przypatrzeć to się gdzieś tam kampi ze wzrokiem pedofila. W końcu samo jego imię uświadamia jego naturę- Orgius van Ertios... Czyż to nie brzmi, jak orgie i erotyka? ;d Coś tak myślę, że on nas w końcu znienawidzi za to wszystko :'D
Jak widzicie odbija nam i dobrze nam z tym. Za chwilę zaczniemy pisać kolejny rozdział, więc wrzucajcie na tacę melisę, a będzie Wam dane xd


niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 22

  Mathiasa obudziły głośny raban. W pierwszej chwili gdy się obudził, nie wiedział, gdzie jest. Dopiero potem przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. Zdzielenie deską do prania opętanego starca kąpiącego się w wannie i gadającego z lalkami. Wtrącenie do lochu. Et cetera. Et cetera. Mathiasowi chwilę zajęło, zanim czarne mroczki przed oczyma kompletnie nie znikną. Dopiero wtedy zauważył, co dzieje się w lochach.
  Dwójka masywnych, paskudnych trolli siłowała się z jakąś kobietą- mniej więcej w jego wieku. Trzeba było jej przyznać, że pary w rękach jej nie brakowało. Trolle z trudem utrzymywały ją w ryzach, gdy ta szarpała się, wrzeszczała coś, gryzła i kopała. Mathias zdziwił się widząc to. Spotkanie z trollami pamiętał zupełnie inaczej. On-mężczyzna, nie mógł nawet głęboko odetchnąć w uścisku tych stworów, a ona... Kopnięcia, chwyty, salta- niczym z filmów z Brucem Lee, które oglądał z niemieckim lektorem podczas jednych z zajęć z niemieckiego w jego dawnym gimnazjum. Zastanawiał się czy ta kobieta była tak silna, czy może trolle inaczej traktują kobiety, a inaczej mężczyzn. To ostatnie od razu wykluczył, bo gdyby lżejszy uścisk nie był skuteczny, to zapewne uścisnęli by ją, tak jak jego. Poza tym Mathias przewidywał, że te stworzenia nie mają rozumu czy nawet krzty inteligencji. "Ciekawe czy ich rasa jest liczna?" pomyślał. "Sądząc po ilości energii, którą musieliby włożyć w rozróżnienie trollicy od pospolitego kamienia, to zapewne są bliskie wyginięciu...". Po usilnych staraniach dziewczyna w końcu została wrzucona do celi. Towarzyszyła temu seria przekleństw wychodzących z niej ust, co można było wywnioskować po tonie jej głosu. Blondynka upadła na kolana i pozostała tak w bezruchu. Mathias chcąc jej pomóc podszedł bliżej i wyciągnał ku niej rękę. Ta tylko syknęła na niego i mało co nie podrapała chłopaka swoimi długimi pazurami.
-Spokojnie nic ci nie zrobię.-powiedział jeszcze raz podchodząc do niej
Blondynka cofnęła się do tyłu i sama zapędziła się w róg pomieszczenia. Teraz nie miała pola do ucieczki. Mathias miał inny plan. Usiadł w drugim końcu celi i bacznie przyglądał się swojej towarzyszce. Zauważył, że była odziana w sukienkę wykonaną z liści, piór, a wszystko połączone zostało rzemykami. Jej ciało pokryte magicznymi znakami, emanowało jasnym światłem. Oczy miała niczym kot, a dodatkowo, co wywołało zdziwienie, posiadała ogon. Po kilku minutach sama zaczęła skradać się kocimi ruchami w stronę blondyna. Ukucnęła przed nim i przyglądała mu się uważnie. W końcu wyciągnęła dłoń w stronę skórzanej kurtki, gdy tylko poczuła pod palcami materiał, momentalnie cofnęła się do tyłu. Zastanowiła się chwilę i ruchem ręki wskazała na siebie, i powiedziała:
-Ja Saltafe, ty...?
-Mathias
-Ja Saltafe, ty Matas.
-Nie. Ty Saltafe. Ja Mathias-odparł lekko się uśmiechając.
- Ty Ma... Math... Mathyas?
- Nie- dodał wolniej: Ja Mathias.
- Mathias. Ty Mathias- rzekła pewniej.- A to...?- powiedziała, wskazując wisiorek, który Mathi dostał od Thei, w jego siedemnaste urodziny.
- To naszyjnik.
- Asyjnik? Ja mam! Patrz!- zaśmiała się i wyciągnęła dziwny kryształ.
   Nie przypominał on naszyjnika. Nie miał rzemyka. Jedyne co wyróżniało go od innych kryształów było to, że im bliżej znajdował się skóry Saltafe, tym znaki na jej ciele emanowały jaśniej. Po bliższym przyjrzeniu się, Mathias zauważył też, że kryształ ten lewituje. Chłopak spojrzał pytająco na dziewczynę. Ta uśmiechnęła się i przyłożyła mu 'asyjnik' do oka, mówiąc: "Patrz!". Przez chwilę Mathias był zdezorientowany. Nie ruszał się, dopóki nie zobaczył czegoś dziwnego. Kryształ pozwalał widzieć dziwne anomalie, wyglądające jak magiczny pył, który kiedyś użył Magnus w fabryce, gdy opowiadał o Erwarze. Nie przypatrzył się zbyt długo, bo Saltafe cofnęła swą rękę i wskazała na kryształ mówiąc:
- Mój Maerys, twój Asyjnik- wskazała na naszyjnik Mathiasa.
  Chłopak dopiero teraz zrozumiał to zainteresowanie jego wisiorem. Naszyjnik bowiem był kawałkiem ametystu na rzemyku, który Thea zakupiła na jakimś pchlim targu. Nastolatek próbował wytłumaczyć Saltafe jak bardzo jest w błędzie, myśląc, że jego naszyjnik ma magiczne moce, lecz dziewczyna zbywała go słodkim uśmiechem...
--------------------------------------------------------------------
Jeej! Pierwszy rozdział po tak długiej przerwie. Od razu chce człowiek żyć, gdy przypomina sobie starych bohaterów :) I jak widzicie do serii trafiła nowa postać. Całkiem inna i mimo że jej ilość słownictwa nie powala, to jest gadatliwa. Ok, ja już nie wiem, co pisać dalej, więc oddaje głos norce :)

Tak! Również się ciesze z tego rozdziału ;) Fajnie, że w końcu udało nam się coś naskrobać. Saltafe wprowadzi kilka zmian, ale o tym później :D No nic nie mogę już wymyślić, więc powiem tylko do następnego ;) 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Reanimacja bloga już wkrótce!


Tutaj tekst, jakby ktoś nie ogarniał mojego pisma:
Pielęgniarka: Doktorze! Pacjent umiera!
Doktor: Więc trzeba reanimować!
Siostro Basen! Prąd!
Magnus: A wy wiecie, że jak on umrze to ja tam już nie idę?
Szałwia: To pójdź do tych norweskich sag. Może cię przyjmą. /będąc szczerym to go przyjęli, wraz z Theą, Sabirą i Mathiasem, ale cii.../
norka98: Wujaszka możesz wziąć ze sobą.
/w tle biega wujaszek śpiewając Avada Kedavra w T-shircie z napisem Keep calm and love rabbits/

I tak to można w skrócie opisać... A żeby nie było Wam nudno to jeszcze poopowiadamy na temat 'bezczelnego' plagiatu naszych postaci przez sagi norweskie.

No właśnie te sagi...skopiowały nasze postaci -,- Piszę sobie spokojnie z Szałwią, a ona mi pisze o jakieś sadze, w której była Thea. Później znalazła stronę Thea z dalekiej północy i tak się na to patrzymy, a tam są nasze postaci. Nie takie same, ale podobne.

Dużo śmiechu przy tym było, bo nawet na samym nagłówku zauważyłam Mathiasa /ten koło tej rudej/ oraz Magnusa /taki czarnowłosy po lewej przy napisie Sagi Skandynawskie/. Potem zaczęłam szukać dalej, aż w końcu znalazłam Sabirę oraz sielski obrazek rozmowy Magnusa z Mathiasem, w którym wyglądali jak wyjęci z opowiadania xd
Przypatrzcie się okładce książki Tajemnica Wodospadu: Niepewność serca. Nie wiem kogo tam widzicie, ale ja zauważyłam tam właśnie ich, a czytając opis, zaśmiałam się jeszcze bardziej, ponieważ jeden z męskich bohaterów nazywał się Mitti.

I to by było na tyle z tego pięknego dnia. Oczywiście nie miałyśmy zamiaru obrażać sag norweskich, a jedynie pośmiać się wraz z wami, jak to nasze oryginalne postacie przestały być oryginalne ;D

Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi i dotrwacie do kolejnego rozdziału ;)

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 21

   Mathias otworzył oczy. Stał w przytulnym pomieszczeniu, który wypełniał zapach szykownych perfum. Z starego gramofonu wypływała wolna, klasyczna muzyka. Chłopak nie wiedział przez chwilę, gdzie się znajduje. Zdekoncentrowany zauważył staromodną tarkę do prania i wielką kadź z wodą. Siedziała w niej wychodzona postać, której blada skóra zaczęła zabarwiać się na szaro. Nastolatek wytężył wzrok. Postacią był czterdziestoletni mężczyzna o długich czarnych włosach i dziwacznie zakręconej koziej bródce. Na głowie miał smukłą, strzelistą koronę. Wyglądał jak człowiek dumny i poważny, lecz jego zachowanie sprawiało, że na twarzy Mathiasa pojawił się mimowolny uśmiech. Patrzył jak mężczyzna bawił się szmacianymi lalkami i z wyolbrzymioną gestykulacją opowiadał historie ze starych, średniowiecznych ksiąg, oprawianych w skórę egzotycznych gadów i pisane ręcznie najlepszym atramentem z kałamarnicy olbrzymiej.
- No, to czas na nasze zwycięstwo- powiedział poruszając laleczką przypominającą Arrinę.-Wujku! Co musimy zrobić?
Nastała chwila ciszy, a następnie poruszając swoją postacią odrzekł "Musimy zabić ROPO, drogie dziecko."-W pełni się z tobą zgadzam. Dobrze, że przeszłam na waszą stronę.- Odrzekł cienkim głosem w ogólnie nie przypominającym głosu księżniczki.-Najbardziej pragnę śmierci tego zdradzieckiego Magnusa i tej małej czarownicy.
Mathias przyglądając się tej sytuacji mało co nie wybuchnął śmiechem. Zastanawiał się czemu dorosły człowiek bawi się jakimiś lalkami, a w dodatku mówi sam do siebie. To było dla niego dziwne. Wydawało mu się, że ten mężczyzna ma jakieś problemy ze sobą. W pewnym momencie przypomniał mu się cel tej całej wyprawy. Przyjechał, to chyba było złe słowo, przybył tutaj, bo tak nakazała mu Thea. Właściwie nie wiedział czego ma tutaj szukać. Nie wiedział nawet gdzie się znajduje. Czuł się zagubiony. Chętnie spytałby tego mężczyznę w wannie czy wytłumaczyłby mu wszystko, co ten wie. Nie zrobił jednak tego, gdy tylko usłyszał jego imię:
- Spokojnie wygramy tę wojnę. Wygramy bom ja jest Orgius van Ertios!- krzyknął, siedząc w wannie.
   Mathias wiedział, kim on jest. Chyba tylko to pamiętał z tych wszystkich opowieści o Erwarze. Nastolatek delikatnie wycofał się i chwycił znajdującą się blisko tarkę do prania. Nie wahając się, zdzielił nią Orgiusa po głowie, gdy ten zaczął się bawić figurką przypominającą tego idiotę- Magnusa, a następnie otworzył drzwi od pokoju, zostawiając Orgiusa sam na sam w wannie z różowymi bąbelkami, które przypominały kolorem różowe sweterki dla bielusich króliczków. Chłopak odetchnął z ulgą, gdy zamknął drzwi od komnaty. Niestety niezbyt długo się z tego cieszył. Nagle zatrzymał go ogromny troll z psem na łańcuchu. Następnie z łazienki wyszedł zdenerwowany Orgius. Mathias zdziwił się, że ten tak szybko się ocknął. "Zapewne w swoim życiu dużo razy dostawał po głowie" pomyślał.
-Koffn smient podmient rekffn na  wielsji Orgius? [1]
-Człowieku, co ty chrzanisz? Nie rozumiem cię!
-Co zachn inteliffn... udarnt, ze mie rozument. [2]
-Mógłby szanowny pan Orgius mówić jaśniej?
-Chiy Ena wypowiedshient ezemi imei? Ena ware moze jedzer z tysch ropoffn te to ware jakos koleent shituchikaffn?[3]
Mathias usiłował przypomnieć sobie jakieś informacje o Erwarze, ale jedyne co przyszło mu do głowy to, to, że jest to zapewne język erwiarański. "No, to w niezłe bagno się wpakowałem"-pomyślał. Nie było mowy nawet o żadnej ucieczce. Nawet gdyby zdołał uwolnić się z uścisku, to ten przesympatyczny piesek, którego ślina zlatywała teraz na buty chłopaka, zapewne dogoniłby go. Wolał stać spokojnie i nie narażać się jeszcze bardziej. Nie wiedział, co się z nim teraz stanie.
-Numeffn ele zaprowadgient tego polglowffn do celffn. Moze cos sobei primommi...[4]
Po chwili ruszyli w nieznanym Mahiasowi kierunku. Chłopak nie mógł już wytrzymać i odezwał się wreszcie.
-Gdzie mnie zabieracie?! Chyba mam prawo wiedzieć!
Gdy mu nie odpowiedzieli powiedział po cichu do siebie "To bez sensu i tak mnie nie rozumieją". Czas łażenia po lochach dłużył się chłopakowi i mimo że minęło tylko kilka minut czuł się senny. Gdy tylko wrzucili go do jednej z cel, Mathias zamiast histeryzować usadowił się spokojnie na jednej z kupek siana i spojrzał w sufit. Swym zachowaniem zaskoczył nie tylko siebie. Nawet Orgius zdenerwował się, widząc jak jego więzień wcale nie panikuje. Mówiąc szczerze, Mathias nie miał sił, by zrobić cokolwiek. Leżąc w bezczynności, rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami. Nie zorientował się nawet, gdy zapadł w błogi sen, który był ucieczką od kłopotów, jakie go jeszcze w Erwarze czekały.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
 Jesteśmy po dłuższej przerwie. Sarah przepraszam, że tak długo musiałaś czekać. Ale doczekałaś się w końcu ;) Myślę, że akcja coraz bardziej się rozkręca, ale więcej dowiecie się później ;)

Nie ma to jak czekać, aż norka napisze przypis, gdy ona czeka, aż ja napiszę przypis. Ta logika xd I ogólnie przepraszam za długą przerwę. To była moja wina, ponieważ zamiast pisać rozdziały uczyłam się do sprawdzianów. Ale wszystko już jest załatwione i chyba rozdziały będą ukazywały się częściej. A tak w ogóle- różowe bąbelki z wanny Orgiusa rządzą (i przypominają różowe sweterki dla bialusich króliczków- how sweet :3).

Przypisy:
[1] Któż śmiał podnieść rękę na wielkiego Orgiusa?
[2] Co za inteligent... udaje, że nie rozumie.
[3] Czy on właśnie wypowiedział moje imię? Może on jest jednym z tych ropowców i to jest jakaś kolejna sztuczka?
[4] Numer jeden! Zaprowadź tego półgłówka do celi. Może coś sobie przypomni.

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 20

   Szli ciemnym korytarzem, z którego raz na jakiś czas wychodziły młode, kilkucentymetrowe pająki. Nie przypominały one Webberusa. Zamiast białej skóry i czarnych jak smoła oczu wyglądały jak zwyczajne pająki leśne z erwarskich kniei. W końcu cała trójka, z Webberusem na czele, doszli do ciemnego kokonu. Zbudowano go z tego samego rodzaju pajęczyny co ściany w sypialni pary młodej. Wielki pajęczak zaprowadził ich do środka i wskazał na biały głaz, a przynajmniej na coś co głaz przypominało. Dopiero po głębszym przyjrzeniu się, Sabira spostrzegła, że to wcale nie jest skała lecz kokon. W jego wnętrzu coś buzowało, coś magicznego i wręcz mrocznego. Ciszę przerwał głos Magnusa:
- To gdzie ta Matka czy jak jej tam?
- Stała przed wami i będzie się na ciebie patrzyła, o boski.
   Dopiero po tych słowach kokon poruszył się i wyszła z niego czarna pajęczyca dwukrotnie przewyższająca Webberusa. Jak się okazało kokon był przytwierdzony do odwłoka i co kilka minut wychodził z niego nowy pająk. Matka wstała i spojrzała na Magnusa i Sabirę.
-Witajcie o bogowie, cieszymy się że mogliśmy was zobaczyć. Przepowiednia będzie spełniać się.
-Czemu ona mówi jak potłuczona?-szepnął do Sabiry
-To jest pająk, ich nie ogarniesz.-odszepnęła.
-Poprosiliśmy Webberusa, aby was przyprowadzał do mnie.
-Właśnie, szanowna matko chciałam się dowiedzieć w jakim celu i co to za cholerna przepowiednia.
-Sabiro, nie przyszliśmy tutaj, abyśmy się na siebie denerwować.
-Sabi, spokojnie zaraz się wszystkiego dowiemy.
-No ja mam nadzieje. Bo nie zamierzam być niczyją marionetką.
 Matka wskazała im dwa głazy, na których mogli usiąść, a sama stanęła przed nimi. Z jej odwłoku nadal wychodziły małe pająki. Zdawać by się mogło, że to nigdy się nie skończy. Jednak, gdy na świat wyszedł pająk wyglądem różniący się od pozostałych, a przypominający Webberusa pająki przestały się wykluwać. Matka wyjaśniła, że przed chwilą widzieli właśnie następce Wielkiego Webberusa. Jak się okazało rodziły się niezwykle rzadko. Po zakończeniu tej opowieści w końcu przyszła kolej na rzecz właściwą, a mianowicie przepowiednię.
- Czas jest, był i będzie naszym sprzymierzeńcem. Nie jesteśmy zwykłymi pająkami. Przepowiednia ta którą usłyszeliście, zostanie napisana. Wiele tysięcy lat zajęło, zanim Erwar stanie się mocarstwem, lecz nawet na wspaniałe krainy nakładano klątwy, bohaterowie umierali, a najżyźniejsze ogrody dotykała szarańcza. To stanie się trzysta lat temu, gdy potężny mag kreował to co dziś zwiemy wiecznością. Wtedy Erwar stanie się królestwem dóbr. Wtedy rodzi się królewna Arrina. Był to czas wspaniały, a teraz... Teraz wielkie chmury powstały nad wiecznością i harmonią. Bazyliszek w ludzkiej skórze. Pomiot klątw i choroby. Orgius van Ertios uzyskuje władzę. Tylko potężni bogowie, potężni wybrańcy stawiają im czoła. Kobieta o włosach jasnych jak słońce zwana przez nas Stworzycielką. Młody amant zauroczony w Desmatce. Dwójka wrogów, dawnych przyjaciół których losem jest połączenie węzłem małżeńskim. I baron o mrocznej przeszłości. Gdy walczą ze złem, z antycznymi strażnikami, wtedy świat będzie dążył ku lepszemu. Czeka was dwanaście prób. Nie obawiacie się. I dobrze to o was świadczyć będzie. Lecz widziałyśmy w waszych oczach zwątpienie i mroczne tajemnice skrywane w waszych sercach. Czy jesteście gotowi, by podróżować z osobą, która będzie skrywała przed wami tajemnice? Tajemnice których konsekwencje są okropne i niebezpieczne...
- A co myślałaś?- warknęła Sabira.- Może i Magnus jest najgorszą osobą jaką znam, ale ufam mu jak nikomu innemu. Należę do ROPO i wierzę każdemu, kto walczy po jego stronie.
- Zgadzam się z Sabirą. Może i siebie nienawidzimy. Może mamy przed sobą tajemnice. Wiele tajemnic. Ale ufamy sobie. Ufamy sobie, bo siebie szanujemy i wiemy, że ten kto walczy po stronie ROPO odda za innych życie. I nawet jak skrywa coś podłego, to i tak jest bardziej godny zaufania niż inni...
- Widzimy, że ufać będziecie sobie bezgranicznie. Cieszymy się. Zdajecie test. Udowadniać będziecie żeście godni naszych opowieści. Zafascynowaliście nas- strażników zaufania. Mówcie, a my wysłuchamy. Rozkażcie, a my wykonamy.
-Wszystko?-spytała Sabira
-Co rozkażecie, my będziemy wykonywać.
-No dobrze, więc chcemy abyście doprowadzili nas do Thei i Nestusa.
-Dobrze. Tak będzie.
***
   Mathias leżał na łóżku, rozmyślał o tym co powiedziała mu Thea. Nie mógł zrozumieć czemu wybuchał, gdy tylko ona wspominała o tej niezwykłej krainie.Co tak go denerwowało? Może to wszystko przez Magnusa. Ten chłopak doprowadzał go do szału. A co jeśli dziewczyna ma przez niego kłopoty? Ta myśl przeszyła głowę chłopaka. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Wyciągnął go z kieszeni i przeciągnął palcem po wyświetlaczu, aby zobaczyć od kogo dostał wiadomość. Na ekranie widniało imię jego dziewczyny. Otworzył wiadomość i zaczął czytać na głos. "Mathi! Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie. Wściekły. To lepsze określenie... Proszę, wybacz mi. Gdybyś jednak mógł pójść ponownie do fabryki i przenieść się do Erwaru. Sama nie mogę. Dostałam szlaban. Proszę cię. Tak bardzo jest mi przykro. Całuję, Thea." Mathias kilkakrotnie przeczytał treść tego sms-a. Nie wiedział, co ma teraz począć. Czy zrobić to o co poprosiła go Thea, czy zostać w domu i udawać,  że nic się nie stało. Wybrał opcje pierwszą. Nie mógł zawieść ponownie. Chciał pokazać, że i on coś potrafi, jest lepszy od tego całego Magnusa. Nie wiedział czego się spodziewać po tej krainie. Co powinien ze sobą zabrać? W co się ubrać? Tyle pytań nasuwało mu się do głowy. Nie przebierał się. A miał na sobie wojskowe spodnie i czarny t-shirt. Zabrał z wieszaka skórzaną kurtkę i wyszedł z domu. Podążył dobrze znaną sobie drogą. Po jakiś piętnastu minutach był przed budynkiem fabryki.
-Co ja tu właściwie robię?- szepnął sam do siebie.
   Odpowiedź była oczywista. Chłopak ruszył, aż w końcu doszedł do znanego sobie portalu do Erwaru. Zaskoczyło go, że magiczna aura nadal w nim buzowała. Zastanawiał się czy takie rzeczy długo się trzymają. Osobiście nie chciał trafić do tego magicznego świata na zawsze. Obawiał się też. Skoro Erwar to magiczna kraina stworzona przez Theę, to co jeśli zapomniała ona o jakimś ważnym szczególe, który może zaważyć na szali życia i śmierci. Mathias bał się jak cholera, ale wiedział, że nie może się poddać. Wszedł do magicznego światła. Czuł jak magia oplata jego nadgarstki i kostki. Czuł jak wpychała go do środka. O on? Cały czas powtarzał sobie:
- To wszystko dla Thei... To wszystko dla Thei... To wszystko dla Thei...
   Nagle zapadła ciemność...
----------------------------------------------------------------
Hejka kochani! Jak widzicie akcja się rozkręca :D Mathias w końcu trafi do Erwaru. Ale jeśli myślicie, że spędzi tam spokojne wakacje, to się mylicie. Show must go on! Przy okazji postanowiłyśmy na naszym blogu zrobić mały kącik z genialnymi cytatami z naszych rozdziałów. Być może jak już zakończymy sezon pierwszy, kącik ten zasłuży sobie na osobną stronę na blogu i zaczniemy tam umieszczać niewykorzystane pomysły, rysunki i ciekawostki dotyczące 1 sezonu, ale... Do tego jeszcze długa droga ;) Oddaję głos norce :D

Pierwszy cytat należał do mnie " To jest pająk, tego nie ogarniesz" ;D Ja tam nie będę się rozpisywać. Podoba mi się pomysł z tym kącikiem ;D Yeah, Mathi wreszcie w Erwarze ;) Jesteście ciekawe jak potoczą się jego losy? To tyle ode mnie pozdrawiam i do następnego ^-^

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 19

Jej, to już 19 rozdział :D To taka okrągła liczba xd I co z tego, że piszę to ja- Szałwia, mimo że powinna norka98. Zostałam oficjalną osobą od rozpoczynania rozdziałów, więc preludium też napiszę xd
-----------------------------------------------------

   Sabira otworzyła oczy. Znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie jedynym oświetleniem były pochodnie, które świeciły się białym ogniem. Ledwo pamiętała zdarzenia z poprzedniego dnia. Ucieczka przed sługami Orgiusa. Rychła śmierć. Cudowne ocalenie przez... No właśnie... Przez kogo? Powoli wstała. Przykryto ją delikatną kołdrą, która w dotyku przypominała pajęczynę. Tym samym materiałem okryto łóżko, tworząc pewnego rodzaju baldachim. Dziewczyna położyła swe gołe stopy na podłodze. Wyglądała ona jak czarny kamień, lecz w przeciwieństwie do niego, ten emanował ciepłem, jakiego od dawna nie czuła. Spojrzała na miejsce, w którym ją zamknięto. W powietrzy unosił się dziwny zapach. Słodki, a równocześnie ostry i duszny. Czasem gorzkie nuty traciły intensywność przy orzeźwiającej woni wiatru. Dziewczyna usilnie próbowała przypomnieć sobie wydarzenia minionej nocy, jednak mimo starań nie udało jej się to. Sabira nie wiedząc, co ma teraz zrobić przejechała wierzchem dłoni po swojej twarzy. Pod jej dotykiem poczuła jakieś nieregularne kształty. Wstała gwałtownie i podeszła do lustra, które właśnie zauważyła. Nie mogła uwierzyć w swoje odbicie lustrzane. Czy to była ona? Kto ją tak przebrał? Miała tyle pytań na które nie znała odpowiedzi. Pierwsze z nich, to gdzie zniknęły jej ubrania i czemu była ubrana w sięgającą do ziemi zwiewną nieco prześwitującą białą sukienkę. Jak się później okazało była ona wykonana z jakiegoś rodzaju pajęczyny, która gdy tylko padło na nią światło iskrzyła się, jakby wytrawne krawcowe posypały ją pyłem z drogocennych kryształów. Na twarzy miała swego rodzaju maskę wykonaną z białych wzorów. Jej włosy również były posypane błyszczącymi kryształkami. Gdy tak sobie się przypatrywała nagle w lustrze na palcu serdecznym lewej dłoni coś błysnęło. Płowowłosa* podniosła dłoń i spostrzegła, że na jej palcu jest obrączka, ale nie złota tak jak wszystkie. Była wykonana z czarnego złota.
   Sabira przyglądała się sobie jeszcze przez chwilę. Na jej ramionach narysowano dziwne czarne znaki. Dziewczynie wydały się one znajome, jakby już kiedyś widziała coś takiego, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy. Stała jeszcze chwilę przed lustrem. Nie wiedziała, czemu tu jest. Bała się nie tylko o siebie. W końcu Magnusa zapewne też zamknięto. Ciekawe gdzie? Pierwszy raz martwiła się o tego głupka, lecz nie wiadomo czemu, jej serce nie pałało już do niego taką nienawiścią. Dziwiła się. Na jej twarzy rozkwitł uroczy rumieniec, gdy przyłapała się na tym, że naprawdę za nim tęskni. Patrzyła dalej w lustro. Nagle zauważyła delikatny ruch na łóżku. Widząc to, przeszył ją piorun. Szybko, a jednocześnie jak najciszej, pobiegła w tamtą stronę. Lekko odchyliła kołdrę. Jej oczom ukazały się czarne jak smoła włosy. Należały one do chłopaka, ubranego w prześwitującą bluzkę oraz czarne spodnie. Mimo ubrania Sabira widziała całą sylwetkę nastolatka. Jego chuda postura ukazywała każdy mięsień, który poruszał się wraz z jego oddechem. Na jasnej skórze miał wymalowane podobne symbole co ona. Dziewczyna dotknęła ramienia śpiącego. Zastanawiała się kto to może być. Nie widziała jeszcze jego twarzy, a bała się odgarnąć jego włosy. Patrzyła więc tylko. Czuła się dziwnie. Nie wiedziała co zrobić. Zbliżyła się do jego głowy i powąchała jego czarne kosmyki. Pachniały znajomo, lecz nie mogła zrozumieć, kim on jest. Przyjrzała mu się dokładniej. Większość twarzy zasłaniały włosy. Jedyne co widziała to wąskie usta w różanym odcieniu oraz krótką, delikatną brodę. Sabira nie mogła dłużej wytrzymać z ciekawości i jednym delikatnym ruchem odgarnęła ciemne kosmyki. Zamarła.
-Czarny Łeb?!-powiedziała zszokowana i lekko wystraszona.
-Sabira?!-powiedział równie zdziwiony.
-Co, ty do cholery tu robisz?!
-Mógłbym spytać o to samo!-powiedział lekko podniesionym głosem-Czemu jesteś tak ubrana?
-Spójrz lepiej na siebie-poleciła mu.
Chłopak wstał i tak samo jak Sabira podszedł do lustra. Nie mógł się przyzwyczaić do swojego nowego stroju. Nie pasował do niego. Chociaż podkreślał jego sylwetkę, a Płowowłosa siedząca teraz z kolanami pod brodą, co mógł zauważyć w odbiciu, bardzo mu się podobała. Nie długo potem tak samo jak ona zauważył na swoim palcu obrączkę z czarnego złota.
-Sabi?... Co, to ma niby być?
-Masz na myśli obrączki?
-Tak. Właśnie, to mam na myśli-powiedział przysiadając się obok niej.
Chwilę siedzieli w ciszy, po czym Magnus przeniósł wzrok na obraz wiszący przed nimi. Trochę się zaniepokoił tym, co tam zobaczył.
-Sabi...
   Dziewczyna również spojrzała na obraz. To co zobaczyła, kompletnie wyprowadziło ją z równowagi:
- Co to jest?!
- Więc...- zaczął Magnus.- Ja myślę, że to jest obraz. Całkiem dobrej jakości.
- Tyle to ja wiem! Ale... Ale... Co my tam cholera robimy?!
- To chyba ślub, ale nie przejmuj się. Zapewne to jakiś psikus ze strony Nestusa. No bo myśląc racjonalnie... Kto normalny malowałby ślub, na którym ksiądz oraz goście to wielkie, białe pająki z czarnymi melonikami na głowach?
   Nagle czarna ściana rozchyliła się, a z niej wyszedł dwumetrowy, biały pająk z czarnym melonikiem na głowie. Magnus przestał się uśmiechać, a Sabira szepnęła:
- Może jakiś inny biały pająk z kapeluszem na głowie, Sherlocku?
   W tej samej chwili stworzenie pokłoniło się i rzekło:
-Erona witent schasjj Bogoffn un ezenasjj skrosjj proffn.**
-Witenten.-odpowiedział Magnus kłaniając się nisko.
-Będziemy mówić teraz po erwiarańsku?-szepnęła Sabira
-Ni konechn, eze moente eronasjj jezyfnn mowient.***-odpowiedział słysząc słowa dziewczyny.
-No, więc dobrze...co to w ogóle jest? Co tu się wydarzyło, panie Czarny Meloniku.
-Nazywamy się Webberus.
-Szanowny Webberusie, czy mógłbyś raczyć powiedzieć nam o co w tym wszystkim chodzi?-powiedział oburzona.
-Ależ oczywiście panienko-odparł spoglądając na nią trzema parami oczu.
-No właśnie ja też chciałbym wiedzieć.
Webberus zaczął opowiadać od początku:
-Wczoraj gdy będziecie przed sługusami Orgiusa, którzy już prawie miają Was w garści, wtedy wkroczyliśmy ja z moją armią. Przejmiemy was. Musieliśmy doprowadzić do waszego ślubu, aby przepowiednia mogła się spełnić.
-Zaraz, zaraz... jaka przepowiednia?-spytał chłopak.
- Przepowiednia o Bóstwach z powierzchni. Mieli przyjść, gdy Erwar miał być w opłakanym stanie. Dwójka kłócących się ludzi z żelaznymi pazurami. Jeden z nich miał przebić ścianę naszego kokonu. Stało się tak, więc przybędziemy, bo uratowaliśmy naszą rasę. Każdego dnia przygotowywaliśmy się do Waszego nadejścia. Mieliście być znakiem nadziei, jedności i wierności, a żeby tak się stało musimy złączyć Was węzłem małżeńskim, bo tylko on potrafi złączyć tak, jak nić przeznaczenia. I oto wczoraj przyjdziecie. Webberowie byli szczęśliwi i czekają na rychłą śmierć Orgiusa, a to wszystko dzięki Wam, o Bogowie. Możecie zostać tu ile chcecie, każdy Wasz rozkaz będzie wykonywany z przyjemnością, a gdy będziecie chcieli nas opuścić, zaprowadziliśmy Was do najdalszych zakątków Erwaru.
- Nie zrozum nas źle, ale my nie jesteśmy jakimiś bóstwami. My nawet nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Wybacz Webberus, ale taka jest prawda- powiedział Magnus.
- Prawda jest Wami, a Wy jesteście Prawdą. Tak nakazuje wierzyć Królowa-Matka i tak wierzymy po dziś dzień. Zapewne będziecie ciekawi jak się odbył wasz ślub... Opowiem Wam o tej pięknej ceremonii, a raczej nie ja, tylko Królowa-Matka. Pokazała Wam przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Ukazuje Wam Wasze serca, dusze, umysły i ciała, byście mogli zrozumieć przeznaczenie.
- Mówisz tak dziwnie. Czemu?
- Mowa Webberów będzie dziwna. Jesteśmy kimś nad czasem. Przyszłość, przeszłość, teraźniejszość nie ma dla nas różnicy. Jednocześnie rozmawiam z Wami, rozmawiałem i rozmawiać będę. Cóż w tym trudnego? Byłem Webberusem, jestem Webberusem i będę Webberusem. Żyliśmy, żyjemy, żyć będziemy. Niestety mowa nasz będzie trudna dla większości. My Webberowie unikamy istot z powierzchni. Widzimy dziwne wydarzenia. Nasze nauki trudne będą do zrozumienia, lecz wy byliście mądrzy. Wy będziecie Bóstwami. Wy rozumiecie. A teraz poszliśmy do Królowej-Matki.
- - - - - - - - - - - - - - - - -
* płowowłosa- osoba, której włosy są w sarnim kolorze (czyli jasnobrązowym) z lekko złotym odcieniem.
**  Erona witent schasjj Bogoffn un ezenasjj skrosjj proffn.-Witamy was szanowni bogowie w naszych skromnych progach.
*** Ni konechn, eze moente eronasjj jezyfnn mowient.-Nie koniecznie, mogę mówić waszym językiem.

No i kolejny rozdzialik ;) 19, który pojawi się o 19:19 ;D Te filozofie Szałwi ;D

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam Webberusa, a to wszystko dzięki jego mowie, filozofiom itp. Jak ktoś grał w The Longest Journey, to widzi, że mówi i pojmuje świat zupełnie jak Venarowie (tylko, że on jest pająkiem, a Venarowie to coś w stylu gadających drzew). No i wielce przepraszamy za to, że od tak dawna nie było rozdziału. Mam nadzieję, że ten Wam się podobał. Trzymajcie się i do następnego ;)

Też mam taką nadzieję i liczę na zwiększoną obecność ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału z Sabirką i Magnusem w roli głównej ;D